niedziela, 24 kwietnia 2016

Rozdział XVIII


                                Mój tydzień z Luisem

Dzień I – Poniedziałek

- Jest minuta po północy…

    Wstałem z kanapy i subtelnie, kołysząc biodrami , poszedłem w stronę sypialni. Luis uniósł brwi, zdziwiony moim zachowaniem, ale mimowolnie oblizał wargi koniuszkiem języka. Przystając w progu, zerknąłem na niego zza ramienia. Chłopak szybko wyłapał moją propozycję, bo gdy znikłem w sypialni, spowitej mrokiem, Luis był tuż za mną.
    Najpierw poczułem jego oddech na szyi, który przyjemnie popieścił mnie po skórze, a potem gorące usta, które z czułością musnęły jej skrawek. Dreszczyk podniecenia przeszył mnie od połowy pleców do karku. Wzdrygnąłem się, odchylając głowę do tyłu. Dłonie Luisa objęły mnie w pasie i pomasowały podbrzusze, powodując pierwsze drgnięcia pod bokserkami.
- Nie wczuwaj się tak – szepnąłem, zwinnie odwracając się do niego. Nonszalancko zarzuciłem ręce na jego szyję i otarłem się o jego krocze. Niewinny uśmieszek nie schodził z mojej twarzy.
- Niby dlaczego? – zapytał, nieco zdziwiony, jednak zamknąłem mu usta długim i bardzo dogłębnym pocałunkiem, dając mu do zrozumienia, że tej nocy to on będzie ofiarą.
    Na początku zaczął się wyrywać  i wiercić pod ciężarem mojego ciała, gdy naparłem na niego. Jednak nie minęło kilka chwil, gdy zrezygnował z tej opcji, najwidoczniej uświadamiając sobie fakt, że byłem silniejszy.
    Popchnąłem go w stronę łóżka. Luis wziął głęboki oddech i spod przymglonych oczu, rozglądał się po pokoju. Wybrzuszenie w jego spodniach było już bardzo widoczne i prawdopodobnie osiągnęło swój limit.
    Sięgnąłem do pierwszej szuflady komody, stojącej koło łóżka. Wcześniej postarałem się załatwić wszystko, co przydałoby się nam na ten wspólnie spędzany czas. Prezerwatywy i lubrykant wylądowały koło zdezorientowanego i napalonego Luisa.
- Co to?... – mruknął, marszcząc czoło. W momencie, gdy wziął opakowanie gumek, skorzystałem z okazji i okrakiem usiadłem na jego biodrach. -… prezerwatywy wydłużające stosunek… - gdy to przeczytał, uśmiechnął się, lekko wyśmiewając mój zakup. Nie zraziło mnie to.
- Nie zamierzam poprzestać na dwudziestu minutach. No, w porywie do trzydziestu…. – odparłem, rozpinając po kolei guziki koszuli. Niedbale rzuciłem ją na krzesło, stojące nieopodal i doskonale czując pod sobą naprężonego penisa chłopaka,  wykonałem kilka nieprzyzwoitych ruchów. Luis nabrał gwałtownie powietrza w płuca i zaskoczony, ale i zadowolony patrzył na mnie lubieżnie.
   Nie byłem tak spięty, jak ostatnio. Teraz, kiedy ‘’legalnie’’ mogłem go posiąść, nie miałem żadnych oporów przed robieniem tak nagannych wręcz czynności. Co więcej, takie wyuzdane zachowanie sprawiało mi przyjemność.
   Palcami wodziłem po policzku chłopaka. Gdy subtelnie uchylił usta, wsunąłem mu dwa z nich do środka. Zręczny i wilgotny język natychmiast opatulił je, podnosząc mi ciśnienie krwi.
- O tak… liż je – Pomyślałem, przymykając oczy. – Wezmę cię dziś tak, jak chcę…

   Z trudem przełknąłem ślinę. Podniecenie zaczęło mroczyć mój umysł.

   Zachłannie rozpiąłem zamek w jego spodniach, zdejmując je do połowy ud. Chciwie złapałem za trzon przyrodzenia chłopaka, zaczynając wykonywać dynamiczne ruchy dłonią. Luis wygiął się w delikatny łuk  z przyjemności, jaką mu dawałem. Ale to nie był koniec. Wsunąłem go sobie prawie całego do ust. Tak po prostu, chciałem to zrobić. Chciałem zakrztusić się nim, poczuć ten specyficzny smak i strukturę.
  Traciłem nad sobą kontrolę. Wyzywająco patrzyłem prosto w zielone oczy Luisa. Był zszokowany i wiedziałem w nim tę mieszaninę różnych uczuć. Bo kto by się po mnie spodziewał takich zachowań?
  Ponownie zachłysnąłem się nim, gdy cały wylądował w moich ustach. Luis jęknął donośnie, zaciskając pięści na pościeli. Ten jęk, przepełniony perwersyjną przyjemnością był kluczowy dla moich następnych poczynań.
  Jednym ruchem ściągnąłem z niego ubranie. Zawstydzony, przewrócił się na brzuch i schował purpurową twarz za kosmykami włosów.
- Wypnij się – rozkazałem, sprzedając mu siarczystego klapsa w tyłek. Biodra Luisa leniwie uniosły się, ukazując moim oczom idealnie wydepilowaną skórę. Uśmiechnąłem się sam do siebie, zadowolony z tego kuszącego widoku.
  Momentalnie przyssałem się do jego prawego pośladka. Druga dłoń ścisnęła lewą stronę, podczas gdy ja kończyłem trzecią bądź czwartą malinkę. Luis niespokojnie kołysał biodrami i jęczał w materiał pościeli. Bardzo podobał mi się jego głos. Czysty i nasączony prawdziwymi doznaniami.
  Sięgnąłem po lubrykant.  Zaciekawiony chłopak, zerknął na mnie zza kołdry. Widząc, jak nawilżam swoje palce wzdrygnął się. Nie wiedziałem czy z przyjemności, jaką mu zaraz miałem zaoferować czy z zwykłego strachu.
 - Ivo.. –jęknął, gdy pierwsze palce delikatnie poszerzały jego wnętrze. Zaciskał się wokół moich opuszków, walcząc ze swoim ciałem. Po kilkunastu kolistych ruchach w środku, poczułem jak się rozluźnia.
- Jestem gotowy… - szepnął, wspinając się na łokcie. Spojrzał na mnie, napalony do granic możliwości. W sumie, sam nie byłem w lepszej sytuacji. Zrzuciłem z siebie wszystkie zbędne ubrania, przewracając go ponownie na plecy. Nic z tego nie rozumiejąc, Luis pytająco uniósł brwi.
- Chcę na ciebie patrzeć – uzasadniłem mu swoją decyzję. Zawstydzony chłopak rozchylił swoje uda. Oblizałem usta na ten widok. Sięgnąłem po prezerwatywę i po nałożeniu jej…
…Wsunąłem się w niego.
    Przywitało mnie nieziemskie ciepło i ‘’dziewicze’’ wnętrze. Luis rozchylił usta w  niemym jęku, więc wykorzystałem to do pocałunku.
   W splocie naszych ciał, leniwie poruszałem biodrami, nadając tej chwili odrobinę romantyczności. Całowaliśmy się powoli, zatracając się w swym smaku.
   Gdy tylko Luis przyzwyczaił się do mnie, pozwoliłem rozegrać to wszystko brutalniej. Złapałem go za uda i rozchyliłem je do granic możliwości chłopaka. Młody uśmiechnął się do mnie  z tak proszącą miną, że nie potrafiłem mu odmówić. Moje ruchy zaczęły być ostrzejsze i głębsze, co spowodowało lawinę jęków, krzyków i Bóg wie, czego. Raz cofał biodra, raz wychodził mi naprzeciw. Wierzgał cały czas, aż w końcu zdecydowałem przytrzymać go w pasie, bo utrudniał mi robotę.
   Dyszałem bardzo głośno z wysiłku, ale nie zamierzałem się poddawać. Od czasu do czasu sam pojękiwałem, zwłaszcza wtedy, gdy Luis był wypięty w moim kierunku. Widząc malinki i zarysy siniaków na jego pośladkach, dostawałem mocniejszą dawkę podniecenia. Bez opamiętania, biłem go po pośladkach i wręcz brutalnie przytrzymywałem. Podobało mi się. To był  rodzaj seksu, który preferowałem. Gorący, treściwy i z nutą przemocy.
   Skończyliśmy nad ranem. Luis rozchwianym krokiem poszedł do łazienki się umyć, gdy jakimś dziwnym przypadkiem trysnąłem na jego twarz. Spełniony, położyłem się krzyżem na łóżku. Choć byłem cały mokry, to wiedziałem, że za nic nie wstanę.  Nie czułem połowy swoich mięśni, moje powieki były ciężkie, a ja sam marzyłem tylko o jednym – śnie trwającym co najmniej dziesięć godzin.

                                                           ***

- Luis, wstawaj – powiedziałem, próbując obudzić chłopaka. Było wpół do czwartej, a ja planowałem pojechać na Oxford Street i porozglądać się. Chłopak wyciągnął się mamrocząc coś pod nosem. Spojrzał na mnie spod zaspanych powiek i leniwie podniósł się na łokciach.
- Luis, proszę.  Chcę wyjść, wiec ogarnij swój tyłek i chodź ze mną – westchnąłem pod nosem, zgarniając ubrania młodego i podając mu je.
- Luzik, już wstaję – ziewnął demonstracyjnie, biorąc swoje ciuchy. Zerknąłem na jego posiniaczone pośladki i mimowolnie zagryzłem wargę. Byłem z siebie niezwykle dumny.
     Kazałem zejść Luisowi na dół, podczas gdy ja sprawdzałem piąty raz czy na pewno wszystko ze sobą wziąłem. Gdy zamykałem drzwi, moja pięćdziesięcioletnia sąsiadka, ubrana w zwiewną sukienkę, podlewała kwiaty na klatce. Na mój widok, posłała mi jednoznaczny uśmiech. Wiedziałem, co chciała mi przez to przekazać, więc tylko skuliłem głowę i z delikatnym rumieńcem jak najszybciej zszedłem po schodach.
- Co chcesz kupić? – zapytał, gdy wsiadłem razem z nim do auta.
- Jeszcze nie wiem. Chcę porozglądać się po sklepach, może na coś fajnego trafię.
- Może Primark? – zapytał, a ja parsknąłem pod nosem.
- Nie kupuję tam ubrań. Wystarczy, że raz skusiłem się na koszulę, to po dwóch miesiącach użytkowania stała się zwykłą szmatą, którą potem Miriam wycierała kurze – Luis wytrzeszczył na mnie oczy – Żartujesz,  zawsze tam robiłem zakupy…

    Odpowiedziałem mu pełnym politowania uśmiechem.

   Zaparkowaliśmy samochód i ruszyliśmy do  pierwszego sklepu, jakim był Next. Przywitało nas chłodne powietrze, co ostudziło nasze ciała. Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo i odetchnęliśmy z ulgą. Dzisiejszy dzień był parny i w moim przypadku, nawet stojąc w cieniu, potrafiłem się spocić jak świnia.
   Rozejrzałem się  powierzchownie po lokalu, jednak nic szczególnego nie wpadło mi w oko. Podszedłem do działu z koszulami i poprzeglądałem je wybiórczo.
   Od czasu do czasu zerkałem na Luisa. Tak, czułem się za niego odpowiedzialny, więc gdy chociażby na chwilę znikł z mojego pola widzenia, serce podskakiwało mi ze strachu aż do gardła, i zostawało tam, dopóki go nie odnalazłem.
   Pochodziłem jeszcze po sklepie i wybrałem jedną parę spodni i koszulę w kratę, z łatami na łokciach. Głową wskazałem Luisowi przebieralnie, więc młody poszedł za mną.
- Co wybrałeś? – zapytał, gdy zdejmowałem z siebie bluzkę. Pokazałem mu ciuchy, które wziąłem,  a Luis pokiwał głową na boki, z zniesmaczoną miną. – Było tyle ładnych ciuchów, a ty wybrałeś akurat takie. – skwitował, biorąc metkę. Widząc cenę, pobladł.
- Dziękuję za doradztwo, ale teraz sio mi stąd.
- Nie mogę popatrzeć, jak się przebierasz?
- Nie.
- … przecież wczoraj widziałem cię… -  nie dałem mu skończyć. Zasłoniłem kotarę i  przebrałem się.
    Zrezygnowałem z zakupu. Miałem wrażenie, że wyglądam śmiesznie i nietaktownie. Więc wyparowałem szybko z młodym ze sklepu i poszliśmy do kilku następnych.
    W John Lewis byłem zdecydowany i pewny swojego wyboru. Szara bluzka, z trójkątnym wycięciem na klatce piersiowej idealnie na mnie pasowała. A co najważniejsze – kryła mój brzuch, więc znów byłem ‘’szczupły’’.
    Luis pierwszy raz uznał, że wyglądam przystojnie i żebym się nawet nie zastanawiał.

   Więc się nie zastanawiałem.

- Ivo, chodź – mruknął i zaczął iść w stronę sklepu z grami. Wzruszyłem ramionami, podążając za nim.
     Luis od razu podbiegł do wielkiej półki z napisem ‘’Nowości’’. Przystanąłem obok niego, przyglądając się poszczególnym tytułom, a kilka z nich nawet wziąłem w dłoń. Pobieżnie przeczytałem opisy, zerkając kątem oka na zafascynowanego Luisa.
- Red Dead Redemption. Boże, tyle na to czekałem -  jęknął podekscytowany. Nawet pogłaskał opakowanie koniuszkiem palców, co mnie rozbawiło.
- O czym to jest? – zapytałem, nawet zaciekawiony pozycją, którą tak zachwycał się chłopak.
- O kolesiu, który kiedyś był bandytą. Akcja rozgrywa się na dzikim zachodzie i trzeba zabijać ludzi, z którymi kiedyś bohater współpracował.
- I pomyśleć, że ja w twoim wieku grałem w Donkey Kong…. – westchnąłem, ale i uśmiechnąłem się na to wspomnienie.
- A co to? – zapytał, nadal nie odrywając wzroku od gry. – Jezu, co ja bym dał żeby w to zagrać…
- Taki fan gier, a nie wie, co to klasyk - zaśmiałem się. – Musisz wchodzić po takim rusztowaniu i omijać przeszkody rzucane przez Donkey Konga. Gdy dochodziłeś na sam szczyt, musiałeś ratować Lady.
- Serio? Ale słabe…  - skomentował, co nawet uraziło moją dumę.
- Słabe? To był hit. Nie znasz się i tyle. Za moich czasów nie było gier o zabijaniu i znęcaniu się nad innymi – mruknąłem, odstawiając na półkę grę. W sumie, gdy o tym pomyślałem, zachciało mi się zagrać. – W domu ci z resztą pokażę.
- Okej.
      Wyszliśmy ze sklepu. Luis, zawiedziony ucichł, więc do samochodu wracaliśmy w ciszy.
- Chcesz coś zjeść? – zapytałem, wkładając wszystkie zakupy do bagażnika. Luis pomarudził chwilę, ale potem wpadł na genialny pomysł.
- Ugotujmy coś razem.
      Tak więc, pojechaliśmy do hipermarketu i kupiliśmy wszystko, co było potrzebne na obiad. I co nie było, również.  Zgrzewka piwa i masa słodyczy wylądowały w koszyku, które po powrocie do domu musieliśmy rozpakować.
- Wiesz… boję się trochę o ten obiad. Na pewno umiesz to zrobić?
- Co jest trudnego w lasagne?  - uniósł zdziwiony brwi i zdjął koszule. Mieszkanie na ostatnim piętrze było katorgą w tak upalne dni. Dach się nagrzewał i robił z domu saunę.
      Zrobiłem to, co kazał. Pokroiłem cebulę i czosnek oraz pomidory, przy okazji podjadając czekoladki.
- W ogóle, to jak się czujesz po wczorajszym?
- Boli mnie jak cholera – odparł, krojąc ser na równe plasterki. – Ale spokojnie. Odwdzięczę się.
- Czyżby? – spojrzałem na niego, nie wierząc w jego słowa. Luis zdmuchnął kilka czarnych włosów, które padły mu na twarz i odłożył nóż na ladę.  Przysunął się do mnie niebezpiecznie blisko. Przez moment popatrzyliśmy sobie w oczy, a potem złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Chłopak wpił się w moje usta, sprawiając, że zrobiłem się jeszcze bardziej gorący niż przedtem. Objąłem jego szyję i mocno wtuliłem się w jego ciało, podczas gdy Luis bawił się moimi pośladkami. Syknąłem z bólu kilka razy, gdy wbił paznokcie zbyt mocno w skórę.
- Dobra, młody –odwróciłem głowę i delikatnie odsunąłem go od siebie. – Wiem, że mój osobisty urok przyciąga cię jak magnes, ale jestem strasznie głody.
     Luis prychnął prosto w moją twarz i cofnął się, wracając do przygotowywania obiadu.

     Na swój sposób, jego mina była urocza.

    Wieczorem położyliśmy się plackiem na lodowatej podłodze i odpaliliśmy laptopa.
- Może pojedziemy nad jezioro? Jutro też ma być tak parnie – westchnął, otwierając zimne piwo.
- A gdzie proponujesz? Bo jak tak pomyślę, to w okolicach Londynu nie ma żadnych plaż.
- Jest. I to bardzo blisko. Mało ludzi w ogóle o nim wie, więc prawdopodobnie będziemy sami…
    Wiedziałem, o czym pomyślał. W sumie, pomyślałem o tym samym. Puściłem mu oczko, a Luis kilka razy poruszył brwiami.
   W między czasie pokazałem mu Donkey Konga. Wkręcił się w to tak mocno, że nawet nie docierało do niego to, o czym mówiłem. Więc dałem mu spokój i posprawdzałem  wszystkie nieprzeczytane wiadomości , a potem wziąłem się za czytanie książki. 

             Tak właśnie minął mi pierwszy dzień z Luisem.

 Dzień II – Wtorek

- To gdzie mam skręcić teraz?
- W prawo. A potem po prostu jedz cały czas prosto. Tam dalej będzie las, w który skręcisz a potem już będziemy przy jeziorku – powiedział zadowolony z siebie.
      Mimo porannej godziny, temperatura w samochodzie przekraczała 27 stopni. Wszystkie okna w samochodzie były otwarte, więc obaj poczuliśmy się lżejsi.
      Nie mogłem doczekać się momentu, w którym zanurkuję w zimnej wodzie, a potem położę się na trawie, obok Luisa. Przy nim nie myślałem o niczym, co do tej pory mnie trapiło. Czułem się wolny, a dzięki naszemu układowi, wiedziałem, że mogę pozwolić sobie na wszystko.
    Postąpiłem zgodnie ze wskazówkami chłopaka. Po półgodzinnej wędrówce, ujrzałem upragnione jezioro nad brzegiem lasu. Luis miał rację – na dzikiej plaży nie było nikogo oprócz nas. Równie dobrze, mogliśmy rozebrać się do naga. I tak nikt by nas nie zobaczył.
    Rozłożyłem ręczniki na trawie, oraz włączyłem radio w samochodzie, aby zabić tę ciszę. Luis zdjął z siebie wszystko, prócz bokserek i wskoczył do wody.

    Po kilku chwilach, zrobiłem to samo.

    Zanurzyłem się cały w mackach zimnej wody i poczułem natychmiastową ulgę. Przemyłem twarz, rozpuściłem włosy… i zobaczyłem, że Luis zniknął.
     Na początku pomyślałem, że złapał go skurcz i nie mógł wypłynąć na powierzchnię. A może w ogóle nie umiał pływać? Serce dygotało mi ze strachu, a w gardle powstała jedna wielka gula, która uniemożliwiała mi przełykanie.
   Rozglądałem się gorączkowo, dopóki nie usłyszałem jego głosu – debil popłynął na sam środek, co prawda niewielkiego, jeziora i zadowolony machał do mnie. Zamknąłem oczy, przeklinając  w myślach. Odczekawszy kilka chwil, popłynąłem do niego, nieco spokojniejszy.
- Nigdy więcej mi tego nie rób – syknąłem przez zęby i odgarnąłem wszystkie włosy do tyłu.
- A co zrobiłem? – zapytał niewinnie, odpływając kilka metrów dalej.
- Nie znikaj tak nagle. Zdenerwowałem się…
    I dopiero teraz pomyślałem, co by było gdyby Luisowi coś się stało. Przed oczami miałem milion różnych sytuacji, w których ktoś robi mu krzywdę. Co bym wtedy zrobił? Poczułem jak kręci mi się w głowie, a w dole brzucha powstaje jednej wielki kłębek nerwów i zmartwień.
    Z moich myśli, wyrwał mnie Luis, który ochlapał mnie wodą.
- Już nie bądź taki troskliwy. Nic mi się nie stanie – mruknął, rozbawiony moim przejęciem. Parsknąłem tylko podpływając do niego.
- Drwisz ze mnie, ponieważ się o ciebie boję?
- A zawsze się o mnie bałeś?
- Tak – szepnąłem, gdy przypomniałem sobie wszystkie trudne momenty, jakie przeżywał chłopak. Od problemów z Lilith, samo okaleczania się i innych spraw, do spotkania z Ethanem. Choć między nami było różnie, to zawsze gdzieś w głębi ciała, myślałem o nim.
Uśmiech znikł z twarzy chłopaka. Na jego miejsce wkroczyło zawstydzenie i poczucie winy. Szybko wybiłem mu to z głowy, gdy ochlapałem go wodą.
     Wodna sprzeczka trwała bardzo długo. Gdy oddałem mu wygraną, zacząłem płynąć do brzegu. Muzyka z samochodu stawała się głośniejsza, więc wiedziałem, że jestem coraz bliżej.
     Mokrzy, położyliśmy się na ręcznikach. Żar słońca był już do zniesienia – teraz przyjemnie ogrzewał nasze ciała, które spletliśmy razem.

- Jestem zmęczony – rzuciłem, gdy zaczęliśmy się zbierać. Luis ziewnął i wyciągnął się ostentacyjnie, przytakując mi.
     Wsiedliśmy do samochodu, upewniając się , że o niczym nie zapomnieliśmy i ruszyliśmy drogą powrotną.
    Czułem na sobie wzrok Luisa, który bez żadnych skrupułów wpatrywał się we mnie. Pytająco uniosłem brew, na co chłopak beż żadnych zahamowań mruknął:
- Czy ktoś kiedykolwiek obciągnął ci pod czas prowadzenia samochodu?
- Nie, a chcesz być pierwszy? – zapytałem kąśliwie. Pytanie zadane przez Luisa odrobinę mną wstrząsnęło. Między innymi dlatego, że nigdy nie rozmawialiśmy o takich rzeczach i choć teraz mogliśmy robić i mówić, co chcieliśmy to i tak nie byłem przyzwyczajony.
Dłoń chłopaka wylądowała na moim udzie i z wyczuciem zaczęła je masować. Przełknąłem ślinę, czując jak palce Luisa przemknęły w górę, do krocza. Umiejętnie podniósł mi ciśnienie krwi, sprawiając, że miałem ochotę wsadzić go gdziekolwiek, byle by poczuć ulgę.
   Chłopak odpiął pasy i przysunął się bliżej, zwinnie rozpinając moje spodnie. Wzrokiem zacząłem szukać miejsca, w którym mógłbym chwilowo zaparkować. Nie chciałem trafić na jakiś gapiów, więc skręciłem w jakaś poboczną dróżkę.
- Dlaczego się zatrzymałeś? – zapytał, zsuwając mi bokserki. Pech chciał, że dostał penisem prosto w policzek.
- Nie będę prowadził podczas obciągania. Zwariowałeś? – powiedziałem, próbując zdusić w sobie śmiech.

   Luis westchnął tylko i wywrócił oczami.

  Najpierw drażnił się ze mną, zanurzając go w ustach i wyjmując naprzemiennie. Potem samym językiem przejechał od nasady, po jego koniec i wsunął go całego do buzi. Kąciki moich ust delikatnie się uniosły na ten widok. Też lubiłem się drażnić, więc gdy ponowił swoje ruchy, wsunąłem palce w jego krucze włosy i zmusiłem go do przytrzymania całego penisa w ustach. Luis zakrztusił się, i próbował wyrwać się spod presji, jaką mu dałem. Gdy pozwoliłem mu odetchnąć, zachłysnął się powietrzem i spojrzał na mnie z wyrzutem. Wzruszyłem tylko ramionami, a zdeterminowany chłopak w końcu wziął się do roboty.
   Aż jęknąłem, gdy z potworną szybkością zaczął ruszać głową. Już nie wspominałem o języku, który z perfekcją zataczał koła na samym czubku, w najwrażliwszej strefie.
  Wypchnąłem bardziej biodra, chcąc dać mu większe pole do popisu, a sam oparłem głowę o fotel i wzdychałem za każdym, idealnie dobranym ruchem – czyli praktycznie cały czas.
- Połkniesz? – zapytałem, czując, jak dochodzę. Młody nie przestawał pracować, więc uznałem to za ‘’tak’’.
   Zamknąłem więc oczy, i wyobrażając sobie to i owo, wystrzeliłem wprost w jego wilgotne wnętrze. Natychmiast poczułem się rozluźniony i mile potraktowany. Luis odchylił się i z wulgarną miną, otworzył  usta, pokazując mi moją spermę na jego języku. Potem z niezwykle podniecającym wyrazem twarzy, połknął wszystko i oblizał usta.
Tak dumny i zadowolony z siebie, opadł na siedzenie i uśmiechał się cały czas, podczas drogi powrotnej.


               W tak przyjemnej atmosferze, minął mi drugi dzień z Luisem.

Dzień III – Środa

   Zawsze myślałem, że środa to tylko dzień tygodnia. Dzień jakże nudny i pospolity. Dzień taki sam jak inne dni. Dzień, w którym wstajesz rano, idziesz do toalety, przebierasz się i wychodzisz wykonywać nałożone na ciebie obowiązki. Dzień, niewyróżniający się niczym szczególnym.
   Bo w końcu, każdy dzień i każda środa jest tylko wymiarem czasu, przybliżającym datę twojego marnego i jakże żałosnego końca.
   Dlatego żyjąc z takim myśleniem, nie spodziewałem się czegoś wyjątkowego. Człowiek, który stracił wszystko, nie jest w stanie funkcjonować normalnie. Zwłaszcza, jak ma pełną czterdziestkę na karku.
   Więc dlaczego, do kurwy nędzy stałem nad śpiącym Luisem i nie mogłem wyjść z zachwytu? Dlaczego moje serce płonęło w piersiach i stapiało wszystkie żebra tym cudownym uczuciem, jakim była  miłość?
   Przeczesałem palcami mokre włosy, nie odrywając wzroku od chłopaka. Luis drgnął i  skulił się na łóżku, co wydawało mi się niezwykle urocze. Uśmiechnąłem się i przykucnąłem przy nim, opierając głowę o materac.
   Choć od dawna miałem ku niemu nienaturalne skłonności, to wiedziałem że wynikają one wyłącznie z fizyczności. Nie kochałem  charakteru chłopaka, ani sposobu, w jaki żył. Kochałem tylko ciało i pożądałem go na każdej płaszczyźnie. I choć  przejmowałem się nim, podczas tych wszystkich, przykrych wydarzeń, właśnie teraz uświadomiłem sobie, że to wcale nie była zwykła grzeczność.

       To był prolog w książce, którą było moje serce.

16 komentarzy:

  1. Wiedziałam, że Luis nie może się przyzwyczajać. Ivo jest jednak idealnym seme, nie ma co. Kurcze, ta scena była taka... krew z nosa?

    "- Dobra, młody –odwróciłem głowę i delikatnie odsunąłem go od siebie. – Wiem, że mój osobisty urok przyciąga cię jak magnes, ale jestem strasznie głody." - Nie tylko na niego tak działasz, człowieku! Kocham tego gościa o taaak bardzo. Chyba będzie trzeba zrobić z nim art. Poczekam ze dwa miesiące na tablet i coś się wymyśli ( ͡° ͜ʖ ͡°) Chociaż chyba Lu pójdzie na pierwszy ogień, już mam nawet pomysł na ten art.

    Wypad nad jezioro to też całkiem niezły pomysł. Pamiętam, jak na wakacjach wypłynęłam tak sobie na środek jeziora, a mój "najświętszy crush ever" siedział sobie na pomoście i wpatrywał się jakoś tak melancholijnie w horyzont xD Potem się okazało, że nie umie pływać ;-;
    Ale, chwila... On też jest ode mnie starszy! Przypadek? Nie sądzę ( ͡° ͜ʖ ͡°)
    A tak serio, to Ivo jest absolutnie cudowny, kiedy się tak martwi. Nie wiem czy wolę to jego seksowne wcielenie, czy może właśnie to. Grunt, że go kocham! Później jeszcze ta akcja w samochodzie akdghfskaxk = ̄ω ̄= Luis to jednak perwersyjne dziecko ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    No i jakże emocjonalna końcówka, drodzy państwo!
    ongokochaongokochaongokocha
    Boże, zawsze to wiedziałam! ♥
    Nie ma tak łatwo, nie zostawi go teraz! Ty i on mielibyście wtedy kłopoty z armią skrzywdzonych nastolatek xD *zbiera chętnych do armii* Ale tak z drugiej strony, czekam na troszkę dramy później. Chociażby z matką młodego, bo przecież musi się kiedyś dowiedzieć. Ach, teraz tylko czekać (*¯︶¯*)
    Mówiłam już, że Cię kocham? No to Cię kocham.
    /Adelaide

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Laska, nie masz pojęcia co czułam, pisząc tę scenę seksu XD Po spojrzeniu na siebie w lustrze, byłam cała czerwona na policzkach i przez kilka godzin zastanawiałam się, czy chce to publikować.
      Ivo jest słodki. Kurwa, kocham go tak samo mocno jak ty, ale mam ostatnio wrażenie, że zrobił sie cholernie nudny. Taki bez życia, bez charakteru. Kompletna postać, która nic nie wnosi w to opko XD i mi smutno :-;
      Z tym jeziorkiem to ogólnie ciekawa historia. Bo patrząc na mapę Anglii, okazało się, że nie ma żadnych zbiorników wodnych wokół Londynu. Albo to ja jestem ślepa, nie wiem XD no ale, tak sobie ich wyobrażałam nad wodą, wiesz jakieś macanki, pływanie, zabawa... i chyba ładnie mi to wyszło xD

      Końcówka.. jezu, zajęła mi ona chyba 10 minut XD Serio, więcej jebałam się w tymi akcjami w sklepie i nad jeziorkiem, niz z środą. Środa to chyba mój ulubiony dzień od teraz XD
      I proszę mi tu nie grozić! Ja coś wymyśle, drama na 100% jeszcze będzie xD
      I tak jeszcze 2 rozdziały i koniec romansu między nimi... taki spojler ;_;

      Kocham tak samo mocno, dziękuję i wielbię ! <3

      Usuń
  2. Jesu jesu. Jak ja kocham to opowiadanie!!! Ta końcówka mnie tak rozczuliła,że właśnie ryczę nad płatkami. Pamiętaj! Nie bądź taka krytyczna wobec siebie bo ten rozdział (jak i każdy na tym blogu) jest po prostu cudowny. Kurczę, teraz nie wyobrażam sobie rozstania z Ivo i Lu. To opowiadanie stało się moim ulubionym (tak,jesteś na czele TOP 5) i to wcale nie przez seksownego Ivo lubiącego brutalny seks XD Wiem,nie umiem pisać komentarzy (dwa już mi się usunęły) ale i tak życzę weny. I dobrej bety XDD
    PS: Niby piszemy na fb ale czytając ten rozdział poczułam jakiś wewnętrzny obowiązek żeby skomentować to opo xD
    PS2: Chyba czytam w Twoich myślach, bo ja wiedziałam o tym wyjeździe i o tym,że Ivo sie zakocha 8))))
    ~Twój Stalker :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, jejku, jejku świetne!
    Ile bym dała, za taki tydzień jaki mają Ivo i Luis, hahaha.
    W ogóle zawszę nie mogę się nadziwić jak ty świetnie wszystko opisujesz.
    Nie wierzę, że zostały już tylko 2 rozdziały, smutek, ból i rozpacz, chociaż wiem, że to nieuniknione. A JA TAK STRASZNIE ICH POKOCHAŁAM, NOOO.
    Ale cóż weny życzę na ostatnie już rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
      E tam, tydzień jak tydzień. Szczerze, nie jestem z niego zadowolona... W OGOLE MI ŹLE, MAM WRAŻENIE ZE TO OPOWIADANIE TAK TOTALNIE ZJEBAŁAM :_:
      Szczerze, ja też nie. Dwa rozdziały... zastanawiam się, czy będą długie. Cóż, pora robić rozpiskę na te dwa ostatnie rozdziałki, ehh :_;
      Dziękuję raz jeszcze!
      Może moje zakończenie nie będzie.. aż tak chujowe jak mi się wydaje xDDDD
      Kc <3

      Usuń
    2. Zjebałaś to opowiadanie? Zjebane to było na samym początku (pamiętam te nieszczęsne działy) ale później jak już tamto usunęłaś i zaczęłaś od nowa to jest milion razy lepiej.
      No oby były długie, heloł to ostatnie rozdziały..

      Usuń
    3. Ja nie wiem, jaki demon zła mnie zmusił do tamtej historii xD BOŻE MYŚLAŁAM ŻE UMRĘ JAK JE PRZECZYTAŁAM JAKIŚ MIESIĄC TEMU XD
      Swoją drogą, początek i środek tego, tez mi się kurwa nie podoba.
      Chyba mam deprechę jakąś i brak wiary w siebie. Motywacji z resztą też xD
      Dzięki, że dałaś mi następną szansę tak w ogóle :D

      Usuń
    4. To chyba ja dziękuję za opowiadanie, które nie jest rakiem i można w jakiś sposób brać inspirację XDDD Ej no nie wiem jak mogę Cię zmotywować :( Nie czytaj swoich już napisanych rozdziałów, bo zawsze coś się znajdzie niefajnego, tylko bierz się za kolejny! Pamiętaj - to ma być zabawa!

      Usuń
  4. O MÓJ BOŻE!!!!
    Jak mogło mi uciec to ,że dodałaś rozdział?!! No hańba mi i tyle XD.
    O takkk, zaczęłam piszczeć na cały dom jak tylko przeczytałam początek ... (moi sąsiedzi muszą uważać mnie za chorą psychicznie)
    Jejku jejku jejjjjjj to co robisz jest zajebiste
    I wogle Ivo kocha Luisa i koniec XDDDDD
    No po prostu kyaaaa
    Ale pamiętaj jeśli Ivo wyjedzie ...to ja Cie znajdę XDDD
    Weny życzę bo to ważne XD
    Nie mogę się doczekać następnego ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdarza się każdemu, spokojnie!
      Ok, przyznaje ci rację - kocha go XD
      Nie zabijaj mnie. Proszę.
      Dziękuje za wene, mam takiego doła ostatnio... wczoraj czytalam swoje pierwsze wpisy i mnie taki żal ogarnął, że szkoda gadać hahahahaha
      Pracuje nad następnym! Dzieki 19 rozdziałowi olałam klasówkę z historii :)))
      Nie warto było, kurwa nie warto xD
      Kc <3

      Usuń
  5. KOCHAM CIĘ XD
    Wspaniałe
    jak zwykle
    Opisy. Jesteś w mojej mocnej malutkiej grupce osób, które robią najlepsze opisy miejsc, zdarzeń, wyglądów i wszystkiego innego! Kiedy opisujesz, można sobie dokładnie wyobrazić jak wszystko wygląda. Nie jest ich za dużo lub za mało, w sam raz! Oraany, 2 rozdziały
    222222222222222222222222222
    Powodzenia!!! Weny! Kyaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JA CIĘ TEŻ, MIŁOOOŚĆĆĆ ROŚNIEEE WOKÓŁŁ NAAASSSS!!
      Dziękuję
      Jak zwykle :D
      Serio aż tak podobają ci się moje opisy? Boże, no duma mnie rozpiera w takim razie. bede musiała je wzbogacić, jak tak!
      Aby wszystko było lepsze... I jeszcze lepsze...
      DZIĘKUJĘ KOCHAM CAŁYM SERDUSZKIEM <3

      Usuń
  6. Sama końcówka rozdziału wooow. Boska jesteś i tyle w temacie !!! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    och wypad nad jezioro, Ivo martwi się o niego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń