Cisza przerywana od czasu do czasu
głuchym stukotem dochodzącym z ulicy Whitehall, ciągnęła się w nieskończoność. Bałem się wydać z
siebie jakikolwiek dźwięk, aby nie zdenerwować mężczyzny, który leżał w
bezruchu na obitej brązową skórą sofie.
Ivo nawet nie drgnął, gdy popiół z wypalonego
papierosa spadł na jego nagi tors, prawdopodobnie delikatnie przypalając mu
skórę. Był głęboko pochłonięty rozmyślaniem o sprawach, których jedynie mogłem
się domyślać. Wzrok nauczyciela utkwił w
pustej przestrzeni na suficie, a rozczochrane włosy napuszyły się, sprawiając,
że w każdy kosmyk zostało ‘’tchnięte życie’’, bo owe pasma były skierowane we
wszystkie strony świata. Pomyślałem sobie o groteskowości tejże sytuacji. Nawet
kąciki moich ust drgnęły niezauważalnie.
Skuliłem się w
fotelu, nie odrywając wzroku od Ivo. To wszystko było takie niezręczne. Choć od
wielu miesięcy pisałem scenariusze, marząc o
nim, to teraz poczułem się zawiedziony. Gdzie podziała się aura
namiętności? Czy przypadkiem nie powinno być tak, że dwoje kochanków pragnących
się nawzajem nawet po stosunku dalej czują niedosyt i muszą się uzupełniać
dodatkowymi pieszczotami? Jeśli tak właśnie powinno być to dlaczego Ivo leżał
na kanapie i nie miał najmniejszego zamiaru wypowiedzieć chociaż jednego słowa?
Pasmo bujnych
blond włosów ozdabiało klatkę piersiową nauczyciela, która unosiła się i
opadała, leniwie wciągając powietrze do płuc. Nadal nie oderwał wzroku od
tańczących cieni na suficie.
Choć nie dał tego po sobie poznać, intuicja
podpowiedziała mi, że był niespokojny i sfrustrowany tym co wydarzyło się
miedzy nami.
Oparłem głowę o swoje kolana. Ta
cisza była okropna.
- Ivo, powiedz coś…
- Po co? – usłyszałem tubalny głos
nauczyciela. Serce ze strachu zatłukło mi w piersiach.
- Ponieważ lubię twój głos… -
szepnąłem tak cicho, że przez moment zdawało mi się, że wcale nie
wypowiedziałem tego głupiego zdania. Niestety, myliłem się. Ivo spojrzał na
mnie dziwnie, przez co poczułem jak oblewam się szkarłatnym rumieńcem. Chwilę potem
schowałem twarz w swoich kolanach. Ciche westchnienie mężczyzny wprowadziło
mnie w jeszcze większe zażenowanie.
- Ile musimy trwać w tej ciszy?
Ivo… - wyjęknąłem błagalnym tonem. Nie mogłem tego wytrzymać. Z każdą mijającą
sekundą czułem presję czasu. Zaczęło we mnie wzrastać niepotrzebne napięcie
emocjonalne. Nauczyciel tym razem nic
nie odpowiedział. Wyrzucił peta do popielniczki i wyciągnął do mnie dłoń ozdobioną
grubymi żyłami.
- Chodź spać.
- Ale…
- Po prostu chodź – powiedział
niespokojnie, łypiąc na mnie spode łba. Wydawało mi się, że wcale tego nie
chciał. Jakby moja obecność tutaj zmuszała go do tego czynu. Wstałem, łapiąc
się dłoni mężczyzny. Uścisnął mocno moją rękę i stanowczo zaprowadził mnie do
sypialni, gdzie obaj położyliśmy się na niedużym
materacu. Nie było bata, abyśmy w czasie układania się nie otarli się o siebie
z kilkanaście razy. Już nie chodziło o to, że byliśmy kompletnie nadzy, bo
wstyd przeszedł mi w momencie, gdy kochaliśmy się w salonie.
Odwróciłem się w
jego stronę. Ivo leżał na plecach z ręką ułożoną pod głową. Znów nastało długie
niezręczne milczenie.
- Żałujesz? – wymsknęło mi się. Blondyn westchnął ciężko,
przymykając oczy.
- Trochę – odpowiedział zdawkowo. Zmienił pozycję i teraz
obaj leżeliśmy naprzeciwko siebie, badawczo obserwując swoje twarze. Widziałem
własne odbicie w jego zmarnowanych oczach. Mimowolnie zrobiło mi się przykro.
Czułem, że to co się między nami wydarzyło było tylko i wyłącznie moją winą.
Gdyby nie moja nachalność i natarczywość, skończyłoby się na zwykłych
pocałunkach. Pogrążony w myślach zapomniałem, że Ivo ciągle mi się przyglądał.
Wydawało mi się, że nauczyciel swoim świdrującym spojrzeniem był w stanie
odczytać wszystkie moje refleksje. Gdy na niego zerknąłem, zauważyłem, że
podkrążone oczy Ivo straciły charakterystyczny blask, a kilka zmarszczek,
szczególnie wokół ust, wydawało się jeszcze głębszych niż zwykle.
- Byłem aż tak zły?
- Nie.
- Więc dlaczego żałujesz?
- Ponieważ… - urwał, zamyślając się. Otulił dłonią swoje
ramię i odwrócił wzrok. – Zrobiłem straszny błąd. Nie powinienem zgadzać się na
seks, Luis. Moją aprobatą wyrządziłem ci tylko krzywdę, nie mówiąc już o tym,
co zafundowałem sobie.
- A co sobie zafundowałeś?
- Okropne wyrzuty sumienia… - szepnął przez rozdygotane
wargi – Jesteś jeszcze młody, nie chciałem cię zranić.
- Niczym mnie nie zraniłeś, Ivo – odparłem, uśmiechając się
delikatnie. Niepewnie położyłem dłoń na jego policzku. Mężczyzna przymknął
tylko oczy, powstrzymując tym samym pojedyncze krople łez cisnących się do
kącików. Wiedziałem, że muszą być spowodowane niepotrzebnymi wyrzutami
sumienia.
- Nie bądź śmieszny.Wyjeżdżam, prawdopodobnie już nigdy się
nie zobaczymy. Przecież to oczywiste, Lu – chyba pierwszy raz usłyszałem jak
nazwał mnie zdrobniale.- Zakochałeś się, a ja wykorzystałem to do zaspokojenia
własnych potrzeb… Dlaczego miałbym nie czuć się winny? Zależy mi na tobie. Od
dawna miałem do ciebie dziwne skłonności. Czasami nawet wydawało mi się, że to
coś więcej niż tylko przyjaźń, o ile możemy nazwać tak naszą niezdrową relację.
Ale nie potrafię, Lu. Choć czuję do ciebie pociąg, choć wariuję, gdy nie ma cię
przy mnie, to…
- Byłbyś w stanie odejść – przerwałem ze spokojem w głosie.
- Ivo… - zacząłem, zmieniając pozycję swojego ciała. Oparłem głowę o swoją dłoń
i czule spojrzałem na blondyna – Nie miej mnie za idiotę. Wcale nie czuję się wykorzystany.
Mimo tego co do ciebie czuję rozumiem, że chcesz wyjechać. Postawiłeś mnie
przed faktem dokonanym i szanuję twoją decyzję,
której nie masz zamiaru zmieniać. Tym bardziej, że ta zmiana miałaby się
tyczyć mnie. Wcale nie wyobrażałem sobie, że między nami mogłoby cokolwiek
zaistnieć. Mamy różne poglądy na świat, inaczej spostrzegamy rzeczywistość. Nie
dogadalibyśmy się, gdybyśmy byli w związku. Obaj odczuwalibyśmy nieprzyjemną
barierę, która naznaczyła nas w momencie naszego poznania – wyrzuciłem to z
siebie. Ivo popatrzył na mnie oszołomiony i zszokowany. Przez moment nie
wiedział co odpowiedzieć, więc tylko uśmiechnął się zdezorientowany i uciekł
wzrokiem gdzieś w bok. Korzystając z okazji, postanowiłem kontynuować swój
wywód.
- Skoro obaj coś do siebie czujemy, dlaczego nie możemy wykorzystać
czasu, który nam pozostał? Pełny tydzień...
Nie odpowiedział.
Poczułem tylko jak obejmuje mnie stanowczo w pasie i przyciąga do siebie, mocno
w siebie wtulając.
- Idź spać, dzieciaku – mruknął, a kątem oka mogłem dostrzec
jego zadowolony uśmiech.
***
Niewyraźnie
usłyszałem dzwonek do drzwi. Na początku myślałem, że to tylko sen , lecz gdy
znów rozniósł się ten charakterystyczny dźwięk, jak poparzony wyskoczyłem z
łóżka. Szybko zbadałem sytuację – Luis leżał nagi na materacu, a w salonie były
porozrzucane nasze ubrania. Klnąc pod nosem, narzuciłem na siebie wymiętą
koszulę, zgarnąłem z podłogi ciuchy, następnie wrzucając je do kosza na
bieliznę. Roztargniony i przepełniony strachem, otworzyłem drzwi.
- Miriam? – moje brwi same uniosły się na widok kobiety.
Serce specyficznie drgnęło, a żołądek podskoczył do gardła.
- Cześć, Ivo – chrząknęła zmieszana. – Przepraszam, że
przychodzę tak wcześnie, ale chciałabym z tobą porozmawiać… Mogę? – zapytała,
zerkając na mnie podejrzliwie. Przez ułamek sekundy, dwie myśli tłukły się
wzajemnie w mojej głowie. Jeżeli pozwoliłbym jej wejść, Luis mógłby się obudzić
i wtedy byłoby po nas. Jednak z drugiej strony nie mogłem jej wyprosić. Pofatygowała
się do mnie, chcąc zapewne poruszyć jakiś ważny temat. Oczywistym było też to,
że mogłaby stać się nieufna wobec mnie. Więc summa summarum, gestem wskazałem
jej krzesło przy blacie kuchennym.
Miriam z gracją weszła do salonu.
Powiesiła swoją beżową torebkę na oparciu mebla i usiadła, zerkając na mnie
przez cały czas.
- Kawy, herbaty? – zapytałem, od
razu wstawiając wodę w czajniku.
- Herbatę. Najlepiej zwykłą, z mlekiem – mruknęła. Po kilku
minutach, które przesiedzieliśmy w ciszy, podałem jej filiżankę z napojem. Co
jakiś czas spoglądałem w stronę drzwi od sypialni, modląc się w duchu, aby Luis
nie wyszedł i nas nie zdradził.
- Więc – zaczęła, upijając łyk
herbaty. – Chciałam cię przeprosić za sytuację z Victorem. Nie zachowałam się
jak należy, jednak chcę ci również uświadomić fakt, że nie byłam w najlepszym
stanie. Nie chce być egoistką…
potrzebuje zrozumienia…
- Wiem. Może też byłem zbyt ostry,
ale to co zrobił Dimitrowi…
- Byłam w szoku, kiedy mi o tym
powiedziałeś. W ogóle, gdy po porodzie wróciłam do domu i zobaczyłam Victora…
nawet nie wiesz jak się poczułam. Mimo, że go kocham to uważam, że postąpiłeś
słusznie. Ale z drugiej strony…
- Nie powinienem był. Przepraszam.
Siła wyższa.
- Nie… Nie przepraszaj. To moja
wina. Nie skupiłam uwagi na naszych dzieciach. Zachowałam się infantylnie i bez
rozsądku. Pozwoliłam skrzywdzić naszego
Dimitra… - westchnęła z bólem i schowała twarz w dłoniach. Widziałem, że
żałowała sytuacji, do której dopuściła.
Odgarnęła włosy, które przylepiły się do jej twarzy i ze łzami w oczach
spojrzała na mnie. Zacisnąłem usta w wąską linie, nie wiedząc co odpowiedzieć.
- Nie zostawię ich sam na sam z
Victorem. Mama będzie przyjeżdżać jeśli
będę musiała coś załatwić - dodała, dokończywszy herbatę.
- Cieszę się. Byłem taki rozbity
przez te wszystkie dni. Jeszcze nasza
kłótnia wyprowadziła mnie z równowagi -
powiedziałem, czując wzbierający się we mnie gniew. Choć rozmawialiśmy
spokojnie, sytuacja z Victorem mimowolnie podnosiła mi ciśnienie. – Szczerze?
Nie wierzyłem do końca w to, co powiedziałaś. Zmieniłaś się, to widać, ale
czułem gdzieś w środku, że nie jesteś taką suką na jaką wyglądałaś.
Miriam wytrzeszczyła oczy i po
chwili wybuchła śmiechem. Wystraszyłem
się, że jej chichot może obudzić Lu, który, nie wiedząc co się dzieje, zaraz
wyszedł by z sypialni… Wystraszony, zmusiłem kąciki ust do uśmiechu.
- A tak z innej beczki. Wyjeżdżasz
gdzieś? – zapytała, wskazując głową na wpół spakowaną walizkę. Przymknąłem
oczy. Wiedziałem od ponad miesiąca, a nie raczyłem nawet jej o tym powiadomić.
- Cóż… zapomniałem ci powiedzieć…
- przyznałem, wstydząc się za siebie – Wracam do Rosji. Dostałem coś w rodzaju
awansu i od września będę tam na stałe – gwałtownie nabrałem powietrza.
Mina Miriam nie wróżyła nic dobrego. Otępiała patrzyła na mnie, oczekując wyjaśnień. – Będę zarabiał więcej. Wiem, że skrzywdzę Dimę i Ninę w pewien sposób, ale nie mam wyboru. Będziesz dostawać ode mnie więcej pieniędzy. A ja… cóż. Będę przyjeżdżał co kilka miesięcy, aby się z nimi zobaczyć. Miriam… nie zrozum mnie źle. Zabrałaś mi wszystko co miałem. Ja nie mam tutaj czego szukać… - wyszeptałem, czując narastający smutek. Przez moment miałem wrażenie, że ktoś wyrywa mi serce z piersi. Miriam westchnęła głośno.
Mina Miriam nie wróżyła nic dobrego. Otępiała patrzyła na mnie, oczekując wyjaśnień. – Będę zarabiał więcej. Wiem, że skrzywdzę Dimę i Ninę w pewien sposób, ale nie mam wyboru. Będziesz dostawać ode mnie więcej pieniędzy. A ja… cóż. Będę przyjeżdżał co kilka miesięcy, aby się z nimi zobaczyć. Miriam… nie zrozum mnie źle. Zabrałaś mi wszystko co miałem. Ja nie mam tutaj czego szukać… - wyszeptałem, czując narastający smutek. Przez moment miałem wrażenie, że ktoś wyrywa mi serce z piersi. Miriam westchnęła głośno.
- Nie mogę cię zmusić, abyś
został. Negatywnie wpłynie to na relację między nami wszystkimi. Jednak… chcę
żebyś zaczął normalne życie. Zrobisz co uważasz za słuszne – wydukała. Jej głos
drżał, gdy to mówiła, ale starała się nie pokazywać tego jak bardzo zszokowałem
ją tą wiadomością. Wstała i poprawiając swoją bluzkę, zwróciła się do mnie.
- Muszę już wracać. Nie czuje się najlepiej. Odwiedź nas
jeszcze przed wyjazdem… postaram się porozmawiać z dziećmi.
- Jasne, rozumiem. I dziękuję. – uśmiechnąłem się
delikatnie. Odprowadziłem ją do drzwi i,ku mojemu zdziwieniu, przytuliliśmy się do siebie. Gdy wyszła,
oparłem się o ścianę, czując jak żołądek wracał na swoje miejsce, a strach
momentalnie ulatniał się z mojego ciała.
Po uspokojeniu swoich napiętych
nerwów, cichutko wszedłem do sypialni po swój telefon. Widok ubranego Luisa trochę mnie zaskoczył.
- Cześć – mruknął, odkładając
telefon i demonstracyjnie się przeciągając. – Ktoś był u ciebie?
- Cześć. Tak, Miriam przyszła na
chwilę by porozmawiać. – odparłem, otwierając szafę. Przez moment zastanawiałem
się jak typowa kobieta, w co się ubrać. Jednak wybór padł na pierwszą lepszą
koszulkę i krótkie spodenki. Zdejmując z siebie narzuconą wcześniej koszulę,
poczułem jak Luis obejmuje mnie w pasie i podpiera głowę o moje ramię.
Zerknąłem na niego pytająco, a on tylko się uśmiechnął, wzmacniając uścisk.
- Rosyjski jest strasznie
śmieszny. Miałem wrażenie, że coś śpiewacie – zaśmiał się wprost do mojego
ucha, dłonią subtelnie przejeżdżając po moim torsie. Parsknąłem tylko pod nosem
i położyłem rękę na jego dłoni, która nadal obejmowała mnie w pasie. Czułem się
kochany, ale z drugiej strony było mi po prostu dziwnie. Z trudem odwróciłem
się do niego, by móc go pocałować. Młody był odważniejszy ode mnie, ponieważ
bez żadnych wewnętrznych oporów wpił się w moje usta.
Pamiętnik nastolatka
- Generalnie moja propozycja to imprezka. Załatwimy jakieś panienki, wódeczkę, może
maryśkę… - zaproponował Clayton, niedbale wydmuchując dym papierosowy z płuc.
- To ostatnie odpada. Nie mam zamiaru brać tego gówna –
skrzywiłem się, wyrażając dezaprobatę. Clayton spojrzał na mnie, delikatnie
unosząc brwi. Całą ekipą siedzieliśmy w jednym z opuszczonych budynków Londynu.
To było miejsce, w którym zawsze się
spotykaliśmy, choć budowla groziła
zawaleniem. Swego czasu zdołaliśmy załatwić jakieś stare meble, aby mieć gdzie posadzić nasze
dupy.
- No skoro tak to tylko wódka i panienki. Kto jest za? –
zapytał, a wszyscy, oprócz mnie, podnieśli dłonie. – Co ci znów nie pasuje?
- Panienki.
-… Zapomniałem. To nowa propozycja. Wódka, panienki i jeden
pedał dla naszego Luiska – mruknął, a wszyscy wybuchli śmiechem. Sam również
się uśmiechnąłem, bo ton jakiego użył do wypowiedzenia tych zdań był po prostu
zabawy.
- Ustalone – skinąłem głową. – O 20 spotykamy się wszyscy u
Mika, pasuje? –zapytałem, na co tamci przytaknęli głową.
Zastanawiałem się, czy powinienem zaprosić Lidię. Z jednej
strony bałem się o nią, ale z drugiej miałem pełne zaufanie do chłopaków. Nie
sądziłem, aby mogli zrobić jej jakąkolwiek krzywdę. Znałem ich i wiedziałem, że
choć zdarzało im się odnosić przedmiotowo do kobiet, to spotykając tę jedyną
zachowywaliby się jak gentlemani.
W końcu takie są uroki dresów.
Lidia była wprost
zachwycona, gdy zaproponowałem jej wspólne wyjście. Na początku, co prawda,
była lekko przerażona. Nie dziwiło mnie to. Imprezy kojarzyły jej się z ćpaniem
i przeszłością, do której nie chciała wracać, więc gdy zapewniłem ją, że nie
mamy zamiaru bawić się w takie rzeczy, odetchnęła z ulgą.
Jej
nowe mieszkanie było małe – miało tylko jeden pokój, kuchnię i łazienkę,
ale sposób w jaki urządziła lokum był nieziemski. Ściany, pomalowane na beżowy
kolor, uspokajały człowieka i nadawały bajkowej atmosfery. Wokół pełno białych
mebli – stały równiutko przy ścianach. Przy oknie ustawiono komódkę z wielkim
lustrem ozdobionym kolorowymi lampkami. Aż
skusiłem się zapytać ją czy nie chciałaby iść na architekturę wnętrz.
Rozbawiona uznała, że nie dałaby sobie rady, a chęć pomagania ludziom
przebijała wszystkie inne plany.
Czekałem więc, aż
znajdzie w końcu ubranie, w którym zdecyduje się iść na imprezę. Wybrała czarną
koszulkę na ramiączka z czaszką i szare, długie spodnie. Włosy delikatnie
pokręciła lokówką i spięła w kok, który dodawał jej – według mnie – trochę
powagi.
- Gotowa? – zapytałem, niecierpliwiąc się. Lidia przeprosiła
mnie za swoją kobiecą naturę i skinęła głową, że możemy już iść. Wziąłem ją pod
ramię i spacerkiem poszliśmy do Mika.
- Nie wyglądam źle?
Mam wrażenie, że za bardzo się wystroiłam... – jęknęła, przytulając się
do mnie. Westchnąłem, delikatnie się uśmiechając i odpowiadając, że ‘’ jest
śliczna i niech nie marudzi’’. Przez moment strzeliła focha, ale zaraz
podziękowała.
Gdy byliśmy coraz
bliżej miejsca spotkania, dziewczyna zaczęła się stresować. Jej dłonie lekko
się trzęsły. Na początku myślałem, że było jej zimno, ale dzień był dość
gorący, więc jedyną odpowiedzią był lęk przed nieznajomymi ludźmi.
- Daj spokój. Dogadacie się – westchnąłem, gdy znów zaczęła
jęczeć. Myślałem, że nie będzie taka, ale każdy ma prawo się pomylić.
Wepchnąłem ją do klatki i prowadziłem ku najwyższemu piętru. Zapukałem do drzwi
i to, co się wtedy wydarzyło na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
Clayton stał jak
wryty w progu. Jego usta były lekko uchylone i to nie dlatego, że chciał coś
powiedzieć, tylko dlatego, że zobaczył Lidię. Wpatrywał się w nią jak na
najpiękniejszą pałkę teleskopową na świecie. Co dziwniejsze, dziewczyna również
wydawała się zatracona w chłopaku. Z
trudem wydusiła z siebie ‘’cześć’’. Na jej policzkach zdołałem zobaczyć kilka
odcieni czerwieni. Gdy zaskoczony spojrzałem na Claytona, tak samo jak Lidia
pokrył się szkarłatem. Odparł zawstydzony ‘’cześć’’ i pochylił się, by
pocałować ją w dłoń.
Moja mina mówiła sama za siebie.
Czy to było to słynne zakochanie się w kimś od pierwszego wejrzenia? Kompletnie
oszołomiony wszedłem do środka. Ta cała sytuacja sprzed kilku sekund wybiła
mnie z równowagi. Przywitałem się ze wszystkimi, nie mogąc uwierzyć w to, co
się stało.
Przez całą noc ukradkiem zerkałem w stronę zakochanych. Lidia i Clayton
ciągle trzymali się na uboczu i, zachwyceni sobą nawzajem, rozmawiali o jakiś
rzeczach. Czasami chłopak przejechał palcami po jej dłoni, wywołując na twarzy
Lidii ponowny rumieniec i zawstydzenie.
Westchnąłem cicho, pijąc czwarte piwo. - Przyczyniłem się do chociaż
jednej, dobrej rzeczy – pomyślałem, ale gdzieś w głębi duszy żałowałem, że tak
się stało. Chciałem w końcu zapytać dziewczynę o Leo. Tylko ona mogła mi
opowiedzieć wszystko, co się wtedy stało. Zawiedziony, otworzyłem kolejna puszkę
alkoholu, doprowadzając się do ruiny.
Kiedyś poznam odpowiedź na
dręczące mnie pytanie.
***
Nie było go zaledwie dwa dni, a ja już
chodziłem jak na szpilkach, łkając i jęcząc w kółko jak bardzo za nim tęsknię.
Więc co będzie jak wyjadę? Jeżeli wszystko się tak potoczy, będę zdychał w
Moskwie z tęsknoty za Luisem. Nie chciałem tego. Ta cała relacja była chora,
pozbawiona jakiegokolwiek sensu i przyszłości.
Zgodziłem się. Poświęcę tydzień na bycie z Luisem. Będziemy robić wszystko
na co mamy ochotę, bez wyrzutów sumienia. Żadnych zahamowań. Będę gotów go pieprzyć beż żadnych skrupułów.
Od jutra stanę się innym człowiekiem. Bo już
jutro zacznie się pełny tydzień do mojego wyjazdu.
***
- Nie macie nikogo innego? –
zapytałem, czując jak ręką drży mi z nerwów, a żyłka na czole miała zamiar
pęknąć.
- Przepraszam cię Ivo. Nie jestem
w stanie. Chcę, aby nasz chór wypadł jak najlepiej, więc błagam cię, do licha,
zgódź się i zastąp mnie. Bas w chórze jest za mało doświadczony. Potrzebują
kogoś, kto by ich poprowadził, a Ty właśnie jesteś najlepszy!
- Ale to istne szaleństwo. Nie
było mnie na żadnej próbie, więc jak miałbym nimi pokierować?
- Dzisiaj jest ostatnia, a po niej
występ. Przepraszam, naprawdę nie mogę. Ledwo mówię, więc co dopiero mam
wspomnieć o śpiewiu?
- Zwariowałeś? Nawet nie znam
repertuaru, a mam od razu wyjść na scenę? To śmieszne i żałosne – odparłem z
przekąsem. W tym momencie do salonu wszedł Luis. Najwidoczniej wysłał mi SMS-a,
że wpadnie, a ja go nie odczytałem.
- Repertuar to O Clap your hands, Pieśń 1 I 33. Dasz radę, wiem,
że to umiesz ! Proszę…
Chłopak uniósł delikatnie brew.
Nie dziwiłem mu się, bo wyglądałem tak, jakbym miał kogoś za chwilę zabić. Spojrzałem na niego, wywracając oczami.
- … Nienawidzę cię. Gdzie i o
której mam być? – burknąłem w słuchawkę. Luis podszedł do mnie niepewnie i
wyciągnął rękę, chcąc się przytulić. Pozwoliłem mu, samemu delikatnie obejmując
go w pasie.
- Co się stało? – mruknął mi w
uszko i przejechał nosem po mojej szyi, gdy się rozłączyłem. Odsunąłem się od
niego, nie będąc w nastroju do amorów. Poza tym, jeszcze byłem sobą.
- Muszę jechać na próbę, bo
imbecyl musiał zachorować i powiadomić
mnie o tym trzy godziny przed występem. To trzeba być kurwa debilem. Luis,
znajdź mój garnitur i spakuj go ładnie do brązowej torby. Proszę – rzuciłem,
idąc do łazienki. Przy odrobinie szczęścia wyrobię się na próbę.
- Mogę jechać z tobą? – usłyszałem
głos Luisa zza drzwi toalety. Opłukałem swoją twarz.
- Tak, tylko będę zajęty i nie
będę mógł poświęcić ci dużo uwagi. Będziesz się nudził! – krzyknąłem, bo woda
mogła zagłuszyć mój głos. Luis coś odpowiedział, ale nie zdołałem go usłyszeć.
Ubrałem się tak szybko jak tylko mogłem
i wraz z młodym pojechaliśmy pod podany adres. Tak jak się spodziewałem, był to dom kultury. Obaj
wysiedliśmy z auta, trochę jak poparzeni,
i wbiegliśmy do środka. Zaczepiłem jakąś dziewczynę, przedstawiłem się
oraz podałem cel swojej wyżyty. Przygruba kobieta od razu wiedziała, kim jestem
więc z politowaniem wskazała mi miejsce próby.
W salce nie było wiele osób. Tylko chórzyści i
dyrygent. Wszyscy byli już przebrali w garnitury, więc gdy wszedłem w białej
koszulce i spodenkach, poczułem się przygłupio. Prowadzący kazał mi iść się
przebrać do jakiegoś pokoju, którego potem z Luisem szukaliśmy po całym budynku.
Westchnąłem zmęczony poszukiwaniami, gdy
okazało się, że pomieszczenie było obok sali prób. Luis wykrzywił swoje usta,
starając się ze mnie nie śmiać.
- Wejść z tobą? – zaproponował,
opierając się o ścianę.
- A dlaczego miałbyś tego nie
robić?
-Może się krępujesz czy coś –
mruknął, zagryzając dolną wargę. Zmrużyłem oczy, popychając drzwi do przebieralni. Luis zadowolony wszedł za mną
i z uśmiechem obserwował jak się rozbieram.
Nie powiem, speszyłem się. Jego wzrok działał na mnie zawstydzająco.
- Podobają mi się twoje czerwone
bokserki – powiedział zadowolony, utkwiwszy wzrok w na moich pośladkach.
- Luis… nie teraz – burknąłem,
zakładając garnitur. Zaczynałem żałować, że w ogóle zgodziłem się na to
wszystko. Mógłbym teraz leżeć w domu na kanapie, razem z Luisem i tylko Bóg
wie, co byśmy teraz robili.
Młody pokręcił tylko głową i
westchnął głośno. Doprowadziłem się do ładu i razem wróciliśmy na salę. Kazałem
mu usiąść grzecznie na tyłku i czekać na mnie.
Stojąc między chórzystami, basy okazały się
najsłabsze z całego zespołu. Niektórzy fałszowali albo mylili zwrotki, więc
razem z dyrygentem, który okazał się niekompetentny i ciągle prosił mnie o
radę, ustaliliśmy, że mężczyźni z najniższego głosu postarają się nie śpiewać
zbyt głośno i całą brudną robotę zostawią mi.
Od czasu do czasu zerkałem w stronę Luisa.
Młody siedział w pierwszym rzędzie i kompletnie nie wiedział, co ma ze sobą
zrobić. Rozglądał się wokół, ziewał, bawił się telefonem albo prostował kości
idąc na zewnątrz zapalić.
Goście powoli zaczęli się schodzić. Większość z nich było w wieku moich
rodziców, więc gdy Luis usiadł na swoim miejscu, wyglądało to dość zabawnie.
Otoczony gromadką starszych pań w welonach, patrzył na mnie i błagał o ratunek.
***
- Myślałem, że zwariuję! Co druga
baba pierdoliła o tym, jaki jesteś paskudny. Jedna nawet określiła cię jako ‘’
tego faceta z niewyjściową twarzą’’. Niech ta suka spojrzy na swój ryj i
zobaczy jak sama wygląda! – krzyczał, zbulwersowany zachowaniem babć. Miotał
się na siedzeniu w samochodzie i ciągle komentował postawę gości. Nie mogłem
powstrzymać śmiechu. Mówił to z takim przejęciem i bólem. Bronił mnie wytrwale,
prawiąc mi milion komplementów na raz.
- Daj spokój, dzieciaku –
westchnąłem, czując jak łzy napłynęły mi do kącików oczu. – Czego się
spodziewałeś po moherach? Im nigdy nie
dogodzisz – mruknąłem, skręcając w boczną uliczkę. – Co powiesz na wspólną
kolację?
- Z chęcią. Jestem cholernie
głodny – mruknął, przecierając twarz. Znużony wpatrywał się za okno i rzucał co
raz to nową propozycję restauracji, z których moglibyśmy skorzystać.
Wybór padł na McDonalda. Co prawda nie lubiłem takiego jedzenia, bo
uważałem je za niezdrowe, ale skusiłem się na jeden zestaw. Przez moment
poczułem się jakbym miał Deja Vu. Dopiero potem przypomniałem sobie, że już
kiedyś byłem z Lu w takim barze. Młody zamówił o wiele więcej ode mnie i znów
czuł się zmieszany.
- Jedz – powiedziałem, biorąc się
za swój posiłek. Nie był taki zły.
- Swoją drogą, świetnie ci poszło.
Uwielbiam jak śpiewasz… - szepnął
zawstydzony. Zrobiło mi się miło na sercu, ponieważ całą trasę wychwalał
mnie, doprowadzając moje uszy do orgazmu.
- Dziękuję, starałem się.
W drodze powrotnej zdecydowaliśmy się zakupić wino musujące. Tak dla
relaksu, po nerwach dzisiejszego dnia. Podczas jazdy Luis położył dłoń na moim
udzie, zaczynając je machinalnie rozmasowywać. Poczułem jak penis drgnął mi w
spodniach, ale to nie było nic większego.
- Więc dlatego tak mnie dzisiaj
wychwalasz – rzuciłem złowrogo, zerkając na jego dłoń. – Znów masz wobec mnie
niecne zamiary.
- To wcale nie tak! – zaprzeczył i
spłonął rumieńcem. Zabrał dłoń z mojego krocza i zdezorientowany skulił się na swoim fotelu. –
Wcale nie o to mi chodziło, to po prostu… - zaczął się jąkać i wybraniać.
Wiedziałem, że zrobił to niefortunnie, więc po chwili uniosłem swoje kąciki
ust.
Od razu po wejściu do domu rozebrałem się do
samych bokserek. Pot ciurkiem spływał mi po plecach przez cały występ. Opadliśmy
z Lu na kanapę. Chłopak zadbał wcześniej o szklanki, więc teraz nalewał do nich
alkohol. Oparci o sofę, siedzieliśmy naprzeciwko siebie.
- Serio nie chodziło mi o seks. Po
prostu chciałem, żebyś poczuł się miło. Miałem wobec ciebie dobre intencje –
burknął, popijając zdrowo z naczynia. Wzruszyłem tylko ramionami. Poczułem się
zbyt zmęczony. Gdybym poszedł do łazienki się umyć, zapewne zasnąłbym w wannie.
- Przecież wiem.
Oparłem głowę o poduszkę i badawczo obserwowałem Luisa. Jednego byłem
pewny – kochałem jego szmaragdowe oczy. Może dlatego, że uważałem zieleń za
najpiękniejszy kolor tęczówki, a może dlatego, że ich koci kształt fascynował
człowieka.
Siedzieliśmy spowici w mroku. Słońce już dawno skryło się za horyzontem,
pozwalając zawładnąć nocy. Żadnemu z nas nie chciało się wstać i zapalić
światła. Obecna sytuacja pasowała nam obu. Wpatrzeni w siebie, popijaliśmy
czerwone wino, aż w końcu Luis wypełnił pokój swoim głosem.
- Ivo...
- Słucham?
- Jest minuta po północy… - szepnął, spuszczając wzrok. Spojrzałem na
zegarek. Chłopak miał rację, a to oznaczało tylko jedną rzecz. Właśnie zaczął
się pełny tydzień do mojego wyjazdu. Tydzień, w którym odrzucę swoją moralność
i niewinność. Tydzień, który poświęcę tylko Luisowi.
O mój Boże!!! Ja nie wiem jak to zrobisz ,ale mówię Ci tylko ,że jeśli Ivo wyjedzie to będę miała focha. XDDDDD
OdpowiedzUsuńNie chce żeby wyjeżdżał (gadam jak Luis ;-;). Ale no serio XDD
Świetny rozdział tak btw ^^
Nie mogłam się doczekać na ten rozdział i teraz nie mogę się doczekać na kolejny ;--;. Moje życie kręci się wokół czekania na nowy rozdział XDD. Jak to beznadziejnie brzmi ja nie mogę XDD. No dobra nie ważne XDDD. Pisz moja droga pisz ^^
Generalnie, jak Ivo wyjedzie to mam spierdalać stąd jak najdalej? XDD Bo Czasami zaczynam się bać, serio!
UsuńOczywiście stokrotne dzięki za wiarę <3
Nie wiem co będzie z następnym ;_; JA W OGOLE NIC NIE WIEM I MNIE TO BOLI.
Tak czy owak, kocham i dziękuję <3
Dokładnie ,jak wyjedzie to możesz spierdalać na biegun północny a ja i tak Cię znajdę XDDDDD.
UsuńNo to jak nie wiesz to ja nie wiem XDDDD przejdź się po ulicy i popytaj przypadkowych ludzi co dalej XDDDD
Kurwa, już nigdy nie będę bezpieczna!
UsuńZapytałam taty. Dał mi dwa pomysły.
Nie skorzystam z nich...
Ale się starał!
AHhahahahahahahahahahahaha XDD No musisz coś wymyślić patrząc na to ,że np tortury stosowane w średniowieczu mam w małym palcu :p
Usuńjestem dziwna wiem XDDDDDD
Zaoferuj mi coś oryginalnego. Tortury Średniowieczne mnie nie przekonują, a poza tym wydają się płytkie xDDDDD
UsuńPłytkie? Hmmmmm obiecuję ,że postaram się najbardziej jak będę mogła i wymyślę coś zajebistego XDDDDDDDD
UsuńTylko tydzień ;; O rany, o rany! Coraz bardziej jestem ciekawa, jak wszystko się potoczy. W dodatku cieszę się, że Luisowi i Ivo nareszcie się udało!
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, wczoraj narzekalam, jak to bardzo mam ochotę przeczytać kolejny rozdział, ale pewnie jeszcze go nie ma, weszłam na bloga i co widzę? Tak, "XVII". Co za radość! Życzę weny! Wieeelu pomysłów na spędzenie tych 7 dni dla Ivo i Lu~
Spełniam marzenia! Hah :D Nie no, cały dzień się męczyłam z nim także musiałam go dodać świeżo po północy. Krótki to krótki, ale może się zrehabilituję.
UsuńDziękuję serdecznie, miejmy nadzieję, że w ciągu tego tygodnia mnie natchnie i wszystko ładnie opiszę!!
Boże, ale jestem teraz zła. Chamski Internet, cały piękny komentarz szlag trafił ;-;
OdpowiedzUsuńNo w każdym razie!
Umieram. Wykrwawię się przez nos, czytając to opowiadanie. Ivo, skarbie, przecież wszyscy wiemy, że nie będziesz mógł sobie tak po prostu wyjechać. Kochasz tego dzieciaka, deal with it! Na pewno nie będzie tak, jak im się wydaję. Enm... prawda? Mam nawet pewną teorię, co do tego wyjazdu, ale chyba lepiej się nią nie dzielić. Jeszcze się okaże, że chciałaś tak napisać i zawalę wtedy na całej lini xD Ale po prostu nie możesz skończyć tego jakoś smutno. Albo i możesz. Nie wiem, grunt, żebyś w ogóle pisała! ;-; Chociaż... dobra, chcę ten happy end xd Poza tym, to nie musi być jakieś przewidywalne, choć skoro Lu był "seme", to chyba słowo "przewidywalność" jest Ci obce XD Swoją drogą, lubię tego dzieciaka. Lubię też Ivo. I kilku innych OC... w tym swoich własnych... Chcę ich wszystkich do domu, no! :') Cała lista kochanych OC. To trochę jak z moim wybieraniem dakimakury (te duże poduszki z jakąś postacią). Tyle rzeczy do kupienia, tak mało pieniędzy <3
Życzę dobrych kilku oceanów wypełnionych weną i różnymi marzeniami! C:
/Adelaide
P.S
Mogą się pojawiać jakieś śmieszne błędy, ale to są właśnie uroki komentowania z telefonu </3
Kochanie, nie chce cię mieć na sumieniu. Co zrobię, jak wykrwawisz się na mojej warcie?!
UsuńCo do teorii,jestem cholernie ciekawa jaka ona jest :-; kto wie, może faktycznie domyśliłaś się co zamierzam uczynić xD
No nie gadaj, że cię zaskoczyłam tym, że Luis był seme xD
Ej to w sumie słodkie. Gdyby ktoś mogłby załatwić mi po poduszeczkę z Ivo, to nie potrzebowałabym chłopaka...
Nie przejmuj się błędami. Każdy je popełnia, więc jebać :D Rozumiem przesłanie? Rozumiem. No i gitara gra!
Dziękuję raz jeszcze za podtrzymywanie na duchu <3 KOCHAM WAS WSZYSTKICH :_;!!!!!!!!!!!!!!!!!!
" Wykrwawię się przez nos" ja też
Usuń*podaje chusteczkę* ._.
UsuńWiesz, że ja kocham Cię i twoje opowiadanie ale jak Ivo wyjedzie to spuszczę Ci wpierdol? XDDDDD
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, naprawdę, widzę że idzie Ci coraz lepiej i doceniam wkład włożony w to co robisz. Oby tak dalej i czekam na następny bo jestem zniecierpliwiona co będzie:(
Ludzie, zlitujcie się! Dajcie mi poprowadzić fabułę :_; trudno, najwyżej znajdą mnie za tydzień pod jakimś mostem z poobijanym ryjem XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
UsuńDziękuję kochana <3 Cieszę się, że mam tak wielu wiernych fanów. Aż serce mi pęka z waszej miłości! A komplementy sprawiają, że moje uszy dostają orgazmu <3
Staram się jak mogę! Mam teraz wiele pracy, ale jakoś udało mi się napisać ten rozdział!
Ps: Też się niecierpliwie XD
Dobrze, nie krzycz, postaram się dać Ci rozwinąć akcję.
UsuńAle z tym, że Cię znajdą nie wątpię, masz teraz na karku pełno wkurzonych yaoistek XDDDDDDDD
No właśnie z tego co wiem to ostatnio napisałaś, że będziesz rzadziej dodawać rozdziały a tu wchodzę z ciekawości, że a może nuż się coś pojawiło I PROSZĘ jest ukochany rozdzialik (mam twojego bloga na 2 chyba miejscu w przeglądarce i zaglądam co jakiś czas).
Powodzenia, czasu i weny życzę!
Ufff, więc jeszcze pożyje. Tak, wiem, miały być rzadziej, ale wygląda na to, że będę 2-3 dniowe opóźnienia, bo ja chyba nie potrafię dać sobie spokoju z tym opkiem xDDD
UsuńO, naprawdę? Jeju, tak się cieszę! I pomyśleć, że byłam na początku negatywnie nastawiona na to wszystko, a tu proszę!
Dziękuję raz jeszcze<3
Hej,
OdpowiedzUsuńsłodko, chwila bez Luisa ciężka, a ta rozmowa, a co ci znów nienpasuke, boska, ciekawe czy będzie dla niego jakiś chłopak :)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia