środa, 13 stycznia 2016

Rozdział VI

Pamiętnik nastolatka

  28.01.2010 r.
- Więc… opowiesz mi coś o sobie?
- Tak, jak napisałem wyżej. Nazywam się Ethan, mieszkam w Leeds. Jestem wokalistą i gitarzystą w swoim zespole. Mam 23 lata, lubię gotować, czytać. Zwykłe nudne rzeczy. Kilka miesięcy temu rozstałem się ze swoim chłopakiem. Teraz szukam kogoś, z kim mógłbym po prostu porozmawiać. Brakuje mi kogoś w rodzaju bratniej duszy. A jak jest z Tobą, Luis?
-  W Leeds? Byłem tam na konkursie. Ogólnie mam 17 lat. W sierpniu skończę 18. Dużo rysuję, czasem też czytam. Gram na pianinie. Uczę się dobrze w szkole, ale to wszystko dlatego, że moi rodzice tego ode mnie wymagają. Jak dostanę ocenę mniej niż A to chcą mnie zabić.  No… i to wszystko.
- Pierdol ich. Rodzice nie będą ustawiać ci życia. Nie masz chłopaka?
- To nie takie proste… Nie. Zauroczyłem się  w pewnym mężczyźnie, ale nic z tego nie będzie. Nie mam znajomych, więc z naiwnością czekam na tego jedynego. Mogę wiedzieć, dlaczego rozstałeś się z partnerem? Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, to nie nalegam.
- Nie no, luz, haha. Nic go nie obchodziłem. Zostawił mnie dla innego. Dlaczego uważasz, że nic z tego nie będzie? Nie wierzysz w siebie?
- To nie chodzi o to. To jest bardziej skomplikowane niż się wydaje xD
- Okej, nie chcesz nie mów
- Znaczy… uznasz mnie za jakiegoś dzieciaka, czy coś. On.. jest o wiele starszy ode mnie. W zasadzie, mógłby być moim ojcem. Dlatego jest to nie możliwe. Choćbym chciał, nie nawrócę heteryka. Poza tym, ma  żonę i dwójkę dzieci, więc to bez sensu XD
- Wiek czasem nie ma znaczenia. Ale przyznam ci rację – nie masz u niego szans. Odpuść sobie natychmiast, bo potem może być tylko gorzej ;D  Radzę ci, abyś znalazł kogoś w swoim wieku.
- Tyle, że ja nie mam nikogo innego…
- Teraz masz mnie.
30.01.2010
- Dlaczego się w nim zauroczyłeś? Ma coś w sobie, czego inni nie mają?
- Nie wiem. Jest… inny. Traktuje mnie inaczej, wspiera mnie. Jako jedyny we mnie wierzy. Z wyglądu też jest seksowny. Ma blond włosy, jest wysoki… uczy mnie gry na fortepianie, więc palce też ma bardzo fajne xD
- Haha, zapewne bardzo byś chciał, aby coś nimi porobił, ty mały zboczeńcu. A tak BTW – Ja też mam fajne palce…

Zdjęcie zostało wysłane

Przełknąłem ślinę. Wysłał mi zdjęcie swojej dłoni. Widziałem po skórze, że chłopak ma ciemniejszą  ode mnie, czy Ivo karnację. Jego palce były tak samo zgrabne i długie jak u Ivo. Zadbane paznokcie… westchnąłem ciężko.

- Nie musiałeś…
- Haha, zawstydziłem cię, co? ;> Swoją drogą, mimo że się mało znamy, chyba wiem, dlaczego jesteś zauroczony w… jak mu tam było?
- W Ivo.
- Rosjanin?
- Tak
- Hah. No nieźle, nieźle. Z mojego punktu widzenia, zakochałeś się w nim, bo jako jedyny okazał ci czułość i współczucie. Idealizujesz go przez to. Daj spokój dzieciaku. Nie tędy droga. Inni też mogą okazać ci to, na co zasługujesz.
- Tsa… na przykład kto…
- Na przykład ja..

Serce biło mi jak oszalałe. Znałem go niecałe dwa dni,  a on już pisze do mnie takie rzeczy. Na samą myśl robiło mi się duszno i gorąco. Zawinąłem się kołdrę, bujając w obłokach. A co, jeżeli ma rację? Odpuszczę sobie Ivo i… może… może on da mi szansę na normalne życie?
Ethan…

   04.02.2010 r.
- Cześć! Przepraszam, że tak późno piszę. Miałem zajęcia z fortepianu.
- W ferie?
- Tak. Mama uważa, że nie powinienem marnować czasu, a że i tak odpocząłem, uważa ze mogę ćwiczyć i uczyć się dalej…
- Mama tak uważa? Luis, czy ty nie masz własnego zdania? Postaw się jej i powiedz, co o tym myślisz. Walcz o siebie, a nie, jesteś na każde skinienie jej palca. No, chyba, że ci to pasuje…;/
- Nie, jasne, że chciałbym mieć więcej wolności! Ale to trudne. Nie znasz jej, jest straszna. Poza tym chce widywać się z Ivo. Tęsknie za nim, gdy długo się nie widzimy…dosłownie wariuję…
- Mówiłem ci. Daj z nim spokój. Odizolowanie się od niego będzie trudne skoro już się w nim zabujałeś. Ohh, ależ ty jesteś naiwny, Lu ;)
- Spadaj, co? To nie takie proste.
- A czy ktoś mówił, że życie jest proste?

   05.02.2010 r.
- Wariuję… jego blond włosy swobodnie układały się na jego idealnie białej koszuli…. Był taki przystojny, już 2 raz dzisiaj waliłem, nosz kurwa. Nie ma lepszego od niego.

-Ranisz mnie… wiesz, gdybym to ja miał kogoś, obsypywałbym go prezentami, zabierał na romantyczne spacery, całował i pieprzył do rana…
- Więc co stoi na przeszkodzie?
- To, że ty tego nie chcesz.

   7.02.2010 r.
- Pokażesz mi się?
- Mhm.. zaraz coś znajdę. Poczekaj chwilę.

   Plik został wysłany

- Jeeej, a gdzie uśmiech?
- A po co to komu…
- Zrób zdjęcie. Uśmiechnij się na nim, i dopiero mi wyślij. Nie będę sad boy’ów przyjmować.

 Spojrzałem na siebie w lustrze. Nie wyglądałem źle. Wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki. Uczesałem swoje włosy, doprowadziłem się do ładu. Pomyślałem o Ivo i… uśmiechnąłem się. Takie zdjęcie wysłałem Ethanowi.

- Noo, w końcu! Nawet nie masz pojęcia, jaki jesteś przystojny…
- Przestań, śmiać mi się chce, jak coś takiego piszesz!
- Ale ja nie kłamię.

Plik został wysłany

Poczułem, że momentalnie nogi się pode mną uginają. Na zdjęciu był młody chłopak. Miał lekko kręcone, czarne, dłuższe włosy. Brązowe oczy wyglądały tak mrocznie i tajemniczo. Ah.. no i ta bródka. Ciekawe jakby to było, gdyby gładził mnie nią po szyi…
Zapatrzony w zdjęcie, zapomniałem mu odpisać. Był serio przystojny i nawet poczułem, że coś we mnie drgnęło. Ethan… huh…

- Haaloo? Aż taki brzydki jestem, czy zrobiłeś sobie przerwę na małe co nie co? :D
- Wybacz… nie, serio zatkało mnie…

   07.02.2010 r.
- Od kiedy jesteś gejem?
- Odkąd pamiętam. W dzieciństwie miałem jednego przyjaciela.. próbowało się to i owo, więc uznałem, że jednak wolę ssać kutasy, niż lizać cipki tlenionych blondyn.
- Ja w zasadzie…. Też. Nigdy nie ciągnęło mnie do kobiet. Ich piersi, czy krągłe biodra nie były aż tak pociągające, jak mężczyźni…
- Mogę cię o coś zapytać?
- Słucham?
- Masz dużego? ;>
- Hahaha xD Nie, niestety nie mam…
- Ile Cm? ;D
- Około 15.. może 16
- To nie tak źle. Mój ma 23 ;D
Co kurwa? Jak?
- Normalnie. Przyjedź do mnie, a się przekonasz ;>

Aż ciarki przebiegły po moich plecach. Boże, taki wielki… Mimowolnie, zacząłem fantazjować o Ethanie. Uh… Dłoń, jakby sama powędrowała do moich bokserek. Odłożyłem komórkę i rozluźniając swoje ciało, zacząłem się onanizować. Przed oczyma ciągle miałem widok Ethana…
Ciekawe, czy miałbym u niego jakieś szanse. Czy moglibyśmy być razem, czy on by mnie chciał…
Przyjemnie ciepło rozlało się po moim podbrzuszu, a potem poczułem, jak sperma leniwie przepływa między moimi palcami. Zerknąłem na telefon.

- Spotkajmy się…

                                                      ***

 Ubrany w ciepły płaszcz stałem na jednej z ulic Leeds. Nie wiedziałem gdzie jestem, ani nie wiedziałem, po co tu  przyjechałem tak nagle. To był impuls, nic więcej. Gorączkowo rozglądałem się na  boki, a każda napotkana twarz wydawała się być tą jego… Schowałem twarz w swoim szalu i nerwowo zerkałem na telefon.

0 wiadomości…

- W rzeczywistości jesteś bardziej słodki niż na zdjęciu – usłyszałem. Ton głosu był bardzo niski, ale  ufny. Odwróciłem się w stronę Ethana i zamarłem.Wyglądał o wiele przystojniej niż na zdjęciu. Głęboko osadzone oczy, krzywy nos, który nawet przypominał mi nos Ivo. I ten zarys kości policzkowych… Miał na sobie płaszcz, całkiem podobny do mojego i  derby. Takie samie, jakie nosi Ivo. Na dodatek mężczyzna trzymał piękną, czerwoną różę i uśmiechał się do mnie. Mimo, iż miałem całe policzki czerwone od zimna, teraz byłem niemal pewien, że ze wstydu całkiem się spaliłem.
-  Dziękuję- wydukałem. Czułem się strasznie nieswojo. Jeszcze ta róża… Mężczyzna dał mi ją i bez ceregieli, pocałował mnie delikatnie w czoło. Serce mi zamarło. Patrzyłem na niego,  nie dowierzając, że zrobił coś takiego.
- Chodźmy. Za rogiem jest fajna kafejka. I nie wstydź się tak, bo prawie mam ochotę na ciebie.
Spiąłem się. Jezu, byłem pewien, że zaraz coś palnę. Przełknąłem ślinę i całą drogę do restauracji szliśmy w zupełnej ciszy. Dopiero  siedząc przy stoliku, zdołałem się ogarnąć.
- To bardzo miły gest, jednak nie musiałeś…
- Daj spokój, to tylko kwiat. Wiesz, że cię lubię i…
- I? – zapytałem unosząc brwi.
- To trochę naiwne z mojej strony, ale liczę na coś więcej. Mimo, że znamy się tak krótko…już zdążyłem się chyba zakochać – odparł. Oblałem się rumieńcem – znowu, jak ostatni pedał. Zakochać się? We mnie? Czy to możliwe?
- Wiesz… też odnoszę takie wrażenie, ale jednak potrzebuje więcej czasu.- odparłem, zaciskając dłonie w pięści. To wszystko dzieje się za szybko…
- Rozumiem. Dalej tracisz głowę dla Ivo. Bez sensu – odparł, wyraźnie rozczarowany moją odpowiedzią.
- To nie tak! – Palnąłem nagle – Uważam, że to za szybko...- mężczyzna zaśmiał się ironicznie, zamawiając nam kawę. Poprawiłem swoje włosy i cały czas zastanawiałem się, jak wyglądam i co on o mnie myśli.
- Chciałbyś gdzieś pójść?
-  A gdzie możesz mnie zabrać? – zapytałem, lekko kąsając swoją wargę. Doszło do mnie, że Ethan naprawdę jest przystojny. Poza tym, dał mi róże, więc to oznacza, że mu na mnie zależy… tak myślałem.
- Najpierw zabrałbym cię na krótki spacer. Potem, jeśli nie masz nic przeciwko, ugotowałbym ci obiad, a potem…

                                                   ***

- Więc, mieszkasz sam? -  zapytałem, wchodząc do kawalerki.  W jego domu nie panował taki przepych, jak u mnie. Pojedynczo wywieszone plakaty zespołów rock’owych, albo zwykłe antyramy pełne zdjęć. Wchodząc do salonu poczułem się zrelaksowany. Wszystko było tutaj harmonijne, a kremowe ściany dawały wrażenie spokoju. W rogu pomieszczenia stała gitara wraz ze wzmacniaczem.
- Tak. Mając 17 lat uznałem, że chce się usamodzielnić. Zarobiłem na tę kawalerkę i jej urządzenie i sobie żyję – odparł, zawiązując sobie fartuch kucharski. Przysiadłem na wysokim, barowym krześle i obserwowałem, jak chłopak zaczyna wyjmować potrzebne mu produkty.
- Ciężko musiałeś na to pracować, prawda?
- Robiło się to i owo – puścił do mnie oczko. Uśmiechnąłem się do niego. Podobał mi się coraz bardziej coś w nim było, co mnie przyciągało. Jego długie, zgrabne dłonie wybierały z misy najładniejsze warzywa. W końcu, jak to uznał – rób to dla mnie. Więc zależy mu.
- Lubisz gotować, no nie?
- Chciałem iść na kucharza, ale plany potoczyły się inaczej. Życie. Nie zawsze wszystko jest po naszej myśli. Ale spełniam się i tak – zaśmiał się pod nosem. Pokroił paprykę w cienkie plasterki – Lubisz? – zapytał. Gdy skinąłem głową, wsunął mi jeden do ust. Nasze spojrzenia na chwilę skrzyżowały się i trwały, dopóki Ethan się nie roześmiał.
Do obiadu podał  białe wino, które szybko zaszumiało mi w głowie.  Z minuty na minutę coraz bardziej popadałem w zauroczenie. Rozmawialiśmy o zwykłych sprawach, pytał mnie o szkołę, znajomych, a ja słuchałem jego opowieści z koncertów. Był bardzo ambitny i pewny siebie. Władca, jak to mówią.
Jednak wszystko, co dobre, kiedyś się kończy.
- Muszę już iść. Mam pociąg do Londynu za pół godziny – odparłem, wycierając kąciki ust serwetką. Wstałem i zacząłem się ubierać.
- Myślałem, że przyjeżdżasz na noc… - odparł, wyraźnie smutny.
- Przepraszam.. matka się wkurwi jak się dowie, że sam przyjechałem do Leeds – westchnąłem nerwowo, zawijając szal na szyi.
- Olej ją. Nie mów, że jest ci ze mną źle.
- Nie mogę. Przepraszam.
- Będziesz się słuchał matki? Luis, jesteś już dorosły. – spojrzał na mnie i przysunął się niebezpiecznie blisko. Poczułem, jak jego dłoń obejmuje mnie w pasie, a druga delikatnie rozwiązuje mój świeżo zawiązany szal. – Nie daj się sobą manipulować – mruknął bardzo pociągająco i pocałował mnie delikatnie w szyję. Kolejny pocałunek był już wyżej, a następny tuż przy uchu. Nie potrafiłem mu odmówić, jednak zacząłem się denerwować, co się stanie, jeżeli nie wrócę. Z drugiej strony, mężczyzna miał rację. Nie byłem już dzieckiem i mogłem o sobie decydować. Subtelnie chciałem wyjść z jego ramion jednak podniecenie okazało się silniejsze. Po raz pierwszy pocałowałem się z Ethanem w przedpokoju, tuż przy wyjściu. Jego miękkie usta z wyczuciem pieściły moje wargi. Przymknąłem oczy, kompletnie oddając się mu.
Byłem cholernie łatwy.

                                                     ***

- To twój pierwszy raz?
- Nie - jęknąłem, kiedy dotykał mnie w intymnych miejscach. Pierwszy raz ktoś tak mnie traktował. Był taki delikatny i subtelny.
Płaszcz opadł na podłogę,  podobnie, jak moje spodnie. Ethan uklęknął przede mną, biorąc mojego penisa do ust. Oparty o drzwi, skuliłem się z przyjemności. Jego język z wyczuciem pieścił sam czubek, przez co zaczynałem wariować, a gdy wziął go całego aż zawyłem z rozkoszy. Zdyszany spojrzałem na jego ciemne oczy. Mężczyzna wstał i obróciwszy mnie tyłem do siebie, ocierał się o moje pośladki. Byłem taki rozpalony, że nie mogłem się doczekać chwili, kiedy Ethan będzie we mnie. Złączeni pocałunkiem udaliśmy się do  salonu…
Zupełnie nadzy dotykaliśmy się nawzajem. Byłem pewny, że tego chce, jednak nie mogłem się rozluźnić. Coś nie dawało mi spokoju, ale na szczęście Ethan był dla mnie wyrozumiały. Dokładnie rozmasował moje ciało, pozwalając mięśniom odpocząć. Nawet nie poczułem bólu, kiedy pierwsze palce zaczęły pieścić mnie od wewnątrz.
Odleciałem, gdy włożył go całego. Objąłem go za szyję, wtulając się w umięśnione ciało mężczyzny. Wszystko było takie powolne, romantyczne. Robił to wszystko z wyczuciem, a ja widziałem, że mu zależy.

On  naprawdę mnie kochał.

                                                     ***

Leżeliśmy na podłodze, wpatrzeni w siebie. Ta chwila była taka magiczna… inna. Czasem któryś z nas przejeżdżał opuszkami palców po ciele drugiego, delikatnie się przy tym uśmiechając. To był tylko seks, ale  ja poczułem coś więcej. Odważyłem się wtulić w jego ciało. Tak złączeni, usnęliśmy.

                                                     ***

Obudziłem się późnym wieczorem. Było może po 22, czy coś… wyciągnąłem się i nagle do mnie doszło, że nie wróciłem do domu. Zerwałem się, jak poparzony i jak najszybciej, nagi pobiegłem do telefonu. 5 nieodebranych połączeń od Lilith i… 49 nieodebranych połączeń od …
Ivo?
Przechyliłem lekko głowę, nie do końca rozumiejąc tego. Dlaczego Ivo miałby do mnie dzwonić tyle razy? Próba to nie taka ważna sprawa…  Nagle w moich dłoniach telefon ponownie zawibrował i pojawił się na nim napis: Ivo Korepetytor. Westchnąłem ciężko pod nosem i  odebrałem połączenie.
- Tak?
-  Gdzie ty, kurwa, jesteś?!  – usłyszałem  zdenerwowany głos Ivo.  Momentalnie się wystraszyłem. Pierwszy raz krzyknął na mnie i użył takiego słowa…
- Em…
- Wiesz, że oboje wychodzimy z siebie z twoją matką?! Pytam się, gdzie jesteś, do cholery.
- … w Leeds…
- GDZIE?! Czy cię pojebało? Co ty tam robisz?! – usłyszałem i zagryzłem usta, próbując powstrzymać płacz. Jest mi tak wstyd.
- Ivo… poznałem kogoś.. i chciałem z nim pobyć…
- Porozmawiamy potem. Jadę po ciebie. Dokładny adres?
- ….
- Nie mów mi, że nie wiesz gdzie jesteś.
- Nie no, pamiętam drogę z peronu, ale jaka to ulica…
- Nieważne. Będę za 2 godziny, masz być na peronie i odbieraj  ten pieprzony telefon.

 Rozmowa zakończona.

Zerknąłem na śpiącego jeszcze Ethana i otarłem łzy z policzka. Pozbierałem swoje ciuchy, a gdy się już ubrałem, próbowałem go dobudzić.
- Co jest? – zapytał, zaspanym głosem. Przetarł twarz i rozejrzał się.
- Ivo po mnie przyjedzie…
- Na chuj?
- Właśnie nie wiem.. dzwonił do mnie kilkanaście razy… - odparłem, przysiadając na sofie. – mogłem jednak wrócić.. zrobilibyśmy to kiedy indziej…
Mężczyzna bez słowa wstał i poszedł do łazienki. Przez dwie godziny, siedzieliśmy w ciszy, a gdy wybiła północ, odprowadził mnie na peron. Było mi wstyd za to wszystko. Najbardziej bałem się Ivo i jego reakcji, jak opowiem mu o Ethanie.
- Jesteś zły?
- Nie, dlaczego pytasz?
- Nie odzywasz się…
- Przepraszam. Może faktycznie się zdenerwowałem. – szepnął i przytulił mnie do siebie. Pocałował mnie w zimne usta i nosem potarł o mój nos. Zaśmiałem się cicho.

                                                                  ***

Zauważyłem  parkujący nieopodal mnie i Ethana samochód Ivo. Mimo dość uporczywego śniegu, dostrzegłem, jak blondyn wyszedł z samochodu i  szedł prosto w moją stronę. Był w samej koszuli, w taki wielki mróz! Gdy stanął naprzeciwko mnie, miałem ochotę jeszcze bardziej się rozpłakać i błagać go o przebaczenie za tak szczeniackie zachowanie. Jednak zauważyłem, że coś jest nie tak. Ivo nie patrzył się do końca na mnie, a na Ethana – zaś Ethan dokładnie lustrował blondyna wzrokiem. Poczułem się niezręcznie w tej sytuacji. Ivo, tak jak w szkole, miał kamienną twarz, zaś Ethan… uniósł sarkastycznie kąciki ust. Nagle twarz nauczyciela zwróciła się w moją stronę. Widziałem, że jest bardzo zły, dlatego posłusznie, bez pytania, poszedłem jak najszybciej w stronę samochodu. Gdy chciałem otworzyć drzwi, okazało się, że Ivo dalej stoi naprzeciwko Ethana. Rozmawiali o czymś, jednak nie dosłyszałem, o czym. Znowu to wszystko działo się przeze mnie. Blondyn po kilku sekundach odwrócił się od mężczyzny i wrócił do samochodu. Bałem się go o cokolwiek pytać. Widziałem jak jego skóra jest cała sina od zimna.

                                                  ***

- Jestem padnięty. Jeszcze jak pomyślę, ze jutro mam wykład, to żyć mi się odechciewa- westchnąłem zmarnowany, wtulając się w Miriam. Kobieta czule pogłaskała mnie po włosach i się zaśmiała.
- Mój biedny, zapracowany szkrabek. Idź do łóżka i wyśpij się porządnie, żeby jutro mieć siłę na cokolwiek.
- Tak właśnie zrobię. – odparłem, całując ją w policzek.
Poszedłem na górę uprzednio sprawdzając, co robią moje pociechy. Oboje bawili się jeszcze w układanie klocków lego.  Cóż, żona ułoży ich do snu. Przebrałem się i wskoczyłem w miękkie łóżeczko, chcąc zaznać spokojnego snu.
Telefon zawibrował na szafce. Leniwie wyciągnąłem dłoń w jego stronę, chcąc sprawdzić, co za buc chce mnie obudzić. Tą osobą okazała się Lilith. Zmarszczyłem brwi, odbierając słuchawkę.
- Ivo! Nie przeszkadzam? – usłyszałem wystraszony i zdenerwowany głos.
- Nie. Czy coś się stało? – zapytałem, podrywając się. Kobieta rzadko kiedy była nerwowa. Raczej wszystko przyjmowała ze spokojem i opanowaniem, niżeli z histerią i roztargnieniem.
- Luis zniknął.
- Jak to zniknął?!
- Wyszedł z domu o 9 rano i nie wrócił do tej pory. Martwię się
- Lili, jest dopiero ósma wieczorem. Może jeszcze wróci
- Dzwoniłam do niego. Nie chce odebrać żadnego telefonu… cisza.. zupełna cisza…
- A co z Edgarem?
- Wyjechał na jakieś dokształcanie. Ivo, nie wiem, co mam robić… proszę spróbuj do niego zadzwonić, przyjedź cokolwiek… wychodzę z siebie.
- Zaraz będę. – odparłem i rozłączyłem się. Wybiegłem z pokoju i jak najszybciej włożyłem na siebie jeszcze dzisiejsze ciuchy, które leżały na stercie brudnych ubrań. Zbiegłem na dół i nerwowo szukałem kluczy.
- Co się stało? – Miriam wstała z kanapy i podeszła do mnie. – Kochanie?...
- Przepraszam cię słonko, ale muszę jechać. Luis, syn Lilith, którego uczę nie wrócił do domu. Lili przed sekundą zadzwoniła do mnie i poprosiła mnie bym przyjechał. Nie jesteś zła, prawda? Nie możesz być. – zapytałem, ujmując jej twarz w swoje dłonie. Kobieta westchnęła zawiedziona jednak po chwili delikatnie się uśmiechnęła. -  Nie jestem zła. Wiem przecież, jak dobre masz serce. Wesprzyj ją. Zadzwoń do mnie, jak tylko się dowiesz cokolwiek o tym chłopaku.
- Jesteś wspaniała. – odparłem i pocałowałem ją bardzo namiętnie w usta. Zarzuciłem na siebie płaszcz i pobiegłem do samochodu.

                                                  ***

- Reasumując, nie ma go od 11 godzin. Nie odzywał się, nie odbierał żadnego telefonu. I dalej nie odbiera, bo w czasie, gdy do ciebie jechałem, nie odebrał ani razu. Nie zostawił żadnej karteczki, nie wiem, nic rano nie mówił?
- Wspomniał tylko, że wychodzi, nic więcej… wziął swoją torbę i po prostu wyszedł - szepnęła, wycierając chusteczką swoje łzy – a co, jeżeli coś mu się stało?
Dzwoniąc po raz setny do Luisa, zacząłem się poważnie martwić. Trzymałem dłoń Lilith i ściskałem ją. Co jeżeli potrzebuje pomocy? Co, jeżeli ktoś go napadł, pobił, zgwałcił, albo zabił? Może teraz Lu leży gdzieś na podwórku i powoli umiera? Albo  postanowił popełnić samobójstwo skacząc z londyńskiego mostu i teraz leży gdzieś na dnie rzeki?
Milion myśli demolowało mi umysł i doprowadzało do szaleństwa. Wystarczyło, że się samookaleczał. Teraz mógł pójść krok do przodu…. Zaciskałem dłoń mocniej na dłoni Lilith, za każdym razem, kiedy Luis nie odbierał.
Dobiegała dziesiąta. Lilith załamana leżała z głowa opartą o stół, a ja chodziłem po kuchni, próbując skontaktować się z chłopakiem.
- Może zadzwonimy po policję?
- Nie będą do szukać. Nie minęła doba. – odparłem i usłyszałem szelest w telefonie.
- Luis? Gdzie ty kurwa jesteś?   - wrzasnąłem. Mimo, że poczułem się spokojniejszy, bo w końcu odebrał, to i tak byłem piekielnie wkurzony za to, jak się zachował.
- Wiesz, że oboje wychodzimy z siebie z twoją matką?! Pytam się, gdzie ty jesteś do cholery.
- … w Leeds…
- GDZIE?!! Czy cię pojebało? Co ty tam robisz?! – zapytałem, nie dowierzając. Co mu odbiło, żeby wyjeżdżać tak daleko?
- Ivo… poznałem kogoś.. i chciałem z nim pobyć…
- Porozmawiamy potem. Jadę po ciebie. Dokładny adres?
- ….
- Nie mów mi, że nie wiesz gdzie jesteś.
- Nie no, pamiętam drogę z peronu, ale jaka to ulica…
- Nieważne. Będę za 2 godziny, masz być na peronie i odbieraj  ten pieprzony telefon. – rozłączyłem się i spojrzałem na wykończona Lilith.
- Jest w Leeds. Jadę po niego.
- Co on tam robi?
- Nie mam zielonego pojęcia

Jak najszybciej wybiegłem z domu i włączyłem silnik samochodu. Miałem szczęście, ponieważ ruch dzisiejszej nocy nie był zbyt duży i mogłem jechać szybciej, niż zazwyczaj.
Jedna rzecz mnie zastanawiała, a mianowicie, kogo on mógł poznać? I po co tam jechał? Czy on jest nienormalny? A co, jeżeli to jakiś pedofil, który chce mu zrobić krzywdę? Czy on w ogóle myśli?
Dobijała północ, gdy wjeżdżałem do miasta. Dzięki GPS udałem się dworzec i ujrzałem na nim dwie postaci. Prawdopodobnie Lu i tego ‘’nowego ‘’ przyjaciela. Wysiadłem z samochodu. Zmęczony i wściekły  podszedłem do chłopaka. Było tak cholernie zimno, że nawet sutki mnie bolały, jednak nie ja tu byłem najważniejszy. Śnieg prószył wyjątkowo mocno, przez co musiałem zmrużyć oczy. Nieufnie patrzyłem na postać starszego mężczyzny. Widać, że był jeszcze szczylem, ale znam się na ludziach. Mężczyzna wykrzywił ironicznie usta, chcąc mnie wyprowadzić z równowagi. Gdy Luis bez pytania odszedł ze spuszczoną głową do samochodu rzuciłem:
- Jeżeli dowiem się, że zrobiłeś mu jakąkolwiek krzywdę, to znajdę cię i zabiję.
- W przeciwieństwie do ciebie, ja chociaż odwzajemniam jego uczucia.
- Kłamiesz, szczurze.
Odszedłem wpierw kilka kroków, obserwując go, a potem odwróciłem się tyłem. Zmarznięty do szpiku kości, wsiadłem za kierownicę i powoli odjeżdżałem z tego parszywego miasta. Lu, skulony siedział na fotelu i w ogóle się nie odzywał. Dopiero po godzinie, obaj odważyliśmy się coś powiedzieć.
- Ivo..
- Luis…
- Zacznij pierwszy - szepnął, patrząc gdzieś za oknem.
- Czy on zrobił ci jakąś krzywdę? – zapytałem, bojąc się odpowiedzi.
- Nie…
- Nie chciał się do ciebie dobrać, prawda?
- …uprawialiśmy seks
Po tych słowach gwałtownie zahamowałem na środku drogi, która na szczęście była pusta. Spojrzałem na Luisa, nie dowierzając w to, co powiedział.
- Powiedz chociaż, że się zabezpieczaliście, błagam… - szepnąłem, czując, że zaraz się rozpłaczę z tych wszystkich nerwów.
-… nie założył prezerwatywy…
Jęknąłem żałośnie opierając głowę o kierownice. Boże najdroższy, dlaczego nie interweniujesz nawet w takich momentach? Schowałem twarz w dłoniach, nie wiedząc do odpowiedzieć.
- Ile się znacie?
-…2 tygodnie…
-Ty głupi dzieciaku… – szepnąłem, odwracając głowę w jego stronę. Widziałem, że Luis wstydził się tego, co zrobił, ale na litość boską.- Rozumiem cię, jak cholera, wiem, że takie znajomości, sytuacje się zdarzają, że hormony, i to wszystko, ale jeżeli się już na coś takiego decydujesz, przynajmniej się zabezpieczaj. Przecież nie masz 10 lat!
- …ale.. to była taka chwila.. on był.. tak delikatny… to by wszystko popsuło…
- Wydaje mi się, że lepiej spieprzyć sobie taka chwilę, której zapewne będzie mnóstwo jeszcze w twoim życiu, niż przez taką chwilę spieprzyć sobie całe życie. Luis, on mógł być chory, rozumiesz? Skąd możesz wiedzieć, czy nie ma jakiejś  choroby wenerycznej, czy AIDS! Na to nie ma lekarstwa, zrozum to.
- Przepraszam, ja.. – jęknął, chowając twarz w szaliku.
- Nie przepraszaj mnie, ale siebie… I proszę cię. Nie spotykaj się już z nim.
- D..dlaczego?
- Prędzej czy później zrobi ci krzywdę. Zaufaj mi, Luis.


6 komentarzy:

  1. Oł maj gasz powinnam już iść do szkoly ale ciul z tym!
    To jest światne zajebviste ,boże światne!
    Ciekawił mnie ten Ethan i dalej nie wiem co o nim mysleć i o jejku ta scena <3 nie no po protu to kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. #TeamIvo
    Rety, naprawdę niesamowity rozdział. Ughh, cudny!
    Czekam na dalsze części i życzę weny!
    PS. Matka Luisa jednak się o niego martwi, to urocze. Wydawała się bez serca! x3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś pewna że się o niego troszczy? :> i jak zwykle dziękuję za wsparcie!

      Usuń
  3. Hej,
    ha nagle to matka się przejęła, że Luis nie wrócił do domu, ciekawi mnie Ethan czy myśli o nim poważnie, czy chciał się tylko zabawić...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    agrh... nagle to matka się zainteresowała synem, że nie wrócił do domu, Ethan mnie cikawi czy myśli tak naprawdę o nim poważnie, czy chciał się tylko zabawić...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    rozdział wspaniały, grhh... no ciekawe nagle to matka się zainteresowała swoim synem, że nie wrócił do domu, Ethan mnie ciekawi czy myśli naprawdę o nim poważnie, czy chciał się tylko zabawić...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń