Popiół z palącego się papierosa powoli chylił się ku
podłodze. Od niechcenia spojrzałem na końcówkę fajki, by zaraz z powrotem móc
zerknąć na tańczące światła w rogach pokoju. Leżałem na łóżku w wygniecionej
białej koszuli i czarnych spodniach.
Luis wyszedł z mojego domu pół godziny temu. Od tamtej pory
bez ruchu i najmniejszego zainteresowania otaczającym mnie światem, leżałem na
łóżku. Zapewne, gdyby ktoś wszedł teraz do mojego domu i spojrzał na mnie,
pomyślałby, że nie żyję. Oddychałem płytko, jakbym oszczędzał powietrze, które
wypełniało sypialnię.
Miałem małe wyrzuty sumienia. Nie wiedziałem, dlaczego po
pocałunku wzrosła we mnie agresja i wściekłość. Oczywiście, nie miał prawa
zrobić czegoś takiego, ale sam go sprowokowałem w pewien dziwny sposób.
Byłem prawie pewny, że będąc na jego miejscu zrobiłbym to samo, gdyby okazało
się, że osoba, którą kocham miała odejść na zawsze.
Nie wiedziałem co czułem. Nie umiałem sprecyzować, co
tak naprawdę skrywało się w moim sercu. Definiowałem to jako zwyczajną pustkę.
Może po prostu byłem w szoku. Niecodziennie dostaje się ‘’słodki’’
pocałunek od siedemnastolatka, zwłaszcza, jeśli miało się pełną czterdziestkę
na karku.
Odłożyłem wypalonego peta do popielniczki i usiadłem na
skraju łóżka, opierając łokcie o swoje kolana. Przetarłem niedbale włosy,
zaciskając mocniej gumkę. Naprzeciwko mnie stały nierozpakowane pudła.
Wszystkie, oprócz jednego, były podpisane lub oznaczone w taki sposób, abym
wiedział, co gdzie się znajduje. Jednak to jedno, szare pudełko najbardziej
mnie interesowało. Podszedłem do niego i rozerwałem taśmę, która umacniała cały
karton. W środku, było dużo moich prywatnych rzeczy. Albumy z dzieciństwa,
odznaki, dyplomy, pocztówki…
Wyjąłem wszystko i ułożyłem to obok siebie. Na samym dnie,
starannie schowany w drewnianym pudełku, które kiedyś dostałem od swojej
babci leżał dziennik. Gdy otworzyłem notes, wypadły z niego
przeróżne, czarno białe lub subtelnie kolorowe – ponieważ, większość z nich
powstała z rosyjskiej kliszy i miała czerwony filtr – zdjęcia oraz liczne
listy, które pisałem w latach 1985-1989. Wziąłem do ręki plik fotografii. Gdy
skończyłem 18 lat, w Moskwie postawiono pierwsze budki, w których można było
zrobić sobie zdjęcia za niedużą cenę. Po prostu, wchodziło się do środka
i pozowało wraz z przyjaciółmi, a samowyzwalacz robił swoje. Właśnie trzymałem
w dłoni takie zdjęcie. Było trochę wyblakłe, ale nic mi to nie przeszkadzało.
Na pierwszym zdjęciu byłem z Johnem. Staliśmy i szczerzyliśmy się do obiektywu.
Wydawaliśmy się tacy beztroscy. Na drugim zdjęciu, opierałem głowę o jego
ramie, a on obejmował mnie czule, dając buziaka w czoło. Widząc to, moje serce
robiło się coraz bardziej miękkie. Na trzeciej fotografii, złączeni w uścisku,
ofiarowywaliśmy sobie delikatny pocałunek. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
Tamte chwile były piękne i niezapomniane. Odłożyłem fotografię i zacząłem
przeglądać pozostałe pamiątki. Było jeszcze kilka zdjęć przedstawiających mnie
i Johna. Pijących wódkę w plenerze albo stojących nad brzegiem jeziora,
przemokniętych od stóp do głów. Przypomniało mi się, jak skakaliśmy do wody w
tamten upalny dzień. Przetasowałem zdjęcia aż trafiłem na zdjęcie do dowodu
Johna. Czarne włosy, ułożone na bok, widoczne kości policzkowe,
wąskie usta układające się w delikatnym uśmiechu. Przejechałem nieświadomie
palcami po jego twarzy. Pokręciłem głową, próbując powstrzymać łzy.
Odłożyłem zdjęcie twarzą do podłogi, nie chcąc już rozgrzebywać przeszłości.
Jednak zauważyłem, że na odwrocie była napisana jakaś sentencja. Choć drobnie,
zdołałem odczytać jej treść.
‘’Gdy los rozdzieli nas, a przyjaźń nigdy nie wróci, spójrz
na tą znaną ci twarz. Ona ci myśli przywróci. J.K.’’
Przez dwadzieścia lat nie wiedziałem o tym napisie. Przez
dwadzieścia lat, zerkałem na jego zdjęcie, niczego nie świadomy. Jęknąłem cicho
z bólu, który przeszył mnie na wylot. Zacząłem żałować wielu rzeczy, których
nie zdążyłem mu powiedzieć.
- John… powiedz mi, proszę, co mam teraz zrobić? To wszystko
mnie przytłacza. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo czuję się samotny. –
szepnąłem, jeszcze raz patrząc na jego czarno-białe zdjęcie.
Muzyka lecąca z laptopa rozproszyła moje myśli pomagając mi
choć odrobinę rozluźnić moje spięte ciało. Wszystko starannie
spakowałem do pudła i wstałem z podłogi. Sięgnąłem do paczki fajek i odpaliłem
ostatniego papierosa. Pustka, która ogarniała mnie wcześniej, przerodziła się
we wstyd i upokorzenie. Też nie czułem się z tym komfortowo. Przeszedłem kilka
razy cały dom, aż w końcu usiadłem na skraju wanny. Zgasiłem papierosa w kiblu
i zacząłem się rozbierać. Gorąca kąpiel powinna wyłączyć moje myślenie. Gdy
woda napełniała wannę, przyglądałem się sobie w lustrze. Dlaczego Luis ulokował
akurat we mnie moje uczucia? Nie wyróżniałem się niczym. Nawet nie byłem przystojny.
Mój wielki, orli nos był okropny. A te zmarszczki wokół oczu i ust? Jeszcze nie
były tak głębokie, ale czas zdążył już naznaczyć moje ciało. Miałem jakieś
powodzenia u kobiet, to prawda. Zdarzało się, że kilka z nich oglądało się za
mną na ulicy, ale sam jakoś nigdy nie sądziłem, że jestem kimś
nadzwyczajnym.
Wszedłem do wanny napełnionej gorącą wodą, jednak nie
poczułem się ani trochę spokojniej. Luis jak był w mojej głowie, tak tam też
pozostawał. Zacząłem zastanawiać się nad powodem jego uczuć. Przecież to była
tylko zwykła znajomość, owszem, czasami trochę przegięta, ale jednak. Gdy
go poznałem, był niestabilny psychicznie. Kompletnie zamknięty w sobie, żył w
swoim okrutnym świecie i zadawał kolejne rany. Przez chwilę popatrzyłem na wodę
kapiącą w kranu. Czy to nie był przypadkiem dobry powód? Luis zakochał się we
mnie, patrząc na mnie przez pryzmat swoich doświadczeń. W tamtym czasie miał
tylko mnie i powoli przestawałem być zdziwiony faktem, że ulokował swoje
uczucia akurat w mojej skromnej osobie. Dałem mu zbyt dużo powodów do
tego, aby wybrał mnie.
Ale to nie był żaden argument, który nakierowałby mnie do
dalszych działań. Co miałem zrobić? Siedziałem z namydloną głową w wannie i
opierałem się o jej brzeg, oczekując tego, że odpowiedź zaraz zapuka do mych
drzwi i powie: „Tak, właśnie to masz zrobić!”
Burknąłem tylko pod nosem. Powinienem zadzwonić do Lilith i
powiedzieć, że nie mogę już uczyć Luisa? I tak bez względu na uczucia chłopaka,
muszę to zrobić. Podjąłem decyzję o wyjeździe z kraju, więc summa summarum,
będę musiał powiadomić ją o tym. Zastukałem palcami o szorstką krawędź wanny.
A jak było ze mną? Czy czułem coś do niego? Raczej nie. Był
przystojny, owszem, a od momentu, gdy go poznałem bardzo się zmienił. Przytył,
wyrzeźbił swoją sylwetkę. Jego rysy twarzy zrobiły się ostrzejsze, a ramiona
szersze. Ale to był tylko wygląd. W głowie dalej miał pustkę, a zważając na
jego wiek, seks odgrywał bardzo ważną rolę w obecnej chwili. Wiedziałem o
tym, bo sam kiedyś byłem w jego wieku. Tak czy inaczej nie byłem zainteresowany
młodym ciałem Luisa, już nie wspominając o tym, że był synem mojej byłej
kochanki. To był istny absurd.
Poza tym, wolałbym kogoś w swoim wieku. Kogoś, z kim mógłbym
porozmawiać, kogoś po przejściach, kogoś, kto mógłby zaopiekować się mną i moją
zranioną psychiką. Inteligentny, zabawny, dobry w łóżku… Zaczynając wyobrażać
sobie swojego idealnego mężczyznę, dopiero teraz spostrzegłem jak bardzo
brakuje mi seksu. Nie kochałem się z nikim od ponad 8 miesięcy. Westchnąłem ciężko
pod nosem.
Chyba najlepszym wyjściem będzie po prostu zaczekać na
rozwój wydarzeń. Może Luis sam uzna, że to nie ma przyszłości.
***
Nazajutrz dostałem telefon od Victora. Okazało się, że
Miriam leży w szpitalu, ponieważ nad ranem pojawiły się pierwsze skurcze.
Opanowany i spokojny, zwolniłem się z zajęć w Akademii i wsiadłem do samochodu.
Nie miałem, po co się śpieszyć, ani denerwować. Zanim urodzi, minie jeszcze
sporo czasu.
Victor wyraźnie poruszony tą sytuacją, stał przed kliniką,
paląc papierosa. Przez moment widziałem w nim siebie, sprzed kilku lat.
Musiałem się z nim przywitać. Wymuszając przyjemny ton głosu, mężczyzna podał
mi rękę. Spojrzałem na niego, delikatnie unosząc brwi. Nie uczyli cię, że to
starszy decyduje o tym, czy chce cię poznać? Gdy zobaczył mój wyraz twarzy,
wystraszył się jeszcze bardziej i zmieszany, cofnął dłoń i burknął coś
pospiesznie pod nosem. Z tego bełkotu usłyszałem, że Miriam jest w pokoju z
pielęgniarką. Wszedłem do środka, idąc pod wskazaną salę. Na korytarzu zdało
się słyszeć krzyki innej rodzącej kobiety. Wywnioskowałem, że po raz pierwszy
zostanie matką. Zapukałem w drzwi i delikatnie je uchyliłem. Pielęgniarka o
kruczych włosach i czarnych oczach spojrzała na mnie pytająco, na co Miriam
słabym głosem odparła, że jestem ojcem dziecka. Kobieta zostawiła nas
samych w pokoju, posyłając mi takie spojrzenie, jakbym zrobił jej wielką
krzywdę.
- Jak się czujesz? – rzuciłem, rozglądając się. Usiadłem na
niewygodnym krześle, obok kobiety, z którą kiedyś żyłem.
- Niezbyt dobrze – odparła, wykrzywiając twarz. Kolejny
skurcz spowodował, że mocno złapała się pościeli. Choć w klinice była
klimatyzacja, przetarłem pot z czoła. – O siódmej rano poczułam pierwszy
skurcz. Na początku myślałam, że tylko mnie kopnął, ale po chwili wody
zaczęły odchodzić. Przeczekałam, z Viktorem w domu dwie godziny a potem
przyjechaliśmy tu. – westchnęła z wyraźnym ciężarem.
- Lekarz nic nie mówił? To dopiero ósmy miesiąc – zapytałem,
krzyżując ręce.
- Wszystko w porządku. Zrobili wszystkie badania i nic nie
wskazuje na to, że dziecku grozi niebezpieczeństwo.
Skinąłem głową. Kobieta znów się skrzywiła. Sięgnąłem
po szklankę wody, i podałem jej, by trochę uzupełniła płyny. W końcu, czekał ją
ciężki dzień. Po chwili do pokoju wszedł Victor, a za nim położna Miriam.
Zbadała ją i oznajmiła: rozwarcie na 3 palce. Twarz mężczyzny tak zbladła, że
nie potrafiłem powstrzymać śmiechu. Gdy kobieta wyszła, chłopaczek od razu
zapytał:
- Czy to coś poważnego? – Zakryłem usta dłonią zakrywając
swój pełen politowania uśmiech.
- Nie – odparła Miriam, posyłając mi złowrogie spojrzenie.
Powyginałem trochę usta, chcąc przywrócić je do normalnego stanu.
- Po prostu urodzi za niecałe dwie godziny, biorąc pod
uwagę fakt, że pierwszy skurcz był trzy godziny temu. – mruknąłem, opanowując
swój humorek. – Masz zamiar być przy porodzie? – zapytałem po chwili.
Mężczyzna jęknął w odpowiedzi. Widać było, że nie chciał
brać odpowiedzialności. Nie dziwiłem mu się, za pierwszym razem wyglądałem
podobnie jak on, ale pokonałem strach, a widok rodzącej kobiety, choć dla
większości obrzydliwy i paskudny, dla mnie był całkiem naturalny. Victor
wyglądał coraz gorzej, a gdy Miriam zaproponowała mu powrót do domu bardzo
szybko skorzystał z jej oferty.
- Wybrałaś sobie ‘’mężczyznę’’ – parsknąłem ze śmiechu
podchodząc do okna.
***
Uśmiechnąłem się ze szczęścia, trzymając kolejne cudo w
moich dłoniach. Nikołaj – mój drugi syn, leżał w moich ramionach i ciekawsko
rozglądał się dookoła. Miriam, choć cała czerwona i zapłakana,
uśmiechnęła się i wyciągnęła swoje chude dłonie po chłopca. Przez pół godziny
siedzieliśmy w trójkę i witaliśmy się z nowym członkiem naszej byłej rodziny.
Victor przyszedł na gotowe. Niestety, Miriam nie była już w
stanie z nim porozmawiać. Usnęła, zmęczona, a Nikołajem zajęły się
pielęgniarki.
Nie chciałem wracać do domu. Czułem się paskudnie w
mieszkaniu wypełnionym samotnością, dlatego postanowiłem pojechać do swojej
byłej teściowej po dzieci. Miałem prawo wziąć ich do siebie na noc. Tamara nie
była zachwycona moim widokiem i wcale się nie dziwiłem, bo patrząc na jej twarz
miałem odruchy wymiotne. Miriam jak ty się jej udałaś?
Dimitr rzucił się w moje ramiona, a Nina zawstydzona
stanęła naprzeciwko mnie. Była ubrana w swoją ulubioną sukienkę, a we włosach
miała wiele kolorowych spinek.
- Spakujcie swoje ubrania i zabawki, pojedziemy do mnie na
noc – mruknąłem, wypuszczając Dimitra z mych ramion. Ucieszeni, pobiegli do
salonu i spakowali się. Pożegnałem się z Tamarą i jak najszybciej wsiadłem z
dzieciakami do samochodu. W końcu mogłem być przy nich. Musieliśmy jeszcze
zajechać do restauracji i zamówić jedzenie na wynos. Nie nauczyłem się jeszcze
gotować, a poza tym, wolałem by zjedli coś, co ma smak i ładnie
wygląda, a nie to, co sam próbowałem zrobić.
W domu rozłożyłem meble w salonie i przykryłem je kocem. Pod
spodem ułożyłem kołdrę i wszystkie poduszki, jakie tylko miałem, tworząc bazę.
W laptopie ustawiłem ich ulubioną bajkę i tak, we trójkę leżeliśmy na podłodze,
jedząc kolację. Nie było mi zbyt wygodnie – całe moje nogi wystawały zza
konstrukcji.
- Tato, wykąpiesz się ze mną? – mruknął Dimitr, pod
koniec trzeciej bajki. Fakt, było już po 21 i musiałem powoli
przygotowywać ich do spania.
- Wiesz, że nie mogę kochanie. Ale posiedzę z tobą w
łazience –odparłem, czochrając jego gęste, blond włosy. Nina wstała i
posprzątała po kolacji, co strasznie mnie zdziwiło. Podziękowałem jej.
Dziewczyna poszła wykąpać się pierwsza, więc z Dimitrem zaczęliśmy demontować
konstrukcję z poduszek. Gdy wszystko wróciło do normy, młody usiadł na krześle
i zrobił dziubek, chcąc bym dał mu buziaka. Zacząłem się zastanawiać, czy
powinienem to zrobić. Nie miał już 2 czy 3 lat, abym mógł to robić bez
problemów. Jednak, widziałem się z nim tak mało, że nie mogłem mu odmówić. Od
razu po buziaku, młody zaczął się śmiać i machać nogami zadowolony z siebie.
- Tato, mogę cię o coś spytać?
- Słucham – mruknąłem, szukając czekolady w szafce. Wczoraj
kupiłem jedną dla siebie i kompletnie o niej zapomniałem. A teraz nie
wiedziałem, gdzie ją schowałem.
- Co to jest penis?
- To to, co masz w spodniach kochanie – odparłem spokojnie.
- Wiesz, ze mama pojechała dzisiaj do sklepu po dzidziusia?
– mruknął zachwycony. Zszedł z krzesła i zaczął biegać po całym salonie mówiąc
‘’ będę miał braciszka!’’
- Nie biegaj tak, bo się przewrócisz. I tak, dzwoniła i
pytała mnie, które wybrać, bo nie była zdecydowana.
- Gdzie mieszka bóg? – zerknąłem na niego. Od seksualności,
do Boga. Dobry był, skubany.
- W niebie.
- A gdzie jest niebo?
- Na górze.
- Piętro wyżej?
- Nie, chodziło mi o tą niebieską przestrzeń.
- Ahh… już wiem – mruknął, patrząc na sufit.
W tym momencie Nina wyszła z łazienki. Zawinęła włosy w
różowy ręcznik i gdy tylko zobaczyła czekoladę w mojej dłoni, natychmiast
podbiegła robiąc maślane oczka. Podzieliłem czekoladę na trzy kawałki i
podałem jej część, a resztę położyłem wysoko na szafce, gdyby miała
ochotę na więcej. Dimitr wziął z torby swoje przybory i pierwszy dumnie
wkroczył do toalety. Wszedłem za nim i zacząłem przygotowywać mu wannę z wodą.
Nalałem dużo żelu pod prysznic, bo młody uwielbiał bawić się pianą. Gdy
odwróciłem wzrok na Dimitra, chcąc zobaczyć jak sobie radzi z rozebraniem
się, wrząca krew zalała mi żyły. Ciało MOJEGO dziecka było pokryte licznymi,
fioletowymi i zielonymi siniakami, sporych wielkości.
- Kochanie – próbowałem nie wybuchnąć gniewem – Co to są za
ślady? – zapytałem, przejeżdżając delikatnie po jego plecach. Młody wyraźnie
speszył się moim pytaniem i zrobił się nieśmiały.
- Spadłem z roweru.
- Na pewno? – naciskałem. Nie wyglądało to na wypadek. Gdyby
tak rzeczywiście było, Dimitr miałby posiniaczone kolana, a nie plecy, pośladki
i uda. Uklęknąłem przed nim delikatnie łapiąc go za ramiona.
- Spójrz na mnie. – poprosiłem. Chłopak odwrócił jeszcze
bardziej głowę, a gdy powiedziałem to ostrzej, jego oczy się zaszkliły. – Co
się stało?
- Upadłem…
- Wiem, ze to nie prawda. Nie okłamuj mnie. Nie tego cię
uczyłem, prawda?
- … zasłużyłem – odparł tylko. Jego wargi zaczęły drzeć, a
on sam zaczął się dziwnie poruszać.
- Co zrobiłeś?
- Pytałem.
- O co?
- Chciałem tylko wiedzieć czy Victor zaśpiewa mi na
dobranoc…
Nie odpowiedziałem. Przytuliłem go mocno do siebie, uważając
na jego rany. Wyobrażałem sobie milion sposobów, na które morduję tego
skurwysyna. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego ten sukinsyn się nad nim znęcał.
Miał 5 lat to było normalne, że pytał o wiele rzeczy. Byłem tak rozwścieczony,
że gdy Dimitr bawił się w wannie, ja z nerwowym uśmiechem siedziałem na klapie
od kibla i śmiesznie podrygiwałem nogą. Pot ciurkiem spływał mi po plecach, a policzki
dosłownie były czerwone ze złości. Miałem zamiar pojechać do niego jeszcze dziś
i dobitnie powiedzieć mu, co myślę i czuję. Zaciskałem pięści, wyobrażając
sobie jak z całej siły uderzam go prosto w tę jego mordę. Decyzja była już
podjęta. Nawet nie zauważyłem, kiedy napisałem do Luisa z prośbą o zajęcie się
moimi dzieciakami. Odpowiedź dostałem bardzo szybko.
***
Luis zdezorientowany stał w moich drzwiach. Nie wiedział
właściwie, po co tu jest, ani dlaczego, zwłaszcza po sytuacji, która wydarzyła
się między nami. Ja również byłem zmieszany. Postąpiłem zbyt pochopnie i bez
zastanowienia, jednak musiałem jakoś zareagować. Staliśmy tak naprzeciwko
siebie, i żaden z nas nie wiedział jak zacząć rozmowę.
- Muszę wyjść. Pilnie. Nie miałem nikogo innego. – rzuciłem
pierwszy, przełamując pierwsze lody.– Proszę, miej oko na moje dzieci. Wrócę
najszybciej za godzinę, zapłacę ci nawet.
- Nie trzeba – spojrzał na mnie podejrzliwie – Nie ma
problemu, zaopiekuje się nimi…
- Położyłem je spać, ale lepiej będzie, jeśli po prostu
będziesz. Może wstaną czy coś…
- Ej, spokojnie – odparł, przeczesując swoje czarne włosy. –
Wszystkim się zajmę – uśmiechnął się, a ja zmuszając się, odwzajemniłem jego
uśmiech. Wyszedłem na klatkę i zamykając drzwi mruknąłem tylko- Niedługo wrócę…
***
Pamiętnik Nastolatka
Rozejrzałem się po pokoju. - Zająć się jego dziećmi po
tym wszystkim? Mam chyba zbyt dobre serce – pomyślałem, idąc do sypialni. W
łóżku leżała dziewczynka, na oko 10- letnia i chłopak, mający nie więcej niż 6
lat. Nadal nie wiedziałem, dlaczego zgodziłem się na ten układ. Westchnąłem
ciężko pod nosem, uświadamiając sobie, że pierwszy raz mam zaszczyt zobaczyć
jego dzieci, o których tak wiele mi opowiadał. Chłopak był zdecydowanie
miniaturową wersją nauczyciela. Długie i kręcone blond włosy i ten
charakterystyczny lekko krzywy nos. Dziewczyna zaś w ogóle nie przypominała
Ivo. Gęste, brązowe loki okalały jej bladą twarz. Przyjrzałem się jej bliżej i
dostrzegłem, że tak naprawdę tylko usta mają podobne.
Spojrzałem na pudła leżące przy oknie. – Serio, nic nie
wypakowałeś? – znów przeleciało mi przez myśl. Wziąłem pierwsze lepsze pudło i
zniosłem je do dużego pokoju. Nie chciałem przez nieuwagę obudzić Dimitra i …
Nadii? Nie ważne.
Usiadłem na kanapie otwierając pudło. Zmarszczyłem brwi,
widząc same rupiecie. W sensie, wiedziałem, że zapewne mają jakąś wartość
sentymentalną dla Ivo, jednak nie tego oczekiwałem. Przejrzałem wierzchnie
drobiazgi. Albumy, listy, jakieś odznaki. Z ciekawości, przejrzałem jego
zdjęcia.
Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc malutkiego Ivo na czarno
białych zdjęciach. Obok niego zawsze stała wysoka kobieta, niezbyt urodziwa z
resztą. Jej wyraz twarzy był surowy prawie na każdej fotografii, jednak miała
coś w sobie. I nie mogłem temu zaprzeczyć. Nosiła na sobie wystawną suknię,
wykonaną prawdopodobnie z bardzo dobrego i drogiego materiału. Tło, na którym
się znajdowali przedstawiał wielki hol, w którym dopatrzyłem się wielkich firan
i żyrandolu, pokrytego licznymi małymi kryształkami.
Na zdjęciach ze szkoły, Ivo zawsze stal z tyłu. Na
początku miałem problem z odnalezieniem go pośród tłumu, ale rozpoznałem go,
między innymi – po nosie. Wyglądał dziwnie z krótkimi włosami. I ten
mundurek... moje kąciki ust delikatnie drgnęły i uniosły się ironicznie.
Przerzuciłem jeszcze kilka stron, a potem odłożyłem to na
miejsce. Na dnie spostrzegłem stare, drewniane pudełko. Z czystej ciekawości,
wyjąłem je i zerknąłem do środka. Był tam stary, oprawiony w czarną skórę
notes. Przez chwilę pomyślałem, że nauczyciel studiował czarną magię – w końcu
był piekielnie dobry w grze na pianinie – ale gdy otworzyłem notatnik, okazało
się ze to był zwykły, pusty dziennik. Zza skórzanego obicia wypadły
liczne fotografie, jakby ktoś celowo schował je w tym miejscu. Wziąłem pierwszą
z nich: Przedstawiała młodego mężczyznę, który z pewnością nie był Ivo. Miał
duże oczy, gęsto ozdobione rzęsami. Nie wiedziałem, jakiego są koloru, ale coś
podpowiadało mi, że brązowego. Jego włosy, zaczesane dziwnie na bok były albo
tego samego koloru, co oczy albo czarne, zupełnie takie jak moje. Nos był
prosty, policzki lekko uwydatnione, usta większe od Ivo, jednak bez damskiego
zarysu. Przystojny chłopak, ale kto to mógł być? Brat? Ojciec w młodym wieku?
Nie miałem pojęcia. Odłożyłem fotografię na bok, zaczynając przeglądać
dalej. Sięgnąłem po długi plik śmiesznie spakowanych zdjęć. Pierwsze z
nich przedstawiało Ivo z mężczyzną, którego przed chwilą analizowałem.
Uśmiechali się do obiektywu, jakby byli najszczęśliwsi na świecie. Ale kolejne
zdjęcie wywołało… szok. Czarnowłosy nieznajomy całował nauczyciela w
czoło, a ten, oparty o niego, delikatnie uśmiechał się pod nosem. Trzecia
postać mężczyzn kompletnie wybiła mnie z równowagi. Namiętny pocałunek był
uwieczniony przez obiektyw aparatu. Dosłownie widziałem żar, który tlił się w
ich ciałach. Zatracali się w sobie, nie chcąc przerwać tamtej chwili. Pełen
dezorientacji, wpatrywałem się w zdjęcie. Ivo… był biseksualny? I związał
się z mężczyzną?
Kompletnie nic z tego nie rozumiałem. Zgubiłem się w tym
wszystkim. Wstałem i podszedłem do kranu w kuchni, chcąc opłukać twarz i
oprzytomnieć. - To chyba jest jakiś sen – rzuciłem bez namysłu. Skoro Ivo lubił
mężczyzn, ba! Spotykał się z nimi… czy to oznaczało, że miałem jakieś szanse?
Ale z drugiej strony, Ivo był wtedy bardzo młody. No i miał żonę, więc
wszystko mogło ulec zmianie… Wróciłem na swoje miejsce. Może w jego notesie
są jakieś zapiski, z których dowiem się, kim tak naprawdę jest?
Niestety, notes był pusty. Dopiero później zorientowałem
się, że na samym końcu było pełno listów. Poszarpane, naderwane i pożółkłe.
Powinienem do nich zajrzeć? Byłem sam, a Ivo miał wrócić dopiero za godzinę.
Chyba nic się nie stanie, jeżeli na nie zerknę? Może dowiem się więcej o jego
przeszłości… Miałem jedyną, niepowtarzalną okazję, więc dlaczego miałbym z niej
zrezygnować?
Kilkanaście pierwszych listów było napisane w cyrylicy.
Wyglądało na to, że wszystko, co pisywał Ivo było po rosyjsku. Jednak na samym
końcu dopatrzyłem się ‘’normalnych’’ listów. Te, choć zawierające dużo błędów,
dałem radę przeczytać.
23.07.1986r. , Moskwa
Kochany Johnie!
Dziękuję za odpowiedź! Jestem szczęśliwa, że odezwałeś się
tak szybko.
Jak mijają Ci wakacje? Anglia musi być piękna, prawda? Nie
mogę doczekać chwili, kiedy znów cię zobaczę.
Odpowiadając na Twoje pytania, czuję się bardzo
dobrze. Wczoraj razem z Nadią i Wiarą byłyśmy w kinie na ‘’Kin-dza-dza’’.
Świetna komedia, myślałyśmy, że nie wytrzymamy ze śmiechu.
Tydzień temu poznałam Swojego nowego nauczyciela od muzyki.
Jest o wiele lepszy niż p. Sasha T. Przynajmniej teraz wierze w siebie i
w swoje możliwości, a nie w to, jak bardzo jestem beznadziejna. Dzisiaj byłam
na pierwszej próbie. Zagrałam utwór ‘’La symphonie’’ i myślałam o Tobie. Zawsze
będziesz kojarzył mi się z tą melodią.
Często kłócę się z tatą. Nie jesteśmy w stanie się
porozumieć. Ostatnio zaczął mieszać się w politykę i mam złe przeczucia.
Mój brat zachorował, więc musieliśmy szybko wezwać lekarza. Okazało się, że to
ospa wietrzna, więc Nika cały czas leży w łóżku w swoim pokoju. Żadne z nas nie
może do niego wejść.
W Moskwie nie dzieje się nic ciekawego. Od czasu do czasu
pojedziemy z dziewczynami nad jeziorko albo spotkamy się w lunaparku.
Bardzo za Tobą tęsknie. Jeśli coś więcej się wydarzy na
temat twojej siostry, napiszę od razu.
Kocham cię nad życie i błagam, wracaj jak najszybciej.
Ida
Pavlichenko.
List okazał się niczym ciekawym. I nie należał do Ivo, tylko
do jakiejś dziewczyny. Westchnąłem zmarnowany. Za dużo czasu poświęciłem na coś
tak bezwartościowego. Zastanawiałem się tylko, dlaczego ten list był akurat w
tym notesie. Nie był własnością nauczyciela, a poza tym był dokładnie schowany,
tak jak inne listy.
Większość listów miała taką samą bądź podobną treść. Na
wszystkich widniał podpis Idy Pavlichenko, więc wywnioskowałem, że to były
prywatne rozmowy siostry Ivo. Nie rozumiałem wielu z nich. Wydawały się
chaotyczne i nielogicznie.
01.08.1986r, Londyn
Moja najdroższa Ido!
Wiadomość dotarła do mnie. Jest mi niezwykle przykro z
powodu Twojego brata. Mam nadzieję, że Nika wyzdrowieje jak najszybciej. Ciężko
jest pogodzić mi się z myślą o tak tragicznej chorobie.
Nie masz pojęcia jak bardzo za Tobą tęsknię, ukochana. Nie
mogę spać, bez wyobrażania sobie ciebie przed snem. Nie mogę doczekać się
chwili, kiedy znów wtulę się w twoje ciało i pocałuję w twoje gorące usta.
W Londynie jest bardzo ponuro. Ciesz się, że cię tu nie ma!
Nie mógłbym znieść twojej smutnej twarzy, a tylko ja wiem, jak pogoda potrafi
na ciebie wpłynąć. Jesteś w końcu taka krucha.
Obecne jestem na kursie. Wraz z przyjacielem studiujemy
historię sztuki i zagłębiamy wiedzę na temat technik rysowania.
U rodziny wszystko w porządku.
Wrócę pod koniec sierpnia. Czekaj na mnie cierpliwie i nie
bój się.
Twój John.
P.S. Pisanie w języku angielskim idzie Ci coraz lepiej!
Jestem z ciebie dumny. Gdy tylko wrócę, poćwiczymy o wiele więcej. Nauczę
cię sporo nowych słówek. Jeszcze raz ; Kocham Cię.
Odłożyłem wszystko. Spodziewałem się czegoś innego, a w
zamian doczłapałem się listów miłosnych. Westchnąłem i niechętnie
sięgnąłem po kolejny. Nie wiedziałem, ze okaże się czymś kluczowym.
20.07.1989r. Moskwa
Nie potrafię o Tobie zapomnieć. Choć od naszego ostatniego
spotkania minął rok, nie potrafię pogodzić się z Twoją śmiercią. Świat stał się
bez Ciebie niepełny, pozbawiony jakiegokolwiek sensu. Nie potrafię normalnie
funkcjonować. Ciągle mam wrażenie, że czuję Twoją obecność. Twój zapach. Gdy
zasypiam, przed oczami widzę Twoją postać. Jakbyś był cały czas przy mnie.
Żałuje wielu rzeczy, których nie zdążyłem Ci powiedzieć.
Żałuje, ze nie zrobiłem wystarczająco dużo, by móc Cię w pełni
uszczęśliwić.
Nadal obwiniam się o to, co się stało. Gdybym Cię nie
zagadywał i nie przeszkadzał Ci podczas prowadzenia samochodu, nic by Ci się
nie stało. Byłbyś tu – ze mną, a wtedy obaj bylibyśmy szczęśliwi. Śmieszy mnie
fakt, że przeszliśmy razem tak wiele. Mam na myśli to, że tyle razy uciekaliśmy
przez tym nietolerancyjnych krajem. Tyle razy walczyliśmy, byliśmy w o wiele
gorszych tarapatach. Grozili nam więzieniem, torturami, sprawiedliwością
wymierzoną przez lewicę.
A jednak to nas nie zabiło. Zabiła nas nasza nieuwaga. Moja
nieuwaga i brak uszanowania Twojej osoby.
John, Kocham Cię. I proszę, wybacz mi.
Ivo Pavlichenko
Po przeczytaniu tekstu, wzruszającego tekstu, poczułem się
zazdrosny. Nic nie rozumiałem z tego wszystkiego, ale pisane słowa Ivo
sprawiły, że zrobiło mi się nadzwyczajnie przykro. Nauczyciel - choć 20 lat
temu- miał kogoś. Johna, którego pokochał całym sobą, a potem go utracił, z
trudem pozbierawszy się do kupy. Przez moment wyobraziłem go sobie w postaci
lustra, które rozbija się na kawałki.
Mimowolnie zacisnąłem dłoń na kruchym papierze.
Zastanawiałem się nad uczuciem, które łączyło Ivo z chłopakiem. Co działo się w
tamtym czasie? Jak żyli, czy obaj byli szczęśliwi?
Ponadto coś definitywnie było nie tak. Mój umysł podsycał we
mnie swoisty niepokój. W tych listach nie zgadzał się nadawca. Choć każda
wiadomość była skierowany do tego samego człowieka, piszący je nie zawsze był
tą samą osobą. Przy dłuższym zastanowieniu i przyjrzeniu się obu listom,
doszedłem do wniosku, że pismo było identyczne. Ale dlaczego Ivo pisał jako
kobieta?
Zmarszczyłem brwi. Cud, że chociaż to zdołałem odkryć, ale
co to oznaczało? Zamiast poznać Ivo, dowiedzieć się więcej o nim, to jeszcze
bardziej pogmatwałem sobie jego wizję.
Pisk otwierających się drzwi kompletnie wyrwał mnie z zamyśleń.
Zamarłem widząc Ivo wchodzącego do mieszkania. Jego biała podkoszulka gdzie nie
gdzie była umazania krwią, a mężczyzna trzymał swoją prawą rękę w mocnym
uścisku lewej. Nawet nie zauważył rozwalonych listów, tylko poszedł
prosto do kuchni, sycząc z bólu pod nosem. Przyłożył rękę do zimnej wody
lecącej z kranu i odetchnął z wyraźną ulgą.
- Coś ty zrobił? – zapytałem wystraszony. Nie tylko tym
widokiem, ale też tym, że dotykałem jego prywatnych rzeczy i mogło mi się za to
oberwać w każdym momencie.
- To, co musiałem – odparł ochryple. –Gdybyś dowiedział się,
że ktoś znęca się nad twoim synem, zrobiłbyś to samo.
- Ivo… - szepnąłem, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Nie
wiedziałem dlaczego, ale moje bicie serca przyśpieszyło. Poszedłem bliżej,
chcąc zasłonić, chociaż ciałem bałagan na kanapie. Może gdyby wyszedł do
łazienki, udałoby mi się to sprzątnąć…
Spojrzał na mnie. Jego oczy były podkrążone. Wydawał się
zmęczony i przytłoczony tym, co zrobił a jednocześnie gdzieś iskrzyła iskierka
satysfakcji.
- Spokojnie, nic mi nie jest– odparł z lekkim uśmieszkiem. Z
nosa poleciała mu kropla krwi, którą wytarł dłonią. Przemył jeszcze raz ręce i
oznajmił ze idzie do łazienki. Cóż, będę miał chociaż szansę jakoś się z tego
wygrzebać…
Mężczyzna minął salon, jednak, gdy już myślałem, że mi się
upiecze, zdezorientowany odwrócił głowę i spojrzał na rozpakowane pudło.
Widziałem, jak jego oczy rozszerzają się ze strachu, a potem patrzą na mnie.
- Dlaczego grzebałeś w moich rzeczach? – zapytał z wyrzutem
w głosie. Zrobiło mi się wstyd i spuściłem głowę, nie potrafiąc spojrzeć mu w
oczy.
-Na początku chciałem pomóc ci rozpakować kartony.
Pomyślałem, że skoro nie jesteś w stanie tego zrobić, to ci pomogę. Wziąłem to
pudło, a gdy zobaczyłem jego zawartość… - uśmiechnąłem się delikatnie i
wzruszyłem ramionami – nie potrafiłem się powstrzymać – przyznałem z lekkim
zakłopotaniem. Ku mojemu zdziwieniu, mężczyzna wzruszył ramionami i z uśmiechem
na twarzy, jakby oszukał cały świat, podszedł do toalety. Gdy z niej wrócił,
był przebrany w dresy, a rękę miał zabandażowaną. Nonszalancko usiadł ja
kanapie, zaczynając zbierać wszystko do pudła.
-Myślałem, że zareagujesz inaczej –nic z tego nie
rozumiejąc, usiadłem koło niego. – Byłem wręcz przekonany, że znów każesz mi
się wynosić.
- Nie wracajmy do tego. Poza tym, te listy są pisane w
cyrylicy, więc nawet, jeśli je przejrzałeś, wątpię ze któryś udało ci się
rozszyfrować – zakpił ze mnie. Zastanawiałem się czy się przyznać do tego, że
niektóre były w języku angielskim. Poza tym, możliwe, że opowiedziałby mi
trochę o nich.
- Były też i takie, które pisałeś w języku angielskim.
Dlaczego akurat Ida? – to ostatnie wyrwało mi się przez pomyłkę. Ivo zamarł na
sekundę, lecz po chwili zdołał opanować otępienie i szepnął tylko ‘’takie
czasy’’.
- Opowiesz mi o nich?
- A co mam ci opowiedzieć? – zapytał, popatrzywszy na
mnie. Sięgnął po paczkę papierosów i wyjął z niej jednego Marlboro.
- Dlaczego pisałeś jako kobieta. I dlaczego Ida? Kim był
John i dlaczego… nie, to głupie pytanie. Widziałem na zdjęciu, że ty…
- Że byłem w związku z facetem? – wtrącił się. Jego twarz
spoważniała. Miałem wrażenie, że w ciągu tych 5 sekund stał się o kilkanaście
lat starszy. Nie odpowiedziałem, bo co mogłem powiedzieć? Owszem, byłem ciekaw,
dlaczego było tak, a nie inaczej, ale równocześnie bałem się.
Ivo wstał i podszedł do lodówki wyjmując z niej kilka piw.
Podał mi jedną, a potem syk otwieranej puszki rozniósł się po pokoju. Wyglądał,
jakby zastanawiał się nad tym, co ma właściwie zrobić. Gdy wypił już sporą
część alkoholu, nie zerkając na mnie, powiedział:
- Skoro dorwałeś się do tych listów to wypadałoby coś o nich
powiedzieć. No i opowiedzieć trochę o sobie - sięgnął po kolejnego
papierosa i wypuścił dym nosem. – Dlaczego Ida? Cóż, gdy byłem mały postać z
mojej ulubionej kreskówki tak się nazywała. Więc zacząłem używać go jako
pseudonimu. Nie raz uratował mi dupę. W czasach, kiedy dojrzewałem nie było
lekko, zwłaszcza dla ludzi, którzy woleli swoją płeć. Wychowałem się przecież w
ZSRR, a tam słowo tolerancja nie istniało. Homoseksualiści na każdym kroku byli
prześladowani. Wszyscy żyliśmy w cieniu innych ludzi, nie mogąc się nawet
ujawnić. Wiesz, co było najstraszniejsze? Gdy ktoś zaczął się domyślać. Za samo
domniemanie jakiegokolwiek obywatela można było skończyć w psychiatryku.
Byliśmy obserwowani na każdym kroku. Listy były sprawdzane przez KGB, rozmowy
nagrywane… Dlatego w tych listach pisałem jako kobieta. Żeby nie mieć
problemów.
- Ale te rozmowy… Nie wyglądają jak normalna rozmowa
nastolatków. Pozdrawiacie rodzinę, piszecie o niej. Nic nie wspominałeś o
sobie, nie pisałeś, co działo się w kraju podczas jego nieobecności. Wydają mi
się takie.. puste. Jeśli wiesz, co mam na myśli? -przerwałem, nie mogąc nadal
tego zrozumieć. Ivo uśmiechnął się i pokręcił z politowaniem głową. Wziął w
dłoń list, który jako pierwszy przeczytałem. Przysunął się bliżej mnie.
- Bo to szyfr. Na pierwszy rzut oka widzisz tylko zwykły
nudny tekst. Jeżeli przyjrzysz mu się bliżej, jeżeli zanalizujesz każde słowo –
powstanie drugie dno. KGB nie poświęcało dużo czasu na to, aby rozważać nad
takimi pierdołami. Jeżeli w liście nie obrażałeś rządu, nie wyrażałeś się
pozytywnie o Ameryce, jeżeli nie obrażałeś Stalina i nie pisałeś listów
miłosnych do facetów, byłeś bezpieczny. Na przykład w tym liście –
wskazał palcem na akapit – napisałem, że Nika jest chory. W rzeczywistości,
znaczyło to, że Nika, nasz wspólny przyjaciel jest na przesłuchaniach. Nie
pamiętam już, dlaczego tam trafił. Dalej – W Moskwie nie dzieje się nic
ciekawego – zacytował – znaczyło po prostu to, że jest źle. I że bardzo wiele
osób ucierpiało. Więcej z tego listu już nie pamiętam. Ale kiedyś tak się
pisało, jeżeli chciałeś przekazać jakieś ważne wiadomości.
Siedziałem tak, bardzo blisko niego i słuchałem uważnie. To
było niezwykłe… Gdybym żył w tamtych czasach, nie przetrwałbym ani jednego
dnia. A Ivo? Sprytnie zaszyfrowywał każdy list i przekazywał wiadomości dla
Johna. Właśnie… John…
Sięgnąłem po piwo w momencie, gdy Ivo opowiadał mi o
trudach codziennego życia. Jego historie były niezwykle interesujące –przyznał
się do tego, że raz namalował na murze napis: „Płeć nie ma znaczenia”, a potem
uciekał przez pół miasta przed milicją. Zastanawiałem się, czy powinienem
spytać go o Johna. Z listu Ivo przecież dowiedziałem się, że przeżywał ciężkie
chwile bez niego. Bałem się, że jeżeli wkroczę na ten niebezpieczny grunt,
opowieści się skończą i zostanę znów wywalony za drzwi. Ale bez ryzyka nie ma
zysku, czyż nie?
- Widziałem listy, w których.. opisywałeś to jak się
czujesz- zacząłem, dosyć niepewnie. – Jaki on był? I dlaczego nie ma go wśród
nas? – Ivo przetarł dłonią twarz, wypijając już trzecie piwo. Widziałem, że był
już wstawiony, pomimo tego, że wypił stosunkowo mało. Jednak zważywszy na to,
ze miał ciężkie chwile, nie dziwiłem się, że tak szybko procenty wbijają mu do
głowy.
- Śmieszne, ale… ja już go wcale nie pamiętam. Mam tylko
przebłyski wspomnień, słów, gestów… -nabrał dużo powietrza w płuca. Wpatrywał
się w pustą przestrzeń próbując przypomnieć sobie dawne chwile. Mimowolnie
zrobiło mi się przykro. Choć cała ta historia dotyczyła Ivo, czułem ją równie
intensywnie, jak on.
- Pamiętam tylko, że był dobrym człowiekiem – mruknął po
chwili, wypijając ostatnie piwo. – A dlaczego nie ma go przy mnie? Bo jakiś
debil nie potrafił jeździć samochodem i uderzył w nasz pojazd od strony
kierowcy. Zginął na miejscu, a ja byłem bez szwanku. – wzniósł tylko swoje
ramiona.
Pod wpływem impulsu, przytuliłem się do nauczyciela. Było mi
go niezwykle żal. Ta cała historia o ZSRR, jego pierwszej, męskiej
miłości, o tych wszystkich trudnych sytuacjach… Nie potrafiłem zrobić niczego
innego. Miałem wrażenie, że czułem to samo, co on. Ten cały strach, złość,
winę, którą obarczał siebie. Musiałem go przytulić – po to, abym nie tylko ja
ochłonął, ale i po to, aby Ivo poczuł, że nie jest sam. Choć przez moment bałem
się, że przez moją reakcję znów zostanę wygnany – tym razem na zawsze – z jego
rezydencji, to w chwili, gdy Ivo oparł swoja głowę o moje czoło, wiedziałem
już, że tak nie będzie. Słyszałem spokojne bicie jego serca, jego płytki
oddech… Wtuliłem się mocniej, czując jego rozpalone ciało i gorzki zapach
perfum.
- Dlaczego płaczesz? – zapytał po chwili, odsuwając się ode
mnie. Nieświadomie zacisnąłem palce na jego koszulce.
- Nie płaczę, po prostu… zrobiło mi się przykro. Poczułem,
że… że muszę cię przytulić. Po prostu. Przepraszam.
- Daj spokój. To było wiele lat temu – odparł z delikatnym
uśmiechem, mierzwiąc moje włosy. Ani trochę nie zrobiło mi się przez to lepiej.
– Już nie mam wyrzutów sumienia, ani nie czuje bólu. Mimo to dziękuję za to
słodkie objęcie – mruknął unosząc kąciki ust. Dopiero to mnie zadowoliło.
Kochałem jego uśmiech i marzyłem o tym, by nigdy nie schodził z
twarzy Ivo. Jednak zważając na te okropne rzeczy, które działy się w jego
życiu, wiedziałem, że minie sporo czasu, zanim będzie tak, jak dawniej..
-Brakowało mi tego– dodał po chwili o wiele ciszej. Znów
jego usta były tą wąską linią, bez najmniejszej oznaki szczęścia.
Wyczułem w jego głosie prośbę, abym ponownie przybliżył się do niego i pozwolił
mu poczuć się…kochanym. Objąłem go, a on, jak małe dziecko, schował się w moich
ramionach. Ten gest kompletnie mnie rozbroił. Dorosły mężczyzna, który stracił
wszystko, zrozpaczony wtulał się w ciało nastolatka. Cicho jęknąłem, mocniej
zaciskając dłonie na jego plecach. Odwzajemnił ten gest o wiele mocniej.
Wiedziałem, że nie płakał, jednak jego stan wskazywał na skrajne załamanie. Nie
pokazywał tego na co dzień, a dopiero teraz, pod wpływem alkoholu oraz emocji,
które nagromadziły się w nim i spowodowały to całe rozczulenie nauczyciela.
Wplątałem dłoń w jego złote, lekko kręcone włosy i uspokajająco głaskałem go po
głowie. Nie chciałem, żeby był sam z tym wszystkim. Nie chciałem, aby był
samotny. Trwając w tym uścisku, obaj delikatnie opadliśmy na kanapę.
Złączyliśmy się ciałami – jego noga znajdowała się pomiędzy
moimi udami, a ja zarzuciłem swoja na jego biodra. Byliśmy tak blisko siebie,
że nie mogłem uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Ale Ivo był pod
wpływem alkoholu, więc bardzo prawdopodobne było, że nie do końca martwił się o
to, co właśnie się działo. Poczułem, jak nauczyciel całym ciałem przylega do
mnie i przytula mnie intensywnie. Jego twarz nadal była schowana w moich
ramionach – było więc możliwe, że nie chciał abym go zobaczył. Ta sytuacja
mogła go upokarzać. W końcu, w jego domniemaniu mógł pokazać mi, jak bardzo
jest słaby.
Ale dla mnie nie był taki.
Pocałowałem go delikatnie w czoło, uprzednio odgarniając z
niego kosmyki włosów. Nauczyciel tylko drgnął, jednak nic nie powiedział. Westchnąłem
tylko ciężko, gładząc go po włosach.
Żałowałem, ze tylko tyle mogłem dla niego zrobić.
Oni tu takie rzeczy, a dzieci w pokoju obok...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Victor stracił parę organów. Albo zębów przynajmniej.
Lu jest słodki.
Wiesz, że Lu mi wpadł w oko, no nie? Gdyby nie był Ivo, chciałabym go na swoje uke. xD
Śpią, spokojnie :D Według obdukcji lekarzy Victor miał zmiażdżone jądra, połamane żebro i rozciętą skórę na całych plecach, także spokojnie, dostał porządnie.
UsuńNo patrz no, jaki wredny.Wziął i se zabrał, no nie?
Jezu ten rozdział był świetny! Będzie z tego coś więcej czy na przytulaniu pozostanie ( ͡° ͜ʖ ͡°) Poza tym genialnie opisujesz uczucia i sytuacje bohatera, no po prostu lejesz miód na moje serce :( ♥
OdpowiedzUsuńA dziękuję, dziękuję ;D Pewnie, że będzie. Musi być, bo inaczej co to za gejoza, no nie? Cierpliwości, cierpliwości!
Usuńmoment w liście wszystko mi rozjaśnił i byłam wręcz zaszokowana tym co przytrafiło się ivo ale mam nadzieje ze luis mu pomoże :)
OdpowiedzUsuńJasne, że pomoże! Musi :D
UsuńJa wcale nie płaczę, wcale nie płaczę! ;-; Za dobrze opowiadasz tę historię, a ja się za bardzo wczuwam. Ten rozdział był tak słodki, smutny i wspaniały, że nie wiem, jak zasnę. Cu-do-wny! Taki Lu to skarb! Życzę weny i miłego dnia!!!🌼
OdpowiedzUsuńJeju, to co kochana będzie z Tobą potem? :_; Dziękuję, już opracowuje następny rodział i zobaczymy co mi wyjdzie i jak Luis i Ivo ułożą sobie życie ;-;
UsuńJeju śliczne :(((( Zajebiste po prostu ♥ Ja mam nadzieję że jak skończysz to opowiadanie (mam nadzieje ze sie nie skonczy ale kiedys musi :C) to napiszesz cos innego cos w podobnym klimacie i oczywiscie YAOI C: Ale to jest wspaniałe,boskie po prostu <3333333 Czekam koniecznie na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję! Tak, musi się skończyć, jak każda historia... i prawdopodobnie już niedługo nastanie ich koniec... Nooo... mam kilka pomysłów w zanadrzu, ale nie wiem, czy coś z nich wypali... No, zobaczymy, najpierw muszę napisać ich historię :D Dziękuję jeszcze raz <3
UsuńJeny jak mnie tu długo nie było, przepraszam T^T
OdpowiedzUsuńAle wszystko szybciutko nadrobiłam! :3 Jeju jakie to wszytko jest śliczne, cały ich wyjazd do Hiszpanii,ich pobyt na plaży i Luis taki kochany <3. Biedny Ivo, tak mi go szkoda :< Ale liczę na szczęśliwe zakończenie! Uwielbiam tą parę, kochany Luis niech on się zajmie Ivo. Ten rozdział też jest cudowny *-* Biedne dzieciaki, ale no Victor dostał za swoje i baaardzo mu się należało. Dobra, bo już się rozpisuje.
Miłego dnia, dużo weny i czekam na next! <3
Cholercia, a już się bałam, że cię straciłam :________; Dziękuję, walczę z weną i próbuje nie dać się pokonać! <3
UsuńBoże ;;
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Victor zdechnie w męczarniach. Serio, Miriam musi mieć nierówno pod sufitem. To trzeba gdzieś zgłosić, bo przecież dzieci nie mogą tam do nich wrócić ;___; Czytam te rozdziały i ryczę, jak głupek. Ivo jest złamany, Luisa cała ta sytuacja też rani... Dlaczego nikt nie może być szczęśliwy? </3 Cholera, napisałabym dłuższy komentarz, ale za bardzo przeżywam (oj tak, ranisz mocno :v).
Weny życzę, okrutna istoto ;;
/Adelaide
A wiesz, że na początku miała mieć nierówno pod sufitem? Ale stwierdziłam, że kochanek to lepsza opcja xD Fakt, tutaj jest taka drama, ze czasem sama się boję co mi wyjdzie... Dziękuję za komentarz, postaram się napisać więcej pięknych scen <3 I nie płacz!
UsuńAno, w pierwszej wersji była bodajże scena Miriam x Nóż XD Zagadka aż do teraz- co chciała z nim zrobić, a zagadka #2 tej historii to "co się stało z kumplem Ethana i reszty, który zaginął "XDDD
UsuńProszę mi o tym nie przypominać, błagam XD Do tej pory się zastanawiam, co było ze mną nie tak XDD A co do drugiej zagadki, to laska, nie myśl że o tym zapomniałam :D
UsuńAno właśnie.Nie wiem czy powinnam o to pytać,ale co się stało z Lidią? Mogłabys może jeszcze zrobić jeszcze rozdział jak się spotkają c;
OdpowiedzUsuńLaski! Nie myślcie ze ja zapomniałam o nich! Zlitujcie się nade mną! Napisałam już 16 rozdział, czeka jedynie na poprawkę! Już są o niej wzmianki, więc spokojnie!!!!!!!!!!! :-;
UsuńWspaniała jesteś :') CZEKAM NA 16 ROZDZIAŁ ;3
UsuńWidzisz kochanie, ty czekasz na rozdział, a ja czekam na betę, która miała być wcześniej :_;
UsuńDzisiaj poniedziałek. Można wybaczyć wszelkiego rodzaju poślizg :P
OdpowiedzUsuńO totototo! W końcu ktoś rozumie sytuację, w której się znalazłam! xD
UsuńKiedy kolejny rozdział? :c
OdpowiedzUsuńJa tu usycham ...
OdpowiedzUsuńP.S. Świetna playlist'a !
Czemu wszystkie życia jakie mam obok muszą się walić ;-;
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
Hej,
OdpowiedzUsuńdzieci obak a tutaj takie rzeczy, mam nadzieję, że Vistor stracił kilka organów, nie wșciekł się, że Luis przeglądał te rzeczy i trochę poopowiadał...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, ech dzieci obak a tutaj takie rzeczy mają miejsce...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, ale wkurza mnie, że dzieci obak a tutaj takie rzeczy się dzieją...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza