Ten rozdział dedykuje mojej znajomej, Zuzi. Dziękuję Ci za wsparcie, kruszynko. <3
Dzień IV – Czwartek
Opuszkami palców subtelnie
muskałem śnieżnobiałe klawisze fortepianu, chwilowo zapominając o otaczającym mnie świecie. Gładziłem
klawiaturę paliczkami tak taktownie i uczuciowo, jakbym nie obchodził się z
instrumentem, a z kochankiem, który pragnąc mojego dotyku, wiłby się pode mną,
błagając o więcej pieszczot.
Słońce wstało dziś wyjątkowo późno. Dopiero, gdy przysiadłem do gry jego
pierwsze promienie przebiły się przez firanki i oświetliły salon. Świat zaczął
wydawać się zupełnie inny. Jakbym nigdy
wcześniej nie zdążył uchwycić jego walorów i piękna, jakie w sobie nosił.
Odchylając delikatnie głowę, zatraciłem się w melodii, którą grałem.
Poszczególne takty rozniosły się po domu, wypełniając go swym nieprzeniknionym
dźwiękiem. W trakcie mojego małego występu, poczułem jak jakieś uczucie rośnie
w moim serce i powoduje większą produkcję endorfin. Kąciki mych ust uniosły się
niekontrolowane i pozostały tak, dopóki nie usłyszałem JEGO.
- Ivo… - głos Luisa słodko
popieścił moje uszy. Przez przymknięte oczy zdołałem zauważyć jego pół nagą
sylwetkę, którą opierał o framugę drzwi prowadzących do sypialni. Zaspany,
przejechał palcami po gęstych, kruczoczarnych włosach i zerknął na mnie, nie
kryjąc roztargnienia i zawstydzenia. Szkarłatny rumieniec pokrył jego twarz,
gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Młody uchylił bladoróżowe usta, chcąc coś
powiedzieć, jednak rozmyślił się z niewiadomych przyczyn.
Wtedy byłem już pewny, że uczucie, które rozpalało moje serce,to było
nic innego jak miłość do tego chłopca.
- Nauczysz mnie grać nowej melodii? – zapytał i wyciągnął
się, napinając całe ciało. Uwydatnił w ten sposób swoje mięśnie, które nie były
już małych rozmiarów. Byłem pewny, że ramiona miał szersze od moich. Bokserki
zsunęły się odrobinę z jego bioder, ukazując moim oczom literkę V i pasmo
czarnych włosów, biegnących od pępka do podbrzusza.
- A zapłacisz mi? – odpowiedziałem, wstając od instrumentu.
Przybliżyłem się do Luisa i zauważyłem, że pod okiem miał charakterystyczny
pieprzyk, na który nigdy przedtem nie zwracałem uwagi. Pasował mu.
Chłopak skrzywił
się brzydko i zakłopotany moim pytaniem nie wiedział co odpowiedzieć.
- No właśnie.
- Mogę zapłacić czymś innym – mruknął, wydymając usta. Znów
zwróciłem uwagę na bladoróżowe wargi, które subtelnie rozchylił. Jedyne, co je
łączyło to cienka nitka śliny.
- A czym? – zapytałem, nie kryjąc lubieżnego uśmiechu
sugerującego, że wiedziałem, co miał na myśli.
Luis nieco
niepewnie przysunął się do mnie, przejeżdżając dłońmi po wewnętrznej stronie
moich ud. Wciąż patrzył wyzywająco w moje oczy, oczekując, że również wykonam
jakiś ruch. Przejechałem palcami po jego policzku, odgarniając przy okazji
kosmyki niesfornych włosów. Masaż, który wykonywał stawał się intensywniejszy i
pobudzający. Choć nasze usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów, Luis objął
mnie w pasie i stanął na palcach. Nasze wargi złączyły się w namiętnym
pocałunku.
- Zapłata przyjęta.
Usiądź na pufie – odparłem po zakończonej serii.
Nie
mogłem oderwać od niego wzroku. Pasma słońca rozświetlały jego włosy,
sprawiając, że ich czarny kolor wydawał się jasnym brązem. Nos Luisa był drobny
i delikatnie zadarty, co wzbudziło we mnie natychmiastową potrzebę ucałowania
go. Powstrzymałem się jednak i skupiłem na muzyce, zostawiając już w spokoju
jego usta, nos i te idealne kości policzkowe…
- Jaki film? – spytałem, gdy staliśmy przed ekranem z
rozpiską filmów na dzisiejszy wieczór.
- Na pewno horror. Co powiesz na ‘’Zbaw mnie od złego’’?
- Nie mam nic przeciwko – skłamałem, idąc w stronę kasy po
bilety. Nie byłem fanem horrorów i choć wiedziałem, że nie istnieją takie
rzeczy jak na filmach to i tak zdarzało mi się czasem nie zmrużać oczu przez
całą noc.
Po kupnie biletu
cały czas byłem wpatrzony w Luisa. Ubrany w bokserkę i krótkie bojówki
prezentował się niezwykle korzystnie. Materiał, z którego wykonane były
spodnie, uwidoczniały krągłe pośladki chłopaka, co machinalnie spowodowało u
mnie wzwód.
Luis wyczuł mój
wzrok i obrócił się przez ramię, nie zwalniając kroku. Puścił mi oczko, ale w
tym momencie z sali obok wyszedł jakiś chłopak. Luis i ów mężczyzna wpadli na
siebie, a gdy to całe zamieszanie ustało – przeprosili się i posłali sobie
nawzajem uśmiech, który stanowczo mi się nie spodobał. Zmrużyłem oczy i
zjechałem chłopaka wzrokiem. Luis z
rumieńcami odwrócił twarz natychmiast po tym, gdy zrównałem z nim krok.
Miałem wrażenie, że ukradkiem zerknął na mężczyznę, który również odwrócił się
na końcu korytarza.
Będę szczery. W
tamtym momencie niezwykle się wkurwiłem.
Usiedliśmy w
wyznaczonym dla nas rzędzie i czekaliśmy, aż miną wszystkie reklamy. Złość i
zazdrość nie opuszczała mnie ani przez chwilę. Odnosiłem wrażenie, że teraz
każdy gapi się na MOJEGO Luisa i układa
w głowie perwersyjne scenariusze z nim w roli głównej. Nie chciałem nic mówić
młodemu o swoich spostrzeżeniach. W końcu, łączyła nas tylko fizyczna więź.
Układ to układ.
Ale nie mogłem
trzymać gęby na kłódkę, kiedy ten sam chłopak wszedł na salę i zaczął poszukiwać
przydzielonego mu miejsca. Jak na złość był to nasz rząd. Przepraszając ludzi,
mknął w stronę fotela, które było nieopodal mnie. Oczywiście gdy omijał Luisa
musiał przechodzić tyłem tak, że Lu skupił chwilowo wzrok na jego pośladkach.
Odruchowo zacisnąłem pięści.
- Fajny ma tyłek,
nie? – rzuciłem, chcąc znać zdanie chłopaka.
- Fakt – odparł i
nawet bezczelnie powrócił wzrokiem na mężczyznę. – Czy to nie ten sam koleś, na
którego wpadłem?
- Tak, to dokładnie ten sam – odparłem kąśliwie. Film już się
zaczynał, więc odsunąłem się od Luisa i, walcząc sam ze sobą, zacisnąłem usta w
wąską linię.
- Gdyby miał fajny tyłek to nie szalałbyś tak za moim… -
burknąłem pod nosem, nie mogąc się powstrzymać od komentarza.
Luis
nie usłyszał moich żalów.
Początek był
dość spokojny. Nawet zapomniałem o sytuacji , która wydarzyła się przed chwilą
i wkręciłem się w fabułę tak mocno, że gdy tylko nastąpiła pierwsza scena
grozy, omal nie padłem na zawał. Mój podskok zauważył Luis, który odwrócił się
w moją stronę i uniósł pytająco brwi. Wzruszyłem tylko ramionami i przetarłem
twarz dłonią, chcąc pozbyć się wstydu, który sobie narobiłem.
Gdy takie sceny
robiły się coraz częstsze, starałem się przymykać oczy. Moje serce
wystarczająco szybko pompowało krew ze strachu. Generalnie film pod względem
historii przypadł mi do gustu, ale te sceny…
Ciepła i
delikatna dłoń Luisa musnęła mnie opuszkami palców. Zerknąłem na niego, a on na
mnie, posyłając mi drobny uśmiech. Spletliśmy swoje paliczki, masując je przy
tym subtelnie. Uspokoiłem się, a w głębi serca niezwykle ucieszyłem. Tak dawno
nie trzymałem się za dłonie z bliską mi
osobą, że natychmiast wkroczyłem w stan
euforii.
Dzień V – Piątek
Od samego
rana stałem w masie kolejek, by załatwić wszystkie potrzebne mi dokumenty.
Koszula, którą nałożyłem przykleiła się do
pleców i byłem niemal pewny, że miałem piękny, mokry wzorek na
materiale. Przez chwilę nawet współczułem kobiecie stojącej za mną, ale mi
przeszło, gdy demonstracyjnie poganiała młode dziewczyny pracujące za biurkiem,
a potem rzucała przekleństwami, kiedy nikt nie chciał jej przepuścić. Jakiś
mężczyzna zwrócił uwagę kobiecie, a ona – jak się później okazało, murzynka –
zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej, wymachując przy tym rękoma, przez co jej
wielki biust latał w każdą stronę. Nie bałem się, że któryś z jej długich
paznokci zaora mi twarz. Szczerze, bardziej przerażała mnie wizja dostania
prawego sierpowego jej olbrzymim
cyckiem.
Modliłem się w
duchu, aby w końcu wrócić do domu i spędzić resztę dnia z Luisem.
- Załatwiłeś wszystko? – zapytał, robiąc kolację.
Przytargałem ze sobą dwie siatki zakupów i położyłem je na blacie kuchennym.
- Chyba tak. Mógłbyś zrobić mi herbatę? Tylko bez mleka.
- Jasne. A ty idź pod prysznic, bo śmierdzisz – mruknął,
delikatnie zagryzając wargę.
- Nie podoba ci się mój męski zapach? – rzuciłem żartem, ale
chłopak tylko skwitował.
- Nie.
- To idź sobie do tego pedała, któremu tak bardzo się spodobałeś. Zapewne z
wzajemnością.
Nie wiedziałem
dlaczego to powiedziałem. To po prostu się wyrwało z ust samoistnie. Luis,
kompletnie oszołomiony, spojrzał na mnie i nie dowierzał mojemu zachowaniu.
Zakłopotany, jak najszybciej poszedłem do kibla, nie chcąc zaczynać nieprzyjemnej rozmowy. To był
mój błąd i moje urojenia.
Zimna woda
otrzeźwiła mój umysł, ale nie zmyła wstydu. Zmarnowany, leżałem w wannie i
myślałem o wszystkim innym, byle nie o tym, co zrobiłem. Przejechałem dłońmi po
swoich udach i postanowiłem pozbyć się z nich owłosienia.
Czułem się
dziwnie mając kompletnie gładkie nogi i pośladki, ale gdy obejrzałem się w lustrze, stwierdziłem,
że nie jedna kobieta mogłaby mi ich zazdrościć. Moja samoocena podniosła się
kiedy patrzyłem na swoje proste kolana i długie, szczupłe łydki.
Wychodząc z
łazienki, trafiłem na moment kolacji.
Luis zrobił nam spaghetti i podał do tego półwytrawne wino – dość tanie,
zważywszy na stan jego oszczędności.
- Mogłeś mi powiedzieć, że chcesz coś wypić to kupiłbym po
drodze – oznajmiłem, siadając naprzeciwko niego. Od razu wziąłem się za
jedzenie.
- Nie chciałem zawracać ci głowy – mruknął, a ja wyczułem w
jego głosie jakiś zawód.
- Świeczki nie zapalisz? – spytałem, patrząc na stół, który był przyozdobiony czerwonymi świecami.
- Jeśli chcesz… - sięgnął po zapalniczkę i podpalił knoty.
To dziwne, ale atmosfera od razu zrobiła się inna.
Po kolacji,
położyłem się na sofie. Luis uparł się, że posprząta, a ja nie miałem zamiaru
się z nim sprzeczać. Poza tym byłem wykończony staniem w kolejkach. Chłopak
usiadł koło mnie, gdy oglądałem kanał informacyjny na laptopie.
- Dlaczego jesteś zazdrosny o tego kolesia, na którego
wpadłem w kinie?
- Nie jestem o nikogo zazdrosny.
- Ale jednak zwróciłeś mi uwagę. Tak czy inaczej, to ty
pierwszy skomentowałeś jego tyłek, a nie ja – wzruszył ramionami i spojrzał za
okno, na ruchliwą ulicę.
- Chciałem zobaczyć twoją reakcję.
- Czyli jednak byłeś zazdrosny.
- Luis, proszę cię – rzuciłem dość oschle. Nie chciałem o
tym gadać. Nie miałem najmniejszej ochoty się denerwować. Chłopak skinął głową
i bacznie mi się przyjrzał.
- Ogoliłeś nogi? – zapytał z ironią w głosie. Przejechał
opuszkami palców po moich gładkich łydkach.
- Jak widać. Przeszkadzały mi.
Zainteresowany
wiadomościami, wsłuchiwałem się w zaginięcie dziewczynki. Była w wieku Niny i
od tygodnia nikt jej nie widział. Wszyscy mieli tylko nadzieję, że się
odnajdzie, ale znając życie albo już nie żyła, albo była poza granicami Anglii.
Mimowolnie zrobiło mi się smutno. Nie potrafiłem wyobrazić sobie, gdyby
ktokolwiek – broń boże – zrobiłby jakąś krzywdę mojej córce.
Z gdybań ‘’ co
by było, gdyby’’ wyrwał mnie język Luisa sunący od palców u stóp, przez łydkę,
do kolana. Drgnąłem, zawstydzony poczynaniami chłopaka. Spojrzał na mnie zza kurtyny
czarnych włosów i prowokacyjnie wysunął język, tym razem zataczając nim koła.
- C..Co ty robisz? – zapytałem, podnosząc się delikatnie.
Chłopak odparł ciche ‘’nic’’ i przejechał swym mokrym narzędziem między
palcami.
- Luis, to obrzydliwe – rzuciłem zniesmaczony. Zabrałem
swoje nogi jak najdalej od niego. Rozumiałem to, że ktoś mógł lizać lub
obdarowywać pocałunkami czyjeś łydki, ale to, co wyczyniał Luis to było po
prostu przegięcie.
- Nie sądzę, abyś miał coś do gadania, wiesz? Mam na ciebie
niezwykłą ochotę i zamierzam zrobić z tobą wszystko to, co chcę. Więc bądź
grzeczny i połóż się z powrotem.
- Jaka mężna postawa. Może jeszcze mnie zwiążesz i zerżniesz
jak dziwkę? – rzuciłem prowokacyjnie. Poczułem jak na same słowa stawałem się
twardy, a widok napalonego i stanowczego Luisa sprawiał, że miałem jeszcze
większą ochotę na konkretny i wyuzdany seks.
Chłopak złapał
mnie za podbródek i przysunąwszy się niebezpiecznie blisko, spojrzał mi w oczy.
Oblizałem wyzywająco usta, nie odwracając wzroku. Luisowi się to spodobało.
Natychmiast odrzucił mnie od siebie i przygwoździł swym ciałem do sofy. Wpił
się w moje wargi, bezlitośnie je przygryzając. Jęknąłem gardłowo, ale nie
pozostałem mu dłużny. Odwzajemniłem ostry pocałunek, przy okazji łapiąc go za
pośladki. Wbijałem w nie paznokcie, ściskałem z całych sił. Chłopak jęknął i
obaj przewróciliśmy się na podłogę. Z moich ust wyrwało się ciche ‘’ ups’’,
które po chwili zostało zagłuszone następnym, mocnym pocałunkiem.
To było takie
nagłe i spontanicznie, że obudziło we mnie zwierzęcy pociąg. Chaotycznie
dotykając ciała chłopaka przez materiał bluzki, trąciłem językiem jedną z
brodawek Luisa, a potem przygryzłem ją tak mocno, że aż wrzasnął. Odsunął mnie
od siebie dość brutalnie i bez żadnych zahamowań uderzył otwartą dłonią w
twarz. Delikatnie oszołomiony doszedłem do wniosku, że bardzo mi się to
wszystko podoba. Uśmiechnąłem się wulgarnie i znalazłem się pod Luisem.
Ostre paznokcie
kaleczyły mój tors, gdy napalony chłopak tworzył nimi nieznane wzory. Czerwone
paski kontrastowały z bielą mojej
skóry. Poddałem się mu. Był całkowicie
pewny tego, jak mocno mnie pragnął, więc dlaczego miałem mu tego zabronić?
Wygrał tę pieprzoną walkę o dominację i tym samym doprowadził mnie do szału,
gdy z całkowitym uwielbieniem mi obciągał.
Nie oszczędzałem
się. Jęknąłem raz, drugi i trzeci, aż przed samym końcem, Luis przestał.
Spojrzałem na niego spod przymglonych powiek, nie rozumiejąc dlaczego mi to
zrobił. Chłopak zaś odgarnął z twarzy swoje włosy i podszedł do walizki, w
której spakowałem jedną dziesiątą swojej garderoby. Wyjął z niej kilka krawatów
i wrócił do mnie z triumfalnym uśmiechem.
- Więc jednak? – zagaiłem, widząc że chłopak zamierza mnie
związać.
- Czasami przyda się trochę pikanterii, nie uważasz? –
mruknął, odwracając mnie na brzuch. Posłusznie podałem mu dłonie, które
następnie mocno związał.
Nie mogłem się
już doczekać momentu, w którym zszarpie moje spodnie i zajmie się porządnie
moim tyłkiem. Bycie uległym miało swoje plusy – mogłem otrzymać niesamowitą
przyjemność za samo leżenie i pojękiwanie. Moje aktualne pragnienie spełniło
się, gdy poczułem siarczyste uderzenie na swoim prawym, nagim pośladku.
Natychmiast krzyknąłem i wypiąłem swe
biodra, jakby to w ogóle miało złagodzić mój ból.
Mimo to było w tym
coś podniecającego. Płonący skrawek skóry pozwolił mi poczuć rolę uległej
osoby. Zachęcająco poruszyłem lędźwiami, błagając tym samym o coś
konkretniejszego. Kątem oka zauważyłem zadowoloną minę chłopaka, który
nawilżając swoje palce, nachylił się nade mną i wsunął we mnie pierwsze z nich.
- Dobrze ci? – szepnął pieszczotliwie. Jęknąłem z aprobatą i
rozluźniłem się pod wpływem kolistych ruchów chłopaka.
Byłem już
dostatecznie rozpalony. Pragnąłem tylko poczuć go w sobie, doświadczyć ponownie
tego uczucia, gdy ktoś twoim kosztem się spełnia.
Luis utorował
sobie drogę, wpychając go na siłę we mnie. Na początku zagryzłem mocno wargę,
czując nieprzyjemne pieczenie. Gorący penis chłopaka wsuwał się we mnie powoli,
powodując niewyobrażalny ból. Na szczęście to uczucie szybko minęło, gdy zaczął
rytmicznie poruszać biodrami.
Z każdym
pchnięciem wydawałem z siebie cichy jęk.
Moje związane dłonie zdrętwiały, ale to było pozytywne doznanie.
Pozwalało mi w końcu poczuć coś nowego, wyuzdanego i wulgarnego.
- Mocniej – mruknąłem, wypinając pośladki na tyle mocno, na
ile dałem radę. Luis prychnął tylko i wtedy poczułem się jak seks-zabawka.
Wplótł palce w
moje złote włosy i zaciskając je na nich, zmusił mnie do odchylenia głowy. Nie
mogąc oprzeć się o ręce, byłem zdany tylko na jego łaskę. Dzięki tej pozycji,
nie mogłem opanować swojego głosu, zwłaszcza wtedy, gdy Luis dynamicznie i
intensywnie rozpieprzał mi dziurkę.
Chciałem już
skończyć. Tak bardzo byłem twardy, że zapewne jeden ruch zakończyłby te całą
sprawę. Z drugiej jednak strony, nie mogłem znaleźć już odpowiednich słów do
opisania tego co czułem. Luis bez opamiętania posuwał mnie i od czasu do czasu
mogłem poczuć na swoich plecach krople potu, spływające z jego czoła. Obaj
byliśmy rozpaleni do granic możliwości.
Ciągle go
prowokowałem. Rzucałem perwersyjnymi komentarzami i prośbami, że zafundowałem
sobie poorane plecy i kilka, pokaźnych siniaków na pośladkach i udach. Dzięki
temu, że całkowicie mu się oddałem, Luis spuścił się we mnie i gwałtownie
odwrócił mnie na brzuch. Sperma ciurkiem
spłynęła mi po udach. Teraz mogła nastać w końcu moja kolej. Chłopak złapał za
trzon mojego penisa i idealnie dobranymi ruchami pozwolił mi dojść. Lepka
wydzielina wylądowała na moim podbrzuszu.
Kompletnie
oszołomiony i spełniony, odetchnąłem głośno. Chłopak rozwiązał mnie a potem
opadł na mój tors, wykończony i jakże dumny ze swojego osiągnięcia.
Dzień VI – Sobota
- Jak się czujesz? – zapytał, gdy tylko się przebudziłem. Od
razu skrzywiłem się z bólu. Pośladki piekły niemiłosiernie mocno, a nadgarstki
były otarte i pokryte osoczem.
- A jak mam się czuć, według ciebie? To chyba logiczne, ze
wspaniale, nie uważasz? – mruknąłem z uśmiechem na twarzy. Luis westchnął i
popatrzył na mnie z politowaniem, ale ja i tak wiedziałem, że był z siebie
zadowolony.
- Cieszę się – odparł i pochylił nad moim ciałem. Złożył mi
w ten sposób czuły pocałunek na ramieniu. - Muszę wyjść. Wrócę wieczorem.
- Jasne, leć. Ja pojadę do Miriam.
- W kuchni zostawiłem ci śniadanie. Weź sobie – powiedział i
zniknął za rogiem sypialni.
To
niesamowite, jak mocno go kochałem.
Wielką przykrością było jednak to, że nie mogłem mu o tym powiedzieć. Układ był
w końcu układem. Luis był przekonany, że z mojej strony był to tylko seks, więc
nie mogłem złamać zasad i wyznać prawdy.
Miriam
postarała się, aby Victor nie był obecny w domu podczas mojego przyjazdu. I
dobrze, bo gdybym go zobaczył, to nawet z zaoranym tyłkiem bym mu przyjebał. Mieszkali teraz w domku jednorodzinnym, które
posiadało garaż, własne podwórko, a nawet mały plac zabaw. Na ów placu, była
Nina z koleżankami i Dimitr, który bawił się w piaskownicy. Przeszedłem przez bramkę i, z rozczulonym
sercem, patrzyłem na jedną z
najważniejszych rzeczy na całym świecie. Nie zauważyły mnie – były tak zajęte
bieganiem i grami, że wolały nie zwracać uwagi na otaczającą ich
rzeczywistość. Nie dziwiłem im się – też
by mi się nie chciało.
Miriam wyszła na
ganek i spojrzała na mnie, uroczo się uśmiechając.
- Chodź, Nikołaj właśnie się obudził – szepnęła, aby nie
zwrócić uwagi dzieci. W gruncie rzeczy wolałbym też posiedzieć trochę sam na
sam ze swoim najmłodszym synem.
Wszedłem do domu.
Był prosty, bez zbędnego umeblowania. Na białych ścianach wisiały obrazy i
fotografie. Jedna nawet była ze mną, zrobiona podczas wspólnych wakacji w
Szkocji. Ominąłem salon, który urządzony był w stylu skandynawskim. Cała Miriam
– na pewno maczała w tym palce.
Gdy minąłem próg pokoiku
Nikołaja, o mały włos się nie rozkleiłem. Był to mały, niebieski pokoik z masą
zabawek i przyborami dla niemowlaka. Na samym środku była kołyska, a w niej –
Nikołaj. Nie wiedząc jeszcze co się wokół niego dzieje, otworzył szeroko oczka
i spojrzał na mnie. Od razu wybuchnął śmiechem i wyciągnął drobne rączki w moją
stronę. Wziąłem go ostrożnie w swoje ramiona i przytuliłem do siebie, trącając
nosem pulchniutki policzek.
W kącie pokoju
stało bujane krzesło, więc usiadłem na nim. Wpatrywałem się w piękne, niebiesko
oczy Nikołaja, a ten jak na złość zaczął bawić się kosmykami moich włosów. Z
każdym to przerabiałem. Jak Nina zdrowo nie nie pociągnęła, to Dimitr to robił.
A teraz jak Dimitr wyrósł, to Nikoś zajął jego miejsce. Ale co z tego? Przecież
liczyło się tylko to, aby każdy z nich był szczęśliwy. Ucałowałem syna w czółko
i mocno wtuliłem do siebie, zaczynając delikatnie bujać się na krześle. Oparłem
głowę o oparcie mebla i przymknąłem na chwilę oczy. Po kilku chwilach
usłyszałem chichot Miriam.
- Nawet nie wiesz jakie urocze zdjęcia wam zrobiłam –
mruknęła dumnie, pokazując mi je. Faktycznie, były słodkie. Uśmiechnąłem się do
niej i podałem jej Nikołaja.
- Wywołam je, jeśli
nie masz nic przeciwko.
- Jasne, że masz to zrobić. Są urocze.
Usłyszałem pisk – to Nina i Dimitr przyszli
do domu, aby się czegoś napić. Gdy tylko mnie zauważyli oboje zaczęli biec,
potykając się o własne nogi.
- Spokojnie! – rzuciłem, wystraszony że zaraz jedno z drugim
wyrżnie na podłogę i Bóg tylko wie, jaką wielką krzywdę mogliby sobie zrobić.
Utuliłem ich najmocniej jak mogłem i, za zgodą Miriam, zabrałem ich na spacer.
Przez całą
drogę Dima był przyklejony do mojej dłoni, a córka tylko opowiadała mi o swoich
wakacjach i o Victorze, który, co prawda, wzbudzał we mnie niesmak, ale z
relacji Niny wyglądało na to, że zrobił się miły i nawet uczył ją rysować nowych rzeczy. Syn cały czas
milczał, ale gdy tylko Nina skończyła, zaczął mówić o nowej bajce, którą
widział i o superbohaterach. Poprosił mnie też o nową zabawkę, a mając przy
sobie sporo gotówki zdecydowaliśmy wspólnie, że kupię im prezenty. Tak więc
Dimitr dostał nowego Spidermana, a Nina lalkę księżniczki, którą potem nazwała
Bella.
Pozwoliłem jej
jeszcze pochodzić i pooglądać inne zabawki, a tymczasem zostałem sam z Dimą.
Przyklęknąłem obok niego.
- Wszystko w porządku?
- Tak.
Przyjrzałem mu się dokładniej. Nie miał na ciele widocznych
sińców, ale diabli wiedzą, co może kryć się pod ubraniami.
- Victor już cię nie bije?
- Nie, zabiera mnie na spacery z mamą! – oznajmił uradowany
i przyjrzał się nowej zabawce. Skoro stwierdził, ze wszystko było w porządku,
wolałem już go nie dręczyć.
- A ty masz już jakąś dziewczynę?
- Mam, cztery – odparł spokojnie i dumnie. Otworzyłem
szerzej oczy, słysząc jego odpowiedź.
- Cztery? – wyjąkałem, nie dowierzając w to, co usłyszałem.
- Cztery. Lizzie, Alice, Megan i Katie.
Przez moment
zastanawiałem czy już miałem rujnować mu życie i uświadomić, że to jednak
trzeba mieć jedną?
Po dwugodzinnym
spacerze, wróciliśmy do mamy. Usiadłem zmęczony z salonie. Miałem wrażenie, że
moje nogi dosłownie zaraz odpadną i będę wracać
do domu korpusem. Miriam podała mi kawę na rozbudzenie i porozmawialiśmy
sobie o przyszłości naszych dzieci oraz pieniądzach, które miałem jej
przysyłać. Ale to nie było wszystko. Nina przyszła do mnie ze swoją kosmetyczną
i dobitnie mi oznajmiła, że potrzebuję makijażu, bo wyglądam ‘’fatalnie’’. Więc
wzięła swoją paletę cieni i zaczęła mazać pędzelkiem moje powieki. I policzki…
i brwi…
Widząc się w
lustrze, musiałem przyznać, że jestem piękny. Różowy cień ozdabiał moje oczy, a
podkreślone czarną kredką brwi dodawały charakteru. Czerwona szminka i rumieńce
sprawiały, że wyglądałem jak rasowa, ceniąca się dziwka. Paznokcie w kolorze
niebieskim były ‘’fenomenalne’’ (według mojej córki).
Miriam z
politowaniem pokręciła głową i gdy wychodziłem dała mi jakieś nawilżone
chusteczki, abym w samochodzie mógł zmyć dokonania Niny. Co prawda niewiele to
dało, bo i tak gdy tylko wróciłem do domu, Luis skrzywił się, a potem gardłowo
się roześmiał. Cały wieczór docinał mi, że ''jestem piękna.''
Zmywając
paznokcie acetonem, który jakimś cudem znalazł się w moim domu, w myślach
układałem sobie plan, co muszę ze sobą wziąć. Pakując po kolei ubrania, Luis
przypatrywał mi się i od czasu do czasu zerkał do pudeł. W pamiątkach znalazł kilka starych,
wyniszczonych fotografii , między innymi z okresu drugiej wojny światowej.
Bardzo zaintrygowało go zdjęcie mojego pradziadka z mężczyzną, którego uznał za
‘’kogoś znajomego’’. Gdy mi ją pokazał, zmarszczył brwi próbując przypomnieć
sobie skąd kojarzy ową twarz mężczyzny.
- To Car Rosji, idioto.
Mikołaj Romanow – burknąłem, zniesmaczony brakiem wiedzy Luisa.
- Po co ci zdjęcie cara i jakiegoś kolesia? – skrzywił się,
wciąż wpatrując się we mnie.
- To mój pradziadek.
Szczęka
chłopaka opadła na podłogę. Nie mogąc wykrztusić z siebie słowa, zerkał to na
mnie, to na zdjęcie.
- Chcesz mi powiedzieć, że…
- Tak, Mikołaj Romanow był bratem mojego pradziadka.. Ale co
z tego? I tak nie jestem zżyty z rodziną. A to, że pochodzę z tego, a nie
innego rodu – trudno, tak musiało być– mruknąłem, układając idealnie
wypracowane koszule w walizce.
- Ale.. Boże, przecież ja byłbym szczęśliwy i przede wszystkim
dumny!
- No, a ja nie jestem. Poza tym i tak ich zamordowano, a mój
pradziadek wyniósł się do Polski i tam żył. Co prawda, mój ojciec wrócił potem
na tereny Rosji, do naszego dworku pod Moskwą…
- MASZ DWOREK POD MOSKWĄ? TAKI, JAK MIELI SZLACHCICE?
- Jakoś tak wyszło.
- Boże, jebałem się z prawnuczkiem Cara Rosji – rzucił,
będąc w kompletnym szoku. Odłożył fotografię i usiadł na kanapie, wciąż mając
otwartą buzię.
- Luis, jestem tylko człowiekiem – jęknąłem z pełnym
politowaniem.
Ale dzieciak
i tak stawiał na swoim.
Pamiętnik Nastolatka
Myśl o tym, że
już jutro kończył się nasz wspólny tydzień dobijała mnie. I myśl, że będzie
przyjeżdżał do Anglii co kilka miesięcy, wcale mnie nie pocieszała. Tak długa
rozłąka... mogłaby mnie zabić. Tak bardzo go kochałem i pożądałem… był dla mnie
ucieleśnieniem marzeń. Dosłownie. Ostatnia
noc…
Spojrzałem na
świeżo wyremontowany budynek i przekroczyłem bramkę. Zadzwoniłem domofonem do
Lidii i wszedłem na górę.
- Luiiiss! – jęknęła szczęśliwie. Rzuciła się mi na szyję,
mocno się wtulając. – Dzięki, że wpadłeś. Siadaj, rozgość się! – mruknęła i w
samym szlafroku poszła do kuchni, prawdopodobnie po piwo.
Tak jak
poprosiła, usiadłem na beżowym fotelu.
Dziewczyna przyniosła alkohol i rozsiadła się zadowolona na sofie.
- Więc o czym chciałaś mi powiedzieć?
- Jesteśmy razem. Dzięki tobie!
Popatrzyłem na
nią, jak na klauna w cyrku. Lidia natychmiast pokryła się rumieńcami i
zagryzając słodko dolną wargę, wpatrywała się we mnie jak w bożka.
- Chcesz mi powiedzieć, że ty i Clayton…
- Tak!
W sumie
podejrzewałem od początku, że między nimi wytworzy się jakaś bliższa relacja.
Ale żeby tak szybko stworzyć związek? Zaledwie po tygodniu znajomości?
Kompletna przesada. Chociaż, ja i Ethan… nie byliśmy wtedy lepsi.
- Cieszę się – odparłem szczerze i zdobyłem się na uśmiech.
Temat zszedł na
mnie i na Ivo. Opowiedziałem jej wszystko co działo się od początku naszej
znajomości. Lidia była w kompletnym szoku i nie mogła w to uwierzyć.
Komentowała to w stylu ‘’Wiesz, nie
potrafiłabym pójść do łóżka z o wiele starszym mężczyzną. Nie interesują mnie
faceci, którzy są już dawno po 40… ‘’ Dodała też, że to jest niemoralne i
obrzydliwe, co mnie uraziło i spowodowało kłótnie między nami.
- Dużo myślałam o Leo – rzuciła nagle, po kilkuminutowej
ciszy między nami. Moje uszy stały się wrażliwsze na te słowa.
- I co? – zapytałem, będąc głodnym informacji o tym
chłopaku. Nadal nie dawałem za wygraną. Musiałem znać prawdę.
- Nic. Układałam w głowie milion monologów, w których ci o
nim mówiłam. Ale postanowiłam, że przekaże to prosto i bez zbędnych szczegółów.
- Więc słucham – odpowiedziałem twardo. Moje serce biło
niemiłosiernie mocno ze strachu przed tym, co zaraz miało nastąpić.
- Wiem tyle, że Leo był byłym chłopakiem Ethana. Razem
ćpali, szlajali się po klubach, opuszczonych budynkach. Handlowali
narkotykami. Robili wszystko to, co
mogli zrobić razem. I mimo, że byli ze sobą szczęśliwi to nie byli w stanie… no
wiesz. Żyć. James mówił, że z nimi było coś nie tak. Aż w końcu… postanowili
popełnić samobójstwo. Leo podobno załatwił herę i obaj, w mieszkaniu Ethana,
jeszcze na Avenue, mieli ze sobą skończyć. Złoty strzał miał załatwić wszystko.
Ale nie załatwił.
- Co to znaczy?
- To znaczy to, że… Ethan obudził się po kilku dniach przy
zwłokach swojego chłopaka. Nie udało mu się. Może wstrzyknął za mało, może
to Leo
miał z czymś problem… tak czy inaczej, próbował innych sposobów.
Podcinał sobie żyły, brał tabletki – nic. Więc stwierdził, że to bez sensu. I
gdy w końcu postanowił komuś o tym powiedzieć, padło na Marka. Podobno obaj
pozbyli się ciała Leo. Jak? Tego nie wiem, ale gdy ich złapali za handel
narkotykami, wszystko opowiedzieli policji. Wyrzuty sumienia kiedyś w końcu
muszą zeżreć cię od środka. Ethan przez długi czas ukrywał to przed nami. Dlatego, kiedy powiedział, że zrobimy
to samo z tobą, gdy się źle poczułeś wystraszyłam się. Ani ja, ani James nie
wiedzieliśmy co tak naprawdę zrobili z tym biednym chłopakiem, więc gdy tylko
się przebudziłeś… poczułam się lżej.
Oboje
zamilkliśmy. Lidia uciekała wzrokiem na butelkę stojącą obok, aż w końcu po nią
sięgnęła i porządnie się z niej napiła. Zrobiłem to samo, ponieważ nie
potrafiłem powiedzieć czegokolwiek. To nie mieściło się w głowie. Mojej głowie.
Mimowolnie poczułem się oszukany i przede wszystkim zdołowany. Wyobraziłem
sobie Ethana i Leo, leżących na łóżku w miłosnym objęciu, w agonalnym stanie…
Dzień VII – Niedziela
Chowając
twarz w zagłębiu szyi mężczyzny, poczułem jego słodkie perfumy, wymieszane z
naturalnym zapachem ciała. Kawałek po kawałku, pragnąłem Luisa. Dlatego pewnego, sierpniowego
poranka, zapomnieliśmy o wszystkim i rozpoczęliśmy wspólny, niezidentyfikowany
taniec dwóch ciał.
Wił się
pod każdym moim delikatnym ruchem.
Wypychałem subtelnie biodra, ciesząc się ostatnią wspólną intymną chwilą. Luis
wygiął się w łuk i pozwolił mi złożyć subtelny pocałunek na swoich gorących
ustach. Tonąc we wzajemnych doznaniach, uzupełnialiśmy się i oddawaliśmy się
sobie. Opuszkami palców pogładziłem jego tors, zaś on położył dłoń na moich
pośladkach i zaciskając paliczki, dał mi do zrozumienia, abym pogłębił swoje
ruchy. Jęknął cicho, gdy wykonałem jego prośbę i wygiął swoje ciało. Jego
przymglone oczy podpowiadały mi, że Luis
zagłębiał się w coraz ciemniejsze zakamarki wspólnej rozkoszy.
Byłem
szczęśliwy mogąc go rozpieszczać, nawet
w formie erotycznej ekstazy. Widok odurzonego chłopaka był najwspanialszym
doznaniem, które mogłem od niego dostać.
Po skończonym stosunku, leżeliśmy na łóżku,
w kompletnej ciszy, opatuleni pościelą i patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
Czasami któryś z nas przejechał opuszkami palców po ciele drugiego,napawając
się ostatnimi chwilami, które nam zostały. Trwaliśmy w tym, nie zwracając uwagi
na otaczający nas świat, dopóki nie rozległ się dźwięk budzika, który
jednoznacznie oznajmił koniec naszej
przygody.
- Ivo, chciałbym cię o coś zapytać… - szepnął, gdy
sprawdzałem swoje bagaże. Obejmując swoje ramię, spojrzał na mnie otwarcie. Był
blady i wyglądał na chorego.
- Co się stało?
- Po prostu dużo myślałem o nas. Będziemy się spotykać, gdy
będziesz wracał do Anglii, prawda? W końcu, na pewno będziesz chciał się
zobaczyć ze swoimi dziećmi.
- Jasne, że tak. Jeżeli tylko będę mógł, postaram się
cię uprzedzać o swoim przyjeździe –
skłamałem. I na dodatek powiedziałem to tak prawdziwie, że Luis uśmiechnął się
z wyraźną ulgą, a ja poczułem jak moje serce dosłownie rozrywa się na milion
małych kawałków. Nie mogłem dać mu fałszywej nadziei. Tylko bym go zranił,
wyjawiając swoje uczucia. Poza tym, nawet jeżeli dogadywaliśmy się, to nie
mogłem przewidzieć, co mogłoby się stać na przestrzeni następnych tygodni,
miesięcy, a nawet lat. Przez różnicę,
jaka nas dzieliła byliśmy skazani na porażkę, a tak czy inaczej Luis był
jeszcze młody. Nie do końca wiedział, czego chciał od życia. Mógł się co do
mnie pomylić, mogłem być tylko chwilową zachcianką. I choć ta myśl wyryła mi
wielką dziurę w sercu, wiedziałem, że porzucenie go było najlepszą i
najmądrzejszą decyzją, jaką mogłem podjąć. Nawet, jeśli sam miałbym cierpieć.
Ostatni raz
odwróciłem się i rozejrzałem po miejscu, w którym to wszystko się rozegrało. W
którym przeżyłem najgorsze i najlepsze momenty w życiu. Luis położył rękę na bagażu,
który trzymałem.
- Chodź już. Chce mieć to za sobą.
Skinąłem głową
i wyszedłem z mieszkania, zostawiając za sobą minione wydarzenia. Od tego
momentu będzie miejscem wspomnień dla kogoś innego.
- Zamknij oczy – szepnął. Nie był w stanie zdobyć się na
wyższy ton wypowiedzi. Przymknąłem powieki, czując na swojej szyi miękki
materiał. Luis oddał mi swój medalion. To był ostatni raz, gdy go widziałem.
Ostatni raz, gdy mogłem pochylić się i zasmakować jego wilgotnych, słodkich
warg i poczuć rozkoszny zapach jego ciała.
- To ten , który kupiłem w Hiszpanii. Chciałbym, abyś go
miał – mruknął, błądząc ustami po moich policzkach, po zakończonym pocałunku.
- Dziękuję – uśmiechnąłem się delikatnie i ostatni raz
złożyłem na jego ustach dokument swojej miłości.
Odprowadził
mnie na lotnisko. Drżącą ręką podałem wychudzonemu , wyglądem przypominającego
arlekina, mężczyźnie bilet. Ów chłopak spojrzał na mnie i sprawdził moje dane,
a potem życzył mi miłej podróży. Uśmiechnąłem się słabo i wróciłem na miejsce,
gdzie siedział Luis.
Nie odzywaliśmy
się do siebie, dopóki nie nadszedł czas mojej odprawy. Miałem ochotę go
dotknąć, chociażby musnąć opuszkami palców, zrobić cokolwiek byle by go poczuć.
Jednak zbyt duża liczba osób uniemożliwiała mi to. Poza tym jednogłośnie
stwierdziliśmy, że nie chcieliśmy się ranić pieszczotami, przed samym moim
odejściem.
- Będę na ciebie czekać – powiedział, zmuszając, by ton jego
słów był jak najbardziej naturalny.
- Wrócę – skłamałem i udusiłem w sobie krzyk rozpaczy, które
wydało serce.
Potem
odwróciłem się od niego i skierowałem się do wyjścia.
Zaraz po
starcie samolotu, poczułem jedną wielką gulę w swoim gardle i czym prędzej
poszedłem do łazienki. Spojrzałem na swoje lustrzane odbicie. Pojedyncze krople
łez zaczęły skapywać z mojej brody wprost do umywalki. Usta zaczęły się wyginać
w nieznane mi kształty aż w końcu zawyłem i opadłem na kolana. Opuszkami palców
pogładziłem naszyjnik i ozdobę w kształcie byka. To było wszystko, co mi po nim
zostało. Jedynie ornament i wspomnienia.
Nasz układ
przemienił się w miłość, której na początku nie chciałem, a za którą teraz
żałośnie łkałem.
KURWAAAAAAAAAAA PŁACZE.
OdpowiedzUsuńJa nie chce tego, no nie wiem co to ma być ale o jebane moje biedne serce :(
Tak świetnie opisana scena, że po prostu brak słów.
Liczę na jakiś zwrot akcji w epilogu...
Chciałabym jakoś dłużej skomentować ten rozdział ale po prostu nie mogę.
Rzal, bul, smutek.
Nie płacz :_; jak tak dalej pójdzie, będę musiała rozglądać się za nowym serduszkiem dla ciebie...
UsuńDziękuję, że w ogóle odważyłaś się napisać, hah!
Kc. <3
"mogłem być tylko chwilową zachcianką" od tego momentu do samego końca rycze ;c
OdpowiedzUsuńwyjechał ,,,a ja ostrzegałam XDDDD zginiesz XDD
Nie no , świetny rozdział i w ogóle ale popłakałam się więc smutek XDD
TE sceny to po prostu arcydzieło ...chciałabym widzieć twoją twarz gdy to pisałaś XD
Ivo musi wrócić bo inaczej będzie chujnia XDDD
Weny kochana czekam niecierpliwie na next ^^
Wypierdalam więc na inną galaktykę! : O
UsuńUwierz mi, nie chciałabyś xD Nie wiem, ile razy byłam w łazience podczas TYCH scen, hahahaha!
Spoko, zadzwonie do niego i zapytam co sądzi na ten temat xD
Dziękuję, mam nadzieje ze w nastepnym tygodniu uda mi się go dodać!
Kc <3
Boże...
OdpowiedzUsuńJa naprawdę płakałam.
Chciałabym to jakoś sensownie skomentować, poekscytować się tą sceną bdsm i śmiać się z tego całego makijażu, ale po końcówce nie mogę skupić się na pozytywach. No bo, Jezu, tak nie można! Cholera, po prostu nie. Sama pamiętam takie pożegnania, choć wyglądało to trochę inaczej. Tata wyjeżdżał do Norwegii do pracy i uczucie, gdy widzisz, jak ważna dla ciebie osoba przechodzi przez bramki i nieprędko ją zobaczysz... Sytuacja w pewnym sensie powtórzyła się trzy tygodnie temu, gdy musiałam zostawić wszystko i lecieć do Meksyku (i chwała wszystkim bogom tego świata, że mama zmieniła zdanie i wracam niedługo do domu). Klnę na lotniska, praktycznie zero miłych wspomnień się z nimi wiąże.
Kiedy Luis dał mu swój medalion, to... poleciało kilka łez, okay? ;__; </3 Nie czytałam jeszcze "Samotnego na wodzie", ale podobno to jedno z najsmutniejszych opowiadań w sieci. Cóż, na razie " Pianista" jest dla mnie jednym ze smutniejszych tekstów. No i, Boże, to się zaraz kończy! Jeszcze jeden rozdział! Nie wiem, co będę ze sobą wtedy robić i ile zajmie mi pozbieranie się.
Dziękuję, idę do kącika smutku.
/Adelaide
Postawie gdzieś na blogu wirtualne chusteczki, serio! ;_;
UsuńNie mogę sobie wyobrazić bólu, jaki musiałaś czuć gdy Twój tato wyjeżdzał do Norwegii. Moja rodzina zawsze jest razem i nigdy się nie rozstawaliśmy...
Aż mam ochotę zapytać z jakiego powodu jesteś w Meksyku, ale nie wypada ;_;
''Samotny na wodzie''? Będę musiała je znaleźć! Strasznie podsyciłaś nim moją ciekawość!
To ja dziękuję i najmocniej przepraszam... ;-;
Tak właściwie, to nie ma problemu. Mama miała się tu przenieść i... No, zauważyła w końcu, że nie wynika z tego nic dobrego i sobie odpuściła. No i te chusteczki to naprawdę świetny pomysł! ;__;
UsuńŚwietny rozdział. Wszyscy ryczą, ryczę i ja. Ile zostało rozdziałów do końca ?? Nawet nie żartuj z tym jednym rozdziałem :( Nie wiem jak to zrobisz ale mam nadzieję, że wyczarujesz na swojej magicznej klawiaturze SZCZĘŚLIWE zakończenie. Luis zawsze może wyjechać do Moskwy na studia. Dopiero teraz opisałaś co stało się z Leo hmmm Oby Luis nie wpadł na jakiś genialny pomysł... Ściskam gorąco i dużo pozytywnej weny Klio
OdpowiedzUsuńPrzykro mi to pisać, ale tak, został tylko jeden rozdział do końca...
UsuńA co będzie z zakończeniem? Cóż, nie mogę zdradzić szczegółów. Szczęśliwe czy nie, będzie na pewno! xD
Tak, Leo sprawił mi wielki problem... Nie wiedziałam wcześniej, że będę musiała rozwinąć jego kwestię.. to poszłam po prostu po prostej linii! ;_;
Dziękuję i pozdrawiam. Kc <3
Płaczę, płaczę, płaczę :') kocham to <3
OdpowiedzUsuń<3
UsuńNie wiem czy cie kocham czy nienawidze za to co piszesz. Na prawde mam mieszane uczucia. Z jednej strony podoba mi sie to jak piszesz a z drugiej jestem zla, ze juz koniec. Mam nadzieje, ze jeszcze bedziesz cos pisac bo chetnie przeczytam kazdy skrawek twoich wypocin. Czekam na ten ostatni i bede plakac. Moja glowa juz pracuje na pelnych obrotach by wymyslic co bedzie dalek.
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze trafiłam w twój gust, a jednocześnie jest mi przykro, że już muszę to kończyć....
UsuńCo do następnych tekstów - nie mam pojęcia czy cokolwiek będę skrobać. Już mam jeden pomysł, ale kto wie?...
Dziękuje za komentarz <3
teraz i ja żałośnie łkam
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwitaj ponownie, długo nie czytałam ze względu na brak czasu...
a co do samego rozdziału, dominujący Luis bardzo mi się podobał, Ivo się zakochał, a teraz łka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia