poniedziałek, 2 maja 2016

Rozdział XIX

 Ten rozdział dedykuje mojej znajomej, Zuzi. Dziękuję Ci za wsparcie, kruszynko. <3




   Dzień IV – Czwartek
 
    Opuszkami palców subtelnie muskałem śnieżnobiałe klawisze fortepianu, chwilowo zapominając  o otaczającym mnie świecie. Gładziłem klawiaturę paliczkami tak taktownie i uczuciowo, jakbym nie obchodził się z instrumentem, a z kochankiem, który pragnąc mojego dotyku, wiłby się pode mną, błagając o więcej pieszczot.
    Słońce wstało dziś wyjątkowo późno. Dopiero, gdy przysiadłem do gry jego pierwsze promienie przebiły się przez firanki i oświetliły salon. Świat zaczął wydawać się  zupełnie inny. Jakbym nigdy wcześniej nie zdążył uchwycić jego walorów i piękna, jakie w sobie nosił.
    Odchylając delikatnie głowę, zatraciłem się w melodii, którą grałem. Poszczególne takty rozniosły się po domu, wypełniając go swym nieprzeniknionym dźwiękiem. W trakcie mojego małego występu, poczułem jak jakieś uczucie rośnie w moim serce i powoduje większą produkcję endorfin. Kąciki mych ust uniosły się niekontrolowane i pozostały tak, dopóki nie usłyszałem JEGO.
- Ivo… - głos Luisa słodko popieścił moje uszy. Przez przymknięte oczy zdołałem zauważyć jego pół nagą sylwetkę, którą opierał o framugę drzwi prowadzących do sypialni. Zaspany, przejechał palcami po gęstych, kruczoczarnych włosach i zerknął na mnie, nie kryjąc roztargnienia i zawstydzenia. Szkarłatny rumieniec pokrył jego twarz, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Młody uchylił bladoróżowe usta, chcąc coś powiedzieć, jednak rozmyślił się z niewiadomych przyczyn.
    Wtedy byłem już pewny, że uczucie, które rozpalało moje serce,to było nic innego jak miłość do tego chłopca.

- Nauczysz mnie grać nowej melodii? – zapytał i wyciągnął się, napinając całe ciało. Uwydatnił w ten sposób swoje mięśnie, które nie były już małych rozmiarów. Byłem pewny, że ramiona miał szersze od moich. Bokserki zsunęły się odrobinę z jego bioder, ukazując moim oczom literkę V i pasmo czarnych włosów, biegnących od pępka do podbrzusza.
- A zapłacisz mi? – odpowiedziałem, wstając od instrumentu. Przybliżyłem się do Luisa i zauważyłem, że pod okiem miał charakterystyczny pieprzyk, na który nigdy przedtem nie zwracałem uwagi. Pasował mu.
      Chłopak skrzywił się brzydko i zakłopotany moim pytaniem nie wiedział co odpowiedzieć.
- No właśnie.
- Mogę zapłacić czymś innym – mruknął, wydymając usta. Znów zwróciłem uwagę na bladoróżowe wargi, które subtelnie rozchylił. Jedyne, co je łączyło to cienka nitka śliny.
- A czym? – zapytałem, nie kryjąc lubieżnego uśmiechu sugerującego, że wiedziałem, co miał na myśli.
       Luis nieco niepewnie przysunął się do mnie, przejeżdżając dłońmi po wewnętrznej stronie moich ud. Wciąż patrzył wyzywająco w moje oczy, oczekując, że również wykonam jakiś ruch. Przejechałem palcami po jego policzku, odgarniając przy okazji kosmyki niesfornych włosów. Masaż, który wykonywał stawał się intensywniejszy i pobudzający. Choć nasze usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów, Luis objął mnie w pasie i stanął na palcach. Nasze wargi złączyły się w namiętnym pocałunku.
 - Zapłata przyjęta. Usiądź na pufie – odparłem po zakończonej serii.
       Nie mogłem oderwać od niego wzroku. Pasma słońca rozświetlały jego włosy, sprawiając, że ich czarny kolor wydawał się jasnym brązem. Nos Luisa był drobny i delikatnie zadarty, co wzbudziło we mnie natychmiastową potrzebę ucałowania go. Powstrzymałem się jednak i skupiłem na muzyce, zostawiając już w spokoju jego usta, nos i te idealne kości policzkowe…
            


- Jaki film? – spytałem, gdy staliśmy przed ekranem z rozpiską filmów na dzisiejszy wieczór.
- Na pewno horror. Co powiesz na ‘’Zbaw mnie od złego’’?
- Nie mam nic przeciwko – skłamałem, idąc w stronę kasy po bilety. Nie byłem fanem horrorów i choć wiedziałem, że nie istnieją takie rzeczy jak na filmach to i tak zdarzało mi się czasem nie zmrużać oczu przez całą noc.
       Po kupnie biletu cały czas byłem wpatrzony w Luisa. Ubrany w bokserkę i krótkie bojówki prezentował się niezwykle korzystnie. Materiał, z którego wykonane były spodnie, uwidoczniały krągłe pośladki chłopaka, co machinalnie spowodowało u mnie wzwód.
       Luis wyczuł mój wzrok i obrócił się przez ramię, nie zwalniając kroku. Puścił mi oczko, ale w tym momencie z sali obok wyszedł jakiś chłopak. Luis i ów mężczyzna wpadli na siebie, a gdy to całe zamieszanie ustało – przeprosili się i posłali sobie nawzajem uśmiech, który stanowczo mi się nie spodobał. Zmrużyłem oczy i zjechałem chłopaka wzrokiem. Luis z  rumieńcami odwrócił twarz natychmiast po tym, gdy zrównałem z nim krok. Miałem wrażenie, że ukradkiem zerknął na mężczyznę, który również odwrócił się na końcu korytarza.

     Będę szczery. W tamtym momencie niezwykle się wkurwiłem. 

     Usiedliśmy w wyznaczonym dla nas rzędzie i czekaliśmy, aż miną wszystkie reklamy. Złość i zazdrość nie opuszczała mnie ani przez chwilę. Odnosiłem wrażenie, że teraz każdy gapi się na MOJEGO Luisa i  układa w głowie perwersyjne scenariusze z nim w roli głównej. Nie chciałem nic mówić młodemu o swoich spostrzeżeniach. W końcu, łączyła nas tylko fizyczna więź. Układ to układ.
     Ale nie mogłem trzymać gęby na kłódkę, kiedy ten sam chłopak wszedł na salę i zaczął poszukiwać przydzielonego mu miejsca. Jak na złość był to nasz rząd. Przepraszając ludzi, mknął w stronę fotela, które było nieopodal mnie. Oczywiście gdy omijał Luisa musiał przechodzić tyłem tak, że Lu skupił chwilowo wzrok na jego pośladkach. Odruchowo zacisnąłem pięści.
-  Fajny ma tyłek, nie? – rzuciłem, chcąc znać zdanie chłopaka.
-  Fakt – odparł i nawet bezczelnie powrócił wzrokiem na mężczyznę. – Czy to nie ten sam koleś, na którego wpadłem?
- Tak, to dokładnie ten sam – odparłem kąśliwie. Film już się zaczynał, więc odsunąłem się od Luisa i, walcząc sam ze sobą, zacisnąłem usta w wąską linię.
- Gdyby miał fajny tyłek to nie szalałbyś tak za moim… - burknąłem pod nosem, nie mogąc się powstrzymać od komentarza.
   
      Luis nie usłyszał moich żalów.

      Początek był dość spokojny. Nawet zapomniałem o sytuacji , która wydarzyła się przed chwilą i wkręciłem się w fabułę tak mocno, że gdy tylko nastąpiła pierwsza scena grozy, omal nie padłem na zawał. Mój podskok zauważył Luis, który odwrócił się w moją stronę i uniósł pytająco brwi. Wzruszyłem tylko ramionami i przetarłem twarz dłonią, chcąc pozbyć się wstydu, który sobie narobiłem.
      Gdy takie sceny robiły się coraz częstsze, starałem się przymykać oczy. Moje serce wystarczająco szybko pompowało krew ze strachu. Generalnie film pod względem historii przypadł mi do gustu, ale te sceny…
      Ciepła i delikatna dłoń Luisa musnęła mnie opuszkami palców. Zerknąłem na niego, a on na mnie, posyłając mi drobny uśmiech. Spletliśmy swoje paliczki, masując je przy tym subtelnie. Uspokoiłem się, a w głębi serca niezwykle ucieszyłem. Tak dawno nie trzymałem się  za dłonie z bliską mi osobą, że natychmiast  wkroczyłem w stan euforii.

Dzień V – Piątek

      Od samego rana stałem w masie kolejek, by załatwić wszystkie potrzebne mi dokumenty. Koszula, którą nałożyłem przykleiła się do  pleców i byłem niemal pewny, że miałem piękny, mokry wzorek na materiale. Przez chwilę nawet współczułem kobiecie stojącej za mną, ale mi przeszło, gdy demonstracyjnie poganiała młode dziewczyny pracujące za biurkiem, a potem rzucała przekleństwami, kiedy nikt nie chciał jej przepuścić. Jakiś mężczyzna zwrócił uwagę kobiecie, a ona – jak się później okazało, murzynka – zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej, wymachując przy tym rękoma, przez co jej wielki biust latał w każdą stronę. Nie bałem się, że któryś z jej długich paznokci zaora mi twarz. Szczerze, bardziej przerażała mnie wizja dostania prawego sierpowego jej  olbrzymim cyckiem.

      Modliłem się w duchu, aby w końcu wrócić do domu i spędzić resztę dnia z Luisem.

- Załatwiłeś wszystko? – zapytał, robiąc kolację. Przytargałem ze sobą dwie siatki zakupów i położyłem je na blacie kuchennym.
- Chyba tak. Mógłbyś zrobić mi herbatę? Tylko bez mleka.
- Jasne. A ty idź pod prysznic, bo śmierdzisz – mruknął, delikatnie zagryzając wargę.
- Nie podoba ci się mój męski zapach? – rzuciłem żartem, ale chłopak tylko skwitował.
- Nie.
- To idź sobie do tego pedała,  któremu tak bardzo się spodobałeś. Zapewne z wzajemnością.
      Nie wiedziałem dlaczego to powiedziałem. To po prostu się wyrwało z ust samoistnie. Luis, kompletnie oszołomiony, spojrzał na mnie i nie dowierzał mojemu zachowaniu. Zakłopotany, jak najszybciej poszedłem do kibla, nie  chcąc zaczynać nieprzyjemnej rozmowy. To był mój błąd i moje urojenia.
      Zimna woda otrzeźwiła mój umysł, ale nie zmyła wstydu. Zmarnowany, leżałem w wannie i myślałem o wszystkim innym, byle nie o tym, co zrobiłem. Przejechałem dłońmi po swoich udach i postanowiłem pozbyć się z nich owłosienia.
      Czułem się dziwnie mając kompletnie gładkie nogi i pośladki, ale  gdy obejrzałem się w lustrze, stwierdziłem, że nie jedna kobieta mogłaby mi ich zazdrościć. Moja samoocena podniosła się kiedy patrzyłem na swoje proste kolana i długie, szczupłe łydki.
      Wychodząc z łazienki, trafiłem na moment  kolacji. Luis zrobił nam spaghetti i podał do tego półwytrawne wino – dość tanie, zważywszy na stan jego oszczędności.
- Mogłeś mi powiedzieć, że chcesz coś wypić to kupiłbym po drodze – oznajmiłem, siadając naprzeciwko niego. Od razu wziąłem się za jedzenie.
- Nie chciałem zawracać ci głowy – mruknął, a ja wyczułem w jego głosie jakiś zawód.
- Świeczki nie zapalisz? – spytałem,  patrząc na stół, który był  przyozdobiony czerwonymi świecami.
- Jeśli chcesz… - sięgnął po zapalniczkę i podpalił knoty. To dziwne, ale atmosfera od razu zrobiła się inna.

       Po kolacji, położyłem się na sofie. Luis uparł się, że posprząta, a ja nie miałem zamiaru się z nim sprzeczać. Poza tym byłem wykończony staniem w kolejkach. Chłopak usiadł koło mnie, gdy oglądałem kanał informacyjny na laptopie.
- Dlaczego jesteś zazdrosny o tego kolesia, na którego wpadłem w kinie?
- Nie jestem o nikogo zazdrosny.
- Ale jednak zwróciłeś mi uwagę. Tak czy inaczej, to ty pierwszy skomentowałeś jego tyłek, a nie ja – wzruszył ramionami i spojrzał za okno, na ruchliwą ulicę.
- Chciałem zobaczyć twoją reakcję.
- Czyli jednak byłeś zazdrosny.
- Luis, proszę cię – rzuciłem dość oschle. Nie chciałem o tym gadać. Nie miałem najmniejszej ochoty się denerwować. Chłopak skinął głową i bacznie mi się przyjrzał.
- Ogoliłeś nogi? – zapytał z ironią w głosie. Przejechał opuszkami palców po moich gładkich łydkach.
- Jak widać. Przeszkadzały mi. 

       Zainteresowany wiadomościami, wsłuchiwałem się w zaginięcie dziewczynki. Była w wieku Niny i od tygodnia nikt jej nie widział. Wszyscy mieli tylko nadzieję, że się odnajdzie, ale znając życie albo już nie żyła, albo była poza granicami Anglii. Mimowolnie zrobiło mi się smutno. Nie potrafiłem wyobrazić sobie, gdyby ktokolwiek – broń boże – zrobiłby jakąś krzywdę mojej córce.
       Z gdybań ‘’ co by było, gdyby’’ wyrwał mnie język Luisa sunący od palców u stóp, przez łydkę, do kolana. Drgnąłem, zawstydzony poczynaniami chłopaka. Spojrzał na mnie zza kurtyny czarnych włosów i prowokacyjnie wysunął język, tym razem zataczając nim koła.
- C..Co ty robisz? – zapytałem, podnosząc się delikatnie. Chłopak odparł ciche ‘’nic’’ i przejechał swym mokrym narzędziem między palcami.
- Luis, to obrzydliwe – rzuciłem zniesmaczony. Zabrałem swoje nogi jak najdalej od niego. Rozumiałem to, że ktoś mógł lizać lub obdarowywać pocałunkami czyjeś łydki, ale to, co wyczyniał Luis to było po prostu przegięcie.
- Nie sądzę, abyś miał coś do gadania, wiesz? Mam na ciebie niezwykłą ochotę i zamierzam zrobić z tobą wszystko to, co chcę. Więc bądź grzeczny i połóż się z powrotem.
- Jaka mężna postawa. Może jeszcze mnie zwiążesz i zerżniesz jak dziwkę? – rzuciłem prowokacyjnie. Poczułem jak na same słowa stawałem się twardy, a widok napalonego i stanowczego Luisa sprawiał, że miałem jeszcze większą ochotę na konkretny i wyuzdany seks.
       Chłopak złapał mnie za podbródek i przysunąwszy się niebezpiecznie blisko, spojrzał mi w oczy. Oblizałem wyzywająco usta, nie odwracając wzroku. Luisowi się to spodobało. Natychmiast odrzucił mnie od siebie i przygwoździł swym ciałem do sofy. Wpił się w moje wargi, bezlitośnie je przygryzając. Jęknąłem gardłowo, ale nie pozostałem mu dłużny. Odwzajemniłem ostry pocałunek, przy okazji łapiąc go za pośladki. Wbijałem w nie paznokcie, ściskałem z całych sił. Chłopak jęknął i obaj przewróciliśmy się na podłogę. Z moich ust wyrwało się ciche ‘’ ups’’, które po chwili zostało zagłuszone następnym, mocnym pocałunkiem.
       To było takie nagłe i spontanicznie, że obudziło we mnie zwierzęcy pociąg. Chaotycznie dotykając ciała chłopaka przez materiał bluzki, trąciłem językiem jedną z brodawek Luisa, a potem przygryzłem ją tak mocno, że aż wrzasnął. Odsunął mnie od siebie dość brutalnie i bez żadnych zahamowań uderzył otwartą dłonią w twarz. Delikatnie oszołomiony doszedłem do wniosku, że bardzo mi się to wszystko podoba. Uśmiechnąłem się wulgarnie i znalazłem się pod Luisem.
       Ostre paznokcie kaleczyły mój tors, gdy napalony chłopak tworzył nimi nieznane wzory. Czerwone paski  kontrastowały z bielą mojej skóry.  Poddałem się mu. Był całkowicie pewny tego, jak mocno mnie pragnął, więc dlaczego miałem mu tego zabronić? Wygrał tę pieprzoną walkę o dominację i tym samym doprowadził mnie do szału, gdy z całkowitym uwielbieniem mi obciągał.
       Nie oszczędzałem się. Jęknąłem raz, drugi i trzeci, aż przed samym końcem, Luis przestał. Spojrzałem na niego spod przymglonych powiek, nie rozumiejąc dlaczego mi to zrobił. Chłopak zaś odgarnął z twarzy swoje włosy i podszedł do walizki, w której spakowałem jedną dziesiątą swojej garderoby. Wyjął z niej kilka krawatów i wrócił do mnie z triumfalnym uśmiechem.
- Więc jednak? – zagaiłem, widząc że chłopak zamierza mnie związać.
- Czasami przyda się trochę pikanterii, nie uważasz? – mruknął, odwracając mnie na brzuch. Posłusznie podałem mu dłonie, które następnie mocno związał.
       Nie mogłem się już doczekać momentu, w którym zszarpie moje spodnie i zajmie się porządnie moim tyłkiem. Bycie uległym miało swoje plusy – mogłem otrzymać niesamowitą przyjemność za samo leżenie i pojękiwanie. Moje aktualne pragnienie spełniło się, gdy poczułem siarczyste uderzenie na swoim prawym, nagim pośladku. Natychmiast krzyknąłem  i wypiąłem swe biodra, jakby to w ogóle miało złagodzić mój ból.
       Mimo to było w tym coś podniecającego. Płonący skrawek skóry pozwolił mi poczuć rolę uległej osoby. Zachęcająco poruszyłem lędźwiami, błagając tym samym o coś konkretniejszego. Kątem oka zauważyłem zadowoloną minę chłopaka, który nawilżając swoje palce, nachylił się nade mną i wsunął we mnie  pierwsze z nich.
- Dobrze ci? – szepnął pieszczotliwie. Jęknąłem z aprobatą i rozluźniłem się pod wpływem kolistych ruchów chłopaka.
        Byłem już dostatecznie rozpalony. Pragnąłem tylko poczuć go w sobie, doświadczyć ponownie tego uczucia, gdy ktoś twoim kosztem się spełnia.
        Luis utorował sobie drogę, wpychając go na siłę we mnie. Na początku zagryzłem mocno wargę, czując nieprzyjemne pieczenie. Gorący penis chłopaka wsuwał się we mnie powoli, powodując niewyobrażalny ból. Na szczęście to uczucie szybko minęło, gdy zaczął rytmicznie poruszać biodrami.
        Z każdym pchnięciem wydawałem z siebie cichy jęk.  Moje związane dłonie zdrętwiały, ale to było pozytywne doznanie. Pozwalało mi w końcu poczuć coś nowego, wyuzdanego i wulgarnego.
- Mocniej – mruknąłem, wypinając pośladki na tyle mocno, na ile dałem radę. Luis prychnął tylko i wtedy poczułem się jak seks-zabawka.
       Wplótł palce w moje złote włosy i zaciskając je na nich, zmusił mnie do odchylenia głowy. Nie mogąc oprzeć się o ręce, byłem zdany tylko na jego łaskę. Dzięki tej pozycji, nie mogłem opanować swojego głosu, zwłaszcza wtedy, gdy Luis dynamicznie i intensywnie rozpieprzał mi dziurkę.
       Chciałem już skończyć. Tak bardzo byłem twardy, że zapewne jeden ruch zakończyłby te całą sprawę. Z drugiej jednak strony, nie mogłem znaleźć już odpowiednich słów do opisania tego co czułem. Luis bez opamiętania posuwał mnie i od czasu do czasu mogłem poczuć na swoich plecach krople potu, spływające z jego czoła. Obaj byliśmy rozpaleni do granic możliwości.
       Ciągle go prowokowałem. Rzucałem perwersyjnymi komentarzami i prośbami, że zafundowałem sobie poorane plecy i kilka, pokaźnych siniaków na pośladkach i udach. Dzięki temu, że całkowicie mu się oddałem, Luis spuścił się we mnie i gwałtownie odwrócił mnie na brzuch.  Sperma ciurkiem spłynęła mi po udach. Teraz mogła nastać w końcu moja kolej. Chłopak złapał za trzon mojego penisa i idealnie dobranymi ruchami pozwolił mi dojść. Lepka wydzielina wylądowała na moim podbrzuszu.
        Kompletnie oszołomiony i spełniony, odetchnąłem głośno. Chłopak rozwiązał mnie a potem opadł na mój tors, wykończony i jakże dumny ze swojego osiągnięcia.         

Dzień VI – Sobota

- Jak się czujesz? – zapytał, gdy tylko się przebudziłem. Od razu skrzywiłem się z bólu. Pośladki piekły niemiłosiernie mocno, a nadgarstki były otarte i pokryte osoczem.
- A jak mam się czuć, według ciebie? To chyba logiczne, ze wspaniale, nie uważasz? – mruknąłem z uśmiechem na twarzy. Luis westchnął i popatrzył na mnie z politowaniem, ale ja i tak wiedziałem, że był z siebie zadowolony.
- Cieszę się – odparł i pochylił nad moim ciałem. Złożył mi w ten sposób czuły pocałunek na ramieniu. - Muszę wyjść. Wrócę wieczorem.
- Jasne, leć. Ja pojadę do Miriam.
- W kuchni zostawiłem ci śniadanie. Weź sobie – powiedział i zniknął za rogiem sypialni.
       To niesamowite, jak mocno go  kochałem. Wielką przykrością było jednak to, że nie mogłem mu o tym powiedzieć. Układ był w końcu układem. Luis był przekonany, że z mojej strony był to tylko seks, więc nie mogłem złamać zasad i wyznać prawdy.
      Miriam postarała się, aby Victor nie był obecny w domu podczas mojego przyjazdu. I dobrze, bo gdybym go zobaczył, to nawet z zaoranym tyłkiem bym mu przyjebał.  Mieszkali teraz w domku jednorodzinnym, które posiadało garaż, własne podwórko, a nawet mały plac zabaw. Na ów placu, była Nina z koleżankami i Dimitr, który bawił się w piaskownicy.  Przeszedłem przez bramkę i, z rozczulonym sercem, patrzyłem na  jedną z najważniejszych rzeczy na całym świecie. Nie zauważyły mnie – były tak zajęte bieganiem i grami, że wolały nie zwracać uwagi na otaczającą ich rzeczywistość.  Nie dziwiłem im się – też by mi się nie chciało.
      Miriam wyszła na ganek i spojrzała na mnie, uroczo się uśmiechając.
- Chodź, Nikołaj właśnie się obudził – szepnęła, aby nie zwrócić uwagi dzieci. W gruncie rzeczy wolałbym też posiedzieć trochę sam na sam ze swoim najmłodszym synem.
     Wszedłem do domu. Był prosty, bez zbędnego umeblowania. Na białych ścianach wisiały obrazy i fotografie. Jedna nawet była ze mną, zrobiona podczas wspólnych wakacji w Szkocji. Ominąłem salon, który urządzony był w stylu skandynawskim. Cała Miriam – na pewno maczała w tym palce.
     Gdy minąłem próg pokoiku Nikołaja, o mały włos się nie rozkleiłem. Był to mały, niebieski pokoik z masą zabawek i przyborami dla niemowlaka. Na samym środku była kołyska, a w niej – Nikołaj. Nie wiedząc jeszcze co się wokół niego dzieje, otworzył szeroko oczka i spojrzał na mnie. Od razu wybuchnął śmiechem i wyciągnął drobne rączki w moją stronę. Wziąłem go ostrożnie w swoje ramiona i przytuliłem do siebie, trącając nosem  pulchniutki policzek.
     W kącie pokoju stało bujane krzesło, więc usiadłem na nim. Wpatrywałem się w piękne, niebiesko oczy Nikołaja, a ten jak na złość zaczął bawić się kosmykami moich włosów. Z każdym to przerabiałem. Jak Nina zdrowo nie nie pociągnęła, to Dimitr to robił. A teraz jak Dimitr wyrósł, to Nikoś zajął jego miejsce. Ale co z tego? Przecież liczyło się tylko to, aby każdy z nich był szczęśliwy. Ucałowałem syna w czółko i mocno wtuliłem do siebie, zaczynając delikatnie bujać się na krześle. Oparłem głowę o oparcie mebla i przymknąłem na chwilę oczy. Po kilku chwilach usłyszałem chichot Miriam.
- Nawet nie wiesz jakie urocze zdjęcia wam zrobiłam – mruknęła dumnie, pokazując mi je. Faktycznie, były słodkie. Uśmiechnąłem się do niej i podałem jej Nikołaja.
- Wywołam je, jeśli  nie masz nic przeciwko.
- Jasne, że masz to zrobić. Są urocze.
     Usłyszałem pisk – to Nina i Dimitr przyszli do domu, aby się czegoś napić. Gdy tylko mnie zauważyli oboje zaczęli biec, potykając się o własne nogi.
- Spokojnie! – rzuciłem, wystraszony że zaraz jedno z drugim wyrżnie na podłogę i Bóg tylko wie, jaką wielką krzywdę mogliby sobie zrobić. Utuliłem ich najmocniej jak mogłem i, za zgodą Miriam, zabrałem ich na spacer.
     Przez całą drogę Dima był przyklejony do mojej dłoni, a córka tylko opowiadała mi o swoich wakacjach i o Victorze, który, co prawda, wzbudzał we mnie niesmak, ale z relacji Niny wyglądało na to, że zrobił się miły i nawet  uczył ją rysować nowych rzeczy. Syn cały czas milczał, ale gdy tylko Nina skończyła, zaczął mówić o nowej bajce, którą widział i o superbohaterach. Poprosił mnie też o nową zabawkę, a mając przy sobie sporo gotówki zdecydowaliśmy wspólnie, że kupię im prezenty. Tak więc Dimitr dostał nowego Spidermana, a Nina lalkę księżniczki, którą potem nazwała Bella.
      Pozwoliłem jej jeszcze pochodzić i pooglądać inne zabawki, a tymczasem zostałem sam z Dimą. Przyklęknąłem obok niego.
- Wszystko w porządku?
- Tak.
Przyjrzałem mu się dokładniej. Nie miał na ciele widocznych sińców, ale diabli wiedzą, co może kryć się pod ubraniami.
- Victor już cię nie bije?
- Nie, zabiera mnie na spacery z mamą! – oznajmił uradowany i przyjrzał się nowej zabawce. Skoro stwierdził, ze wszystko było w porządku, wolałem już go nie dręczyć.
- A ty masz już jakąś dziewczynę?
- Mam, cztery – odparł spokojnie i dumnie. Otworzyłem szerzej oczy, słysząc jego odpowiedź.
- Cztery? – wyjąkałem, nie dowierzając w to, co usłyszałem.
- Cztery. Lizzie, Alice, Megan i Katie.
       Przez moment zastanawiałem czy już miałem rujnować mu życie i uświadomić, że to jednak trzeba mieć jedną?
       Po dwugodzinnym spacerze, wróciliśmy do mamy. Usiadłem zmęczony z salonie. Miałem wrażenie, że moje nogi dosłownie zaraz odpadną i będę wracać  do domu korpusem. Miriam podała mi kawę na rozbudzenie i porozmawialiśmy sobie o przyszłości naszych dzieci oraz pieniądzach, które miałem jej przysyłać. Ale to nie było wszystko. Nina przyszła do mnie ze swoją kosmetyczną i dobitnie mi oznajmiła, że potrzebuję makijażu, bo wyglądam ‘’fatalnie’’. Więc wzięła swoją paletę cieni i zaczęła mazać pędzelkiem moje powieki. I policzki… i brwi…
      Widząc się w lustrze, musiałem przyznać, że jestem piękny. Różowy cień ozdabiał moje oczy, a podkreślone czarną kredką brwi dodawały charakteru. Czerwona szminka i rumieńce sprawiały, że wyglądałem jak rasowa, ceniąca się dziwka. Paznokcie w kolorze niebieskim były ‘’fenomenalne’’ (według mojej córki).
       Miriam z politowaniem pokręciła głową i gdy wychodziłem dała mi jakieś nawilżone chusteczki, abym w samochodzie mógł zmyć dokonania Niny. Co prawda niewiele to dało, bo i tak gdy tylko wróciłem do domu, Luis skrzywił się, a potem gardłowo się roześmiał. Cały wieczór docinał mi, że ''jestem piękna.''
      Zmywając paznokcie acetonem, który jakimś cudem znalazł się w moim domu, w myślach układałem sobie plan, co muszę ze sobą wziąć. Pakując po kolei ubrania, Luis przypatrywał mi się i od czasu do czasu zerkał do pudeł.  W pamiątkach znalazł kilka starych, wyniszczonych fotografii , między innymi z okresu drugiej wojny światowej. Bardzo zaintrygowało go zdjęcie mojego pradziadka z mężczyzną, którego uznał za ‘’kogoś znajomego’’. Gdy mi ją pokazał, zmarszczył brwi próbując przypomnieć sobie skąd kojarzy ową twarz mężczyzny.
- To Car Rosji, idioto.  Mikołaj Romanow – burknąłem, zniesmaczony brakiem wiedzy Luisa.
- Po co ci zdjęcie cara i jakiegoś kolesia? – skrzywił się, wciąż wpatrując się we mnie.
- To mój pradziadek.
      Szczęka chłopaka opadła na podłogę. Nie mogąc wykrztusić z siebie słowa, zerkał to na mnie, to na zdjęcie.
- Chcesz mi powiedzieć, że…
- Tak, Mikołaj Romanow był bratem mojego pradziadka.. Ale co z tego? I tak nie jestem zżyty z rodziną. A to, że pochodzę z tego, a nie innego rodu – trudno, tak musiało być– mruknąłem, układając idealnie wypracowane koszule w walizce.
- Ale.. Boże, przecież ja byłbym szczęśliwy i przede wszystkim dumny!
- No, a ja nie jestem. Poza tym i tak ich zamordowano, a mój pradziadek wyniósł się do Polski i tam żył. Co prawda, mój ojciec wrócił potem na tereny Rosji, do naszego dworku pod Moskwą…
- MASZ DWOREK POD MOSKWĄ? TAKI, JAK MIELI SZLACHCICE?
- Jakoś tak wyszło.
- Boże, jebałem się z prawnuczkiem Cara Rosji – rzucił, będąc w kompletnym szoku. Odłożył fotografię i usiadł na kanapie, wciąż mając otwartą buzię.
- Luis, jestem tylko człowiekiem – jęknąłem z pełnym politowaniem.

         Ale dzieciak i tak stawiał na swoim.

     Pamiętnik Nastolatka

     Myśl o tym, że już jutro kończył się nasz wspólny tydzień dobijała mnie. I myśl, że będzie przyjeżdżał do Anglii co kilka miesięcy, wcale mnie nie pocieszała. Tak długa rozłąka... mogłaby mnie zabić. Tak bardzo go kochałem i pożądałem… był dla mnie ucieleśnieniem marzeń. Dosłownie. Ostatnia  noc…
     Spojrzałem na świeżo wyremontowany budynek i przekroczyłem bramkę. Zadzwoniłem domofonem do Lidii i wszedłem na górę.
- Luiiiss! – jęknęła szczęśliwie. Rzuciła się mi na szyję, mocno się wtulając. – Dzięki, że wpadłeś. Siadaj, rozgość się! – mruknęła i w samym szlafroku poszła do kuchni, prawdopodobnie po piwo.   
     Tak jak poprosiła,  usiadłem na beżowym fotelu. Dziewczyna przyniosła alkohol i rozsiadła się zadowolona na sofie.
- Więc o czym chciałaś mi powiedzieć?
- Jesteśmy razem. Dzięki tobie!
     Popatrzyłem na nią, jak na klauna w cyrku. Lidia natychmiast pokryła się rumieńcami i zagryzając słodko dolną wargę, wpatrywała się we mnie jak w bożka.
- Chcesz mi powiedzieć, że ty i Clayton…
- Tak!
      W sumie podejrzewałem od początku, że między nimi wytworzy się jakaś bliższa relacja. Ale żeby tak szybko stworzyć związek? Zaledwie po tygodniu znajomości? Kompletna przesada. Chociaż, ja i Ethan… nie byliśmy wtedy lepsi.
- Cieszę się – odparłem szczerze i zdobyłem się na uśmiech.
      Temat zszedł na mnie i na Ivo. Opowiedziałem jej wszystko co działo się od początku naszej znajomości. Lidia była w kompletnym szoku i nie mogła w to uwierzyć. Komentowała to w stylu  ‘’Wiesz, nie potrafiłabym pójść do łóżka z o wiele starszym mężczyzną. Nie interesują mnie faceci, którzy są już dawno po 40… ‘’ Dodała też, że to jest niemoralne i obrzydliwe, co mnie uraziło i spowodowało kłótnie między nami.
- Dużo myślałam o Leo – rzuciła nagle, po kilkuminutowej ciszy między nami. Moje uszy stały się wrażliwsze na te słowa.
- I co? – zapytałem, będąc głodnym informacji o tym chłopaku. Nadal nie dawałem za wygraną. Musiałem znać prawdę.
- Nic. Układałam w głowie milion monologów, w których ci o nim mówiłam. Ale postanowiłam, że przekaże to prosto i bez zbędnych szczegółów.
- Więc słucham – odpowiedziałem twardo. Moje serce biło niemiłosiernie mocno ze strachu przed tym, co zaraz miało nastąpić.
- Wiem tyle, że Leo był byłym chłopakiem Ethana. Razem ćpali, szlajali się po klubach, opuszczonych budynkach. Handlowali narkotykami.  Robili wszystko to, co mogli zrobić razem. I mimo, że byli ze sobą szczęśliwi to nie byli w stanie… no wiesz. Żyć. James mówił, że z nimi było coś nie tak. Aż w końcu… postanowili popełnić samobójstwo. Leo podobno załatwił herę i obaj, w mieszkaniu Ethana, jeszcze na Avenue, mieli ze sobą skończyć. Złoty strzał miał załatwić wszystko. Ale nie załatwił.
- Co to znaczy?
- To znaczy to, że… Ethan obudził się po kilku dniach przy zwłokach swojego chłopaka. Nie udało mu się. Może wstrzyknął za mało, może to  Leo  miał z czymś problem… tak czy inaczej, próbował innych sposobów. Podcinał sobie żyły, brał tabletki – nic. Więc stwierdził, że to bez sensu. I gdy w końcu postanowił komuś o tym powiedzieć, padło na Marka. Podobno obaj pozbyli się ciała Leo. Jak? Tego nie wiem, ale gdy ich złapali za handel narkotykami, wszystko opowiedzieli policji. Wyrzuty sumienia kiedyś w końcu muszą zeżreć cię od środka. Ethan przez długi czas ukrywał to przed  nami. Dlatego, kiedy powiedział, że zrobimy to samo z tobą, gdy się źle poczułeś wystraszyłam się. Ani ja, ani James nie wiedzieliśmy co tak naprawdę zrobili z tym biednym chłopakiem, więc gdy tylko się przebudziłeś… poczułam się lżej.
     Oboje zamilkliśmy. Lidia uciekała wzrokiem na butelkę stojącą obok, aż w końcu po nią sięgnęła i porządnie się z niej napiła. Zrobiłem to samo, ponieważ nie potrafiłem powiedzieć czegokolwiek. To nie mieściło się w głowie. Mojej głowie. Mimowolnie poczułem się oszukany i przede wszystkim zdołowany. Wyobraziłem sobie Ethana i Leo, leżących na łóżku w miłosnym objęciu, w agonalnym stanie…

Dzień VII – Niedziela

       Chowając twarz w zagłębiu szyi mężczyzny, poczułem jego słodkie perfumy, wymieszane z naturalnym zapachem ciała. Kawałek po kawałku, pragnąłem Luisa. Dlatego pewnego, sierpniowego poranka, zapomnieliśmy o wszystkim i rozpoczęliśmy wspólny, niezidentyfikowany taniec dwóch ciał.
       Wił się pod  każdym moim delikatnym ruchem. Wypychałem subtelnie biodra, ciesząc się ostatnią wspólną intymną chwilą. Luis wygiął się w łuk i pozwolił mi złożyć subtelny pocałunek na swoich gorących ustach. Tonąc we wzajemnych doznaniach, uzupełnialiśmy się i oddawaliśmy się sobie. Opuszkami palców pogładziłem jego tors, zaś on położył dłoń na moich pośladkach i zaciskając paliczki, dał mi do zrozumienia, abym pogłębił swoje ruchy. Jęknął cicho, gdy wykonałem jego prośbę i wygiął swoje ciało. Jego przymglone oczy  podpowiadały mi, że Luis zagłębiał się w coraz ciemniejsze zakamarki wspólnej rozkoszy.
       Byłem szczęśliwy mogąc go rozpieszczać,  nawet w formie erotycznej ekstazy. Widok odurzonego chłopaka był najwspanialszym doznaniem, które mogłem od niego dostać.
       Po skończonym stosunku, leżeliśmy na łóżku, w kompletnej ciszy, opatuleni pościelą i patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Czasami któryś z nas przejechał opuszkami palców po ciele drugiego,napawając się ostatnimi chwilami, które nam zostały. Trwaliśmy w tym, nie zwracając uwagi na otaczający nas świat, dopóki nie rozległ się dźwięk budzika, który jednoznacznie oznajmił koniec naszej  przygody.

- Ivo, chciałbym cię o coś zapytać… - szepnął, gdy sprawdzałem swoje bagaże. Obejmując swoje ramię, spojrzał na mnie otwarcie. Był blady i wyglądał na chorego.
- Co się stało?
- Po prostu dużo myślałem o nas. Będziemy się spotykać, gdy będziesz wracał do Anglii, prawda? W końcu, na pewno będziesz chciał się zobaczyć ze swoimi dziećmi.
- Jasne, że tak. Jeżeli tylko będę mógł, postaram się cię  uprzedzać o swoim przyjeździe – skłamałem. I na dodatek powiedziałem to tak prawdziwie, że Luis uśmiechnął się z wyraźną ulgą, a ja poczułem jak moje serce dosłownie rozrywa się na milion małych kawałków. Nie mogłem dać mu fałszywej nadziei. Tylko bym go zranił, wyjawiając swoje uczucia. Poza tym, nawet jeżeli dogadywaliśmy się, to nie mogłem przewidzieć, co mogłoby się stać na przestrzeni następnych tygodni, miesięcy, a nawet lat.  Przez różnicę, jaka nas dzieliła byliśmy skazani na porażkę, a tak czy inaczej Luis był jeszcze młody. Nie do końca wiedział, czego chciał od życia. Mógł się co do mnie pomylić, mogłem być tylko chwilową zachcianką. I choć ta myśl wyryła mi wielką dziurę w sercu, wiedziałem, że porzucenie go było najlepszą i najmądrzejszą decyzją, jaką mogłem podjąć. Nawet, jeśli sam miałbym cierpieć.
      Ostatni raz odwróciłem się i rozejrzałem po miejscu, w którym to wszystko się rozegrało. W którym przeżyłem najgorsze i najlepsze momenty w życiu. Luis położył rękę na bagażu, który trzymałem.
- Chodź już. Chce mieć to za sobą.
      Skinąłem głową i wyszedłem z mieszkania, zostawiając za sobą minione wydarzenia. Od tego momentu będzie miejscem wspomnień dla kogoś innego.

- Zamknij oczy – szepnął. Nie był w stanie zdobyć się na wyższy ton wypowiedzi. Przymknąłem powieki, czując na swojej szyi miękki materiał. Luis oddał mi swój medalion. To był ostatni raz, gdy go widziałem. Ostatni raz, gdy mogłem pochylić się i zasmakować jego wilgotnych, słodkich warg i poczuć rozkoszny zapach jego ciała.      
- To ten , który kupiłem w Hiszpanii. Chciałbym, abyś go miał – mruknął, błądząc ustami po moich policzkach, po zakończonym pocałunku.
- Dziękuję – uśmiechnąłem się delikatnie i ostatni raz złożyłem na jego ustach dokument swojej miłości.

       Odprowadził mnie na lotnisko. Drżącą ręką podałem wychudzonemu , wyglądem przypominającego arlekina, mężczyźnie bilet. Ów chłopak spojrzał na mnie i sprawdził moje dane, a potem życzył mi miłej podróży. Uśmiechnąłem się słabo i wróciłem na miejsce, gdzie siedział Luis.
       Nie odzywaliśmy się do siebie, dopóki nie nadszedł czas mojej odprawy. Miałem ochotę go dotknąć, chociażby musnąć opuszkami palców, zrobić cokolwiek byle by go poczuć. Jednak zbyt duża liczba osób uniemożliwiała mi to. Poza tym jednogłośnie stwierdziliśmy, że nie chcieliśmy się ranić pieszczotami, przed samym moim odejściem.
- Będę na ciebie czekać – powiedział, zmuszając, by ton jego słów był jak najbardziej naturalny.
- Wrócę – skłamałem i udusiłem w sobie krzyk rozpaczy, które wydało serce.
        Potem odwróciłem się od niego i skierowałem się do wyjścia.

       Zaraz po starcie samolotu, poczułem jedną wielką gulę w swoim gardle i czym prędzej poszedłem do łazienki. Spojrzałem na swoje lustrzane odbicie. Pojedyncze krople łez zaczęły skapywać z mojej brody wprost do umywalki. Usta zaczęły się wyginać w nieznane mi kształty aż w końcu zawyłem i opadłem na kolana. Opuszkami palców pogładziłem naszyjnik i ozdobę w kształcie byka. To było wszystko, co mi po nim zostało. Jedynie ornament i wspomnienia.

       Nasz układ przemienił się w miłość, której na początku nie chciałem, a za którą teraz żałośnie łkałem.

15 komentarzy:

  1. KURWAAAAAAAAAAA PŁACZE.
    Ja nie chce tego, no nie wiem co to ma być ale o jebane moje biedne serce :(
    Tak świetnie opisana scena, że po prostu brak słów.
    Liczę na jakiś zwrot akcji w epilogu...
    Chciałabym jakoś dłużej skomentować ten rozdział ale po prostu nie mogę.
    Rzal, bul, smutek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie płacz :_; jak tak dalej pójdzie, będę musiała rozglądać się za nowym serduszkiem dla ciebie...
      Dziękuję, że w ogóle odważyłaś się napisać, hah!
      Kc. <3

      Usuń
  2. "mogłem być tylko chwilową zachcianką" od tego momentu do samego końca rycze ;c
    wyjechał ,,,a ja ostrzegałam XDDDD zginiesz XDD
    Nie no , świetny rozdział i w ogóle ale popłakałam się więc smutek XDD
    TE sceny to po prostu arcydzieło ...chciałabym widzieć twoją twarz gdy to pisałaś XD
    Ivo musi wrócić bo inaczej będzie chujnia XDDD
    Weny kochana czekam niecierpliwie na next ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypierdalam więc na inną galaktykę! : O
      Uwierz mi, nie chciałabyś xD Nie wiem, ile razy byłam w łazience podczas TYCH scen, hahahaha!
      Spoko, zadzwonie do niego i zapytam co sądzi na ten temat xD
      Dziękuję, mam nadzieje ze w nastepnym tygodniu uda mi się go dodać!
      Kc <3

      Usuń
  3. Boże...
    Ja naprawdę płakałam.
    Chciałabym to jakoś sensownie skomentować, poekscytować się tą sceną bdsm i śmiać się z tego całego makijażu, ale po końcówce nie mogę skupić się na pozytywach. No bo, Jezu, tak nie można! Cholera, po prostu nie. Sama pamiętam takie pożegnania, choć wyglądało to trochę inaczej. Tata wyjeżdżał do Norwegii do pracy i uczucie, gdy widzisz, jak ważna dla ciebie osoba przechodzi przez bramki i nieprędko ją zobaczysz... Sytuacja w pewnym sensie powtórzyła się trzy tygodnie temu, gdy musiałam zostawić wszystko i lecieć do Meksyku (i chwała wszystkim bogom tego świata, że mama zmieniła zdanie i wracam niedługo do domu). Klnę na lotniska, praktycznie zero miłych wspomnień się z nimi wiąże.
    Kiedy Luis dał mu swój medalion, to... poleciało kilka łez, okay? ;__; </3 Nie czytałam jeszcze "Samotnego na wodzie", ale podobno to jedno z najsmutniejszych opowiadań w sieci. Cóż, na razie " Pianista" jest dla mnie jednym ze smutniejszych tekstów. No i, Boże, to się zaraz kończy! Jeszcze jeden rozdział! Nie wiem, co będę ze sobą wtedy robić i ile zajmie mi pozbieranie się.
    Dziękuję, idę do kącika smutku.
    /Adelaide

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postawie gdzieś na blogu wirtualne chusteczki, serio! ;_;
      Nie mogę sobie wyobrazić bólu, jaki musiałaś czuć gdy Twój tato wyjeżdzał do Norwegii. Moja rodzina zawsze jest razem i nigdy się nie rozstawaliśmy...
      Aż mam ochotę zapytać z jakiego powodu jesteś w Meksyku, ale nie wypada ;_;
      ''Samotny na wodzie''? Będę musiała je znaleźć! Strasznie podsyciłaś nim moją ciekawość!
      To ja dziękuję i najmocniej przepraszam... ;-;

      Usuń
    2. Tak właściwie, to nie ma problemu. Mama miała się tu przenieść i... No, zauważyła w końcu, że nie wynika z tego nic dobrego i sobie odpuściła. No i te chusteczki to naprawdę świetny pomysł! ;__;

      Usuń
  4. Świetny rozdział. Wszyscy ryczą, ryczę i ja. Ile zostało rozdziałów do końca ?? Nawet nie żartuj z tym jednym rozdziałem :( Nie wiem jak to zrobisz ale mam nadzieję, że wyczarujesz na swojej magicznej klawiaturze SZCZĘŚLIWE zakończenie. Luis zawsze może wyjechać do Moskwy na studia. Dopiero teraz opisałaś co stało się z Leo hmmm Oby Luis nie wpadł na jakiś genialny pomysł... Ściskam gorąco i dużo pozytywnej weny Klio

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi to pisać, ale tak, został tylko jeden rozdział do końca...
      A co będzie z zakończeniem? Cóż, nie mogę zdradzić szczegółów. Szczęśliwe czy nie, będzie na pewno! xD
      Tak, Leo sprawił mi wielki problem... Nie wiedziałam wcześniej, że będę musiała rozwinąć jego kwestię.. to poszłam po prostu po prostej linii! ;_;
      Dziękuję i pozdrawiam. Kc <3

      Usuń
  5. Płaczę, płaczę, płaczę :') kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem czy cie kocham czy nienawidze za to co piszesz. Na prawde mam mieszane uczucia. Z jednej strony podoba mi sie to jak piszesz a z drugiej jestem zla, ze juz koniec. Mam nadzieje, ze jeszcze bedziesz cos pisac bo chetnie przeczytam kazdy skrawek twoich wypocin. Czekam na ten ostatni i bede plakac. Moja glowa juz pracuje na pelnych obrotach by wymyslic co bedzie dalek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, ze trafiłam w twój gust, a jednocześnie jest mi przykro, że już muszę to kończyć....
      Co do następnych tekstów - nie mam pojęcia czy cokolwiek będę skrobać. Już mam jeden pomysł, ale kto wie?...
      Dziękuje za komentarz <3

      Usuń
  7. Hej,
    witaj ponownie, długo nie czytałam ze względu na brak czasu...
    a co do samego rozdziału, dominujący Luis bardzo mi się podobał, Ivo się zakochał, a teraz łka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń