Pamiętnik pesymistycznego nastolatka
Patrzyłem beznamiętnie na uciekające minuty, które
bezwiednie przepływały przez moje chude, blade dłonie. Wszystko straciło
jakikolwiek sens. Moje całe dotychczasowe życie było tylko stekiem kłamstw i urojeń.
Szczęście nie istnieje, a bynajmniej, nie tu. Wewnątrz mnie rosła jedna, wielka
gula bezradności, bólu i wściekłości, która paliła mój przełyk i ani na chwilę nie dawała mi spokoju. To przez
nią, moje ciało przewracało się niespokojnie z boku na bok, a nogi gorączkowo
wierzgały po pościeli, szarpiąc delikatny materiał, który po owinięciu się
miedzy moimi kończynami, powodował jeszcze większą złość i dezorientację. Próby
zszarpania prześcieradła kończyły się bolesnymi siniakami na kostkach, które obijały
się o drewniane oparcie łóżka.
Nie mam siły żyć.
Wykrzywiałem nienaturalnie ciało, chcąc pozbyć się bólu.
Czułem jak twarz skrzywiała mi się w
pretensjonalny grymas, i jak sam z siebie wydałem bezgłośny ryk.
Dlaczego tak się dzieje? Fizycznie nie czułem nic, poza słabością, jednak to
ogniwo umiejscowione blisko serca dawało mi do zrozumienia, że moja dusza
przeżywa istne piekło. Łza leniwie popłynęła po policzku, a ja, nie mogąc już
więzić jej w środku, poddałem się, pozwalając przejąć inicjatywę swojemu
wnętrzu.
Zawyłem tak głośno i tak żałośnie, że za nic nie mogłem jej
powstrzymać. Zaczęła się walka między moją psychiką, a ciałem.Ręce machinalnie
zakrywały usta, chcąc powstrzymać ten potok bezdźwięcznych słów. Klatka
piersiowa w spazmach unosiła się i opadała, próbując przyśpieszyć cały monolog
sumienia.
Nie mam nikogo.
W momentach, kiedy myślałem, że wszystko stopniowo się
uspokajało, okazywało się, że bardzo mocno się myliłem. Ten ból wracał,
niekiedy ze zdwojoną siłą.
Nigdy nie powinno mnie tu być.
Przez załzawione oczy
spojrzałem na zegarek. Była trzecia w nocy. Mimo krzyków, skomleń i jęków, nikt
nie zareagował. Nawet własna matka.
Oddałbym wszystko, aby weszła do mojego pokoju, usiadła koło
mnie i mocno mnie przytuliła.
Ale to nigdy się nie wydarzy. W myślach powstał jeden wielki
mętlik, chaos. Milion neuronów podsuwało przeróżne myśli, pojęcia, manewry.
A w pewnym momencie nawet zdołałem usłyszeć pukanie do
drzwi. Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy to wytłumaczenie sobie, że to
tylko złudzenie. Jednak serce mimowolnie zabiło mocniej, napełniane nadzieją.
Resztkami sił wstałem z łóżka i stanąłem naprzeciwko wejścia.
Matka weszła do pokoju, spojrzała na mnie i na wpół trzeźwa
powiedziała:
- Zamknij ten ryj. Jest trzecia w nocy. W przeciwieństwie do
ciebie, ja z ojcem muszę wstać wcześnie rano, a ty się drzesz, jak
niedorozwinięty.
I wyszła.
To nic.
To pewnie przez to, że jest noc i w moim pokoju jest bardzo
ciemno.
Pewnie dlatego nie zauważyłaś moich podkrążonych oczu.
Ani tych siniaków na kostkach.
Ani ran na nadgarstkach.
Nie zauważyłaś tego, bo jest noc, a nie dlatego, że nie
chciałaś tego zauważyć.
Rozumiem cię, mamo.
***
- Wszystko w porządku? – zapytałem, stojąc przy otwartym
bagażniku. Luis spojrzał na mnie nieprzytomnie i podał mi jeden ze swoich
bagaży, ale nic nie odpowiedział. Zignorował mnie i moje pytanie. Podejrzliwie
popatrzyłem na niego i spakowałem jego torbę.
- Tylko tyle?
Luis zerknął na mnie i jakby gestem powiedział ‘’Tak’’.
Wszedł bez słowa do auta i wtulił się w swoją kurtkę. Wsiadłem za kierownicę
odpalając samochód. Przez pierwsze kilka minut siedzieliśmy w ciszy, jednak nie
mogłem się powstrzymać.
- Trema?
- Nie…
- Boli cię coś?
Chwila wahania.
- Nie.
- Nie chcesz ze mną rozmawiać?
- Nie…
- Więc co się stało?
- Nic.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
Czyżby jakaś burza hormonów?
***
Pamiętnik bez właściciela.
Oparłem głowę o szybę i przyglądałem się mijanym ulicom. Z
jednej strony miałem ochotę rzucić się w ramiona Ivo i wyżalić się ze
wszystkich problemów, ponieważ czułem, że był osobą, której mógłbym zaufać, i która mogłaby mi
pomóc, ale z drugiej czułem wewnętrzny opór. Tak, więc postanowiłem zawinąć się w kulkę i wypatrywać
czegoś za oknem, bez większych relacji. - Przeszkadzałoby ci, gdybym włączył
muzykę? – dobiegł do mnie niewyraźny głos Ivo.
- Nie.
- Przepraszam, ale musze nauczyć się tekstu piosenki na konkurs chóralny – odparł, odpalając jakąś płytkę w
odtwarzaczu.
- Jasne, rozumiem. Praca to praca – mruknąłem pod nosem,
nawet nie spoglądając na mężczyznę. Po prostu nic mnie już nie obchodziło.
Chciałbym tam pojechać, zagrać i wrócić do domu, napełnionego pustymi emocjami.
Nawet nie zdołałem usłyszeć muzyki, która leciała w samochodzie. Wszystko było
rozmazane, bez najmniejszego sensu. Przymknąłem oczy, aż nagle usłyszałem coś,
co chwyciło mnie za serce.
- … Do życia mnie budzi muzyka…. dotyka mej duszy co dnia… w
ramionach muzyka znikam… gdy drogę przysłania mgła… - Dreszcz przeszył moje
ciało. Ujrzałem najpierw kościste palce mężczyzny otulające dźwignie samochodu
i żyły ozdabiające jego blade dłonie. Wręcz oszołomiony jego głosem,
odważyłem się spojrzeć na mężczyznę. Ivo wyglądał tak subtelnie. Ten człowiek
całkowicie oddał się melodii. Śpiewał z taka płynnością i delikatnością, że nie
mogłem go nie słuchać. W głębi duszy błagałem Boga, aby nigdy nie skończył.
Siedziałem nieruchomo i patrzyłem na niego jak na święty obrazek.
-A ty w górę pod prąd coraz
dalej… z marzeniem w kieszeni, z widokiem na szczyt, więc czasem nie wzrusza,
nie dziwi wcale…
Uchyliłem delikatnie usta. Dlaczego ten człowiek… dlaczego
on mi to robi? Moje serce przyśpieszyło, czułem jak krew szaleje w moich
żyłach, jak ciarki przebiegają wzdłuż kręgosłupa i przyjemnie łaskoczą kark.
Kiedy śpiewał, wydawał się taki szczęśliwy, beztroski.
Zacząłem się zastanawiać nad tekstem i nad samopoczuciem
nauczyciela, w momencie, gdy śpiewał. Jak wspomniałem, wydawał się beztroski.
Czy… muzyka jest w stanie uleczyć moją zrozpaczoną duszę? Czy to tylko zwykłe,
puste słowa wymyślone przez autorkę tekstu?… Czy byłaby szansa, że bym o tym
wszystkim zapomniał? W wykonaniu Ivo, piosenka brzmiała tak obiecująco, ba,
nawet na chwilę zapomniałem o wszystkich moich problemach. W tym ciągu nieskładnych myśli, nie
zauważyłem, że mężczyzna wpatruje się we mnie. Uśmiechał się tak pogodnie i
ciepło, że miałem wrażenie, iż mnie nim
otula.
- Lepiej ci, co? – zapytał, spoglądając raz na mnie raz na
drogę. – piękna piosenka… - westchnął poruszony.
- Tak.. trochę mi lepiej… - odpowiedziałem zawstydzony.
Jakaś lampeczka z podpisem ‘’Nadzieja’’ zapaliła się w moim umyśle. Przez chwilę zastanawiałem się nad pewną sprawą,
a kiedy w końcu odważyłem się zapytać o to Ivo, mężczyzna uśmiechnął się
skromnie pod nosem.
- Do życia mnie budzi muzyka….
***
Po kilkugodzinnej katordze, w końcu znaleźliśmy hotel w
którym mieliśmy spędzić weekend. Pomogłem Luisowi z bagażem, a gdy weszliśmy do
budynku, otuliło nas przyjemne ciepło. Wnętrze było bogato ozdobione, a
pozłacane elementy aż biły po oczach. Zameldowałem się w recepcji a potem
wręczyłem klucze Luisowi. Cieszyłem się, że chłopak w końcu zaczął się uśmiechać. Na chwilę zrobiło mi się lżej na sercu.
Nasze bagaże zostały zawiezione do naszych pokoi. Szczerze,
nie sądziłem, że nasze zakwaterowanie będzie w tak drogim hotelu jak ten.
Liczyłem na coś bardziej skromniejszego. Oparłem się o ścianę windy i dopiero
teraz doszło do mnie, jak bardzo jestem zmęczony. I do tego dzisiaj jest te
całe przesłuchanie… Pożegnałem się z Luisem i skierowałem się do swojego
apartamentu. Nie zwracając uwagi na wnętrze, od razu rzuciłem się na wielkie,
miękkie łóżko. Nim zdołałem czymkolwiek się zająć, natychmiast usnąłem, otulony
aksamitną tkaniną.
***
Gdy dotarliśmy do miejscowego ośrodka kultury,
załatwiłem wszystkie formalności związane z występem. Teraz pozostało nam już
tylko czekać. Chłopak usiadł wygodnie na wielkim fotelu w poczekalni i
spoglądał na mnie co chwilę. Chodziłem w
kółko po korytarzu, przepełniony negatywnymi uczuciami. Bałem się tak mocno,
jakbym to ja miał wyjść na scenę i zagrać.
- To ja powinienem się
denerwować – mruknął, opierając podbródek o swoją dłoń.
- Ja się nie denerwuję –
odparłem stanowczo. – Po prostu….
- Po prostu się martwisz. Dam z
siebie wszystko, więc…. Bądź spokojny.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Nie wątpię, kochanie w to, że nie dasz rady.
Ja tak mam, to wszystko.
Nie minęło 15 minut, gdy
wywołano nazwisko Luisa. Stojąc za nim, położyłem dłonie na jego ramionach i
nachyliłem się nad nim szepcąc:
- Wierzę w ciebie.
Chłopak wyszedł na scenę i
zasiadł przy instrumencie. Rozgrzał palce, a ja ściskałem pięści najmocniej jak mogłem. Gdy Luis spanikowany
spojrzał na mnie, uśmiechnąłem się
ciepło zza sceny. Tak, to był nerwowy uśmiech, ale mimo to, chłopak odwzajemnił
go, zaczynając występ. Ukradkiem spojrzałem na jury, zastanawiając się kto będzie oceniał Luisa.
Nie myliłem się – w specjalnej loży siedziały same znajome twarze. Odwróciłem wzrok ponownie na chłopaka. Skupiony, ale i też spięty wykonywał kolejne
takty pozwalając dźwiękom roznieść się po sali. Czułem, jak przepełnia mnie
duma. Co prawda, to tylko jedna piosenka, ale przecież każdy uczeń przerasta kiedyś mistrza.. Był wręcz
bezbłędny w tym utworze, co sprawiło, że poczułem się lepiej. Gdy młody
skończył, dostał gromkie owację. Szczęśliwy, pobiegł do mnie i od razu zapytał;
- Jak mi poszło?!
- Mogłeś zagrać to lepiej –
skłamałem. Możliwe że trochę zrujnowałem mu wizję występu, ale zamiast doznawać
samych pochwał, trzeba tez umieć przyjąć krytykę.
Nie mieliśmy nawet czasu iść do garderoby, bo
wyniki miały być ujawnione tuż po występnie młodego, więc grzecznie
przysiedliśmy na kanapie w korytarzu. Nagle poczułem znużenie i ospałość, mimo,
że jeszcze godzinę temu uciąłem drzemkę. Dudniłem palcami o skórzane obicie
mebla i przyglądałem się przechodzącym uczestnikom i ich konsultantom .Pycha przemknęła
przeze mnie na widok samych znajomych
profesorów. Modliłem się w duchu, aby to Luis wygrał ten konkurs. Chciałem pokazać
wszystkim tu zgromadzonym, że jeszcze nie wyszedłem z wprawy. Oczekiwanie na
wyniki było dla mnie katorgą. Z minuty na minutę czułem się jeszcze gorzej.
Kiedy w końcu poproszono delegatów o wystąpienie na scenę, ustawiłem się w rządku
przeznaczonym dla nauczycieli.Luis nerwowo zaciskał dłonie lub poprawiał swój
krawat, zupełnie niepotrzebnie. Jak zwykle, na początku było przemówienie, na
którym nie mogłem powstrzymać ziewania. Głos mówiącej kobiety był tak spokojny
i tak usypiający, że ledwo się kontrolowałem. Na szczęście, zerkając po bokach,
nie jako jedyny miałem taka reakcję. Przewodnicząca zakończyła swoją tyradę i
przeszła do rozdania nagród. Tutaj moje uszy stały się wrażliwsze i bardziej
dociekliwe.
- 3 miejsce otrzymuje...Avangeline
Swifton! Gratulujemy! - rozległy się brawa i młoda pianistka podeszła do
piedestału po odbiór nagrody pieniężnej i brązowego medalionu.
- 2 miejsce nalezy do... Henrika
Jadon’a! - Ponownie zabrzmiały brawa, zmieszane z okrzykami.
- I długo wyczekiwane... -
Błagam, Luis Miller.
- Pierwsze... - Błagam Luis
Miller i profesor Ivo Pavlichenko.
- Miejsce... - Błagam...
- Otrzymuje... - Luis Miller, Luis Miller....
- Luis Miller! - wrzasnęła, a ja
poczułem jak cały stres dosłownie ucieka z mojego ciała. Na jego miejsce
wkroczyła duma i zadowolenie. Spojrzałem
na młodzieńca, który oblał się rumieńcami.
Wyszedł z szeregu otępiały, a kiedy odbierał nagrodę ręce drżały mu
niemiłosiernie. Nie mogłem powstrzymać śmiechu na ten widok. W tym momencie
doszło do mnie, że jest naprawdę uroczy. Wywołano mnie na scenę, po odbiór
przeznaczonej dla mnie nagrody i serdecznie pogratulowano uzdolnionego
ucznia. Spojrzałem na Luisa i objąłem go
ramieniem. Zacisnąłem palce na materiale, a potem rozmasowałem delikatnie to miejsce.
Ukłoniliśmy się w stronę publiczności.
Na Sali znów wybuchły owacje. Poprawiłem wolną ręką uciekające z kitki kosmyki
włosów i uśmiechnąłem się.
Kocham odnosić sukcesy.
***
.
Pamiętnik zdziwionego nastolatka
Nie mogę w to kurwa uwierzyć.
Wygrałem, kurwa po prostu wygrałem. Właśnie trzymam w dłoniach wielki, złoty
puchar z napisem ‘’ 1 Miejsce’’. Jak to
się stało? Przecież nawet Ivo powiedział
mi, że mogło być lepiej, więc czym sobie
zasłużyłem?
Po konkursie obaj wróciliśmy
pieszo do hotelu. Ciągle zerkałem w stronę nauczyciela. Uśmiechał się dumnie
pod nosem. Cieszyłem się z tego, że go nie zawiodłem.
Ku mojemu zdziwieniu, mężczyzna
zaprosił mnie do swojego apartamentu. Stwierdził, że musimy to jakoś uczcić,
dlatego przymknął oko na mój wiek i nalał mi jedną szklankę whisky zamówionego
w hotelu. Tak schłodzony alkohol trafił w moje dłonie. Obaj wznieśliśmy toast i
upiliśmy kilka łyków trunku.
- Żałuje, że nie zagrałem tego
lepiej, tak jak mówiłeś – westchnąłem siedząc na łóżku i podziwiając po raz
setny puchar i napis.
- Zagrałeś to lepiej ode mnie –
odparł, siadając naprzeciwko mnie.
- Słucham? Przecież mówiłeś, że…
- Kłamałem – zaśmiał się,
podpierając głowę o swoje nadgarstki.
Spojrzałem na niego z
niedowierzaniem. Jak mogłeś mi to zrobić?! Odruchowo złapałem za poduszkę i
cisnąłem nią w twarz nauczyciela. Rozwaliłem mu całą kitkę, przez co wszystkie
kosmyki opadły na jego twarz. Dopiero teraz doszło do mnie, że po raz pierwszy
widzę go w rozpuszczonych włosach. Wyglądał o wiele młodziej niż jak wyglądał
na co dzień.
Mężczyzna
spojrzał nie mnie dość surowo. Coś we
mnie drgnęło i doszło do mnie, że przesadziłem. Wymamrotałem ciche
‘’przepraszam’’, a Ivo tylko kiwnął głową, wskazując na stolik. Był na nim plik
kart, więc zgodziłem się z nim zagrać parę partyjek dla zabicia czasu.
Mężczyzna usiadł naprzeciwko mnie, zakładając nogę na nogę. Nalał nam jeszcze
po jednym, a następnie potasował karty, rozdał je, a przy okazji odpalił
papierosa.
- Przecież ty nie palisz! – wybałuszyłem oczy na
profesora. Ivo tylko zaśmiał się pod nosem, wypuszczając z płuc truciznę.
- Nie palę nałogowo, za to lubię puścić dymka do
alkoholu. A poza tym, jestem w bardzo dobrym na stroju, więc nie będę sobie
niczego odmawiał. – odparł, opierając się wygodnie o fotel.
Wziąłem swoje karty i przyjrzałem się im. Dwie pary i
król. Wymieniłem króla i zostałem z
trójką i parą. Wątpię, aby Ivo miał coś lepszego. Uśmiechnąłem się chytrze patrząc
na nauczyciela. Pozostał on nie wzruszony.
- Sprawdzam -
odparł. Wyłożyłem swoje karty na stół i wyciągnąłem się. Ivo spojrzał na
mnie i wyłożył swoje karty. Szczęka mi
opadła.
- Kolor – mruknął upijając łyk alkoholu – Jeszcze
raz? - zapytał, znów tasując karty,
Sytuacja powtórzyła się kilkakrotnie. Albo miał full
albo karetę albo kolor. Będąc już wstawionym, Ivo rzucił na stół pokera, a ja
rozwaliłem wszystkie karty w przypływie gniewu.
- Ty jebany farciarzu! – zawyłem wściekle nie
dowierzając, ze ten facet ma takie pieprzone szczęście w kartach. Nauczyciel odpalił kolejnego papierosa i z
rozbawieniem przyglądał się mojej lekko zaczerwienionej twarzy.
- Po prostu nie umiesz grać.
- Ja nie umiem?! Ile razy miałem trójkę, albo fulla?!
Nie wiem jakim cholernym cudem trafiały
ci się lepsze karty ode mnie! – westchnąłem załamany. Usiadłem jak obrażone, małoletnie dziecko ,
podwijając nogi na fotelu. Upiłem jeszcze jeden łyk trunku, ale kiedy złapałem
za butelkę, okazała się pusta. Spojrzałem błagalnie na Ivo. Mężczyzna wziął
słuchawkę i dzwoniąc do recepcji poprosił o jeszcze jedną flaszkę. Przy okazji
włączył jakiś program muzyczny w telewizji. Muzyka roznosząca się po pokoju
dodała specyficznego charakteru dla tej atmosfery. Uspokoiłem się i poczułem
się dziwnie smutny.
- Co jest? – zapytał, widocznie zmartwiony.
- Sam nie wiem. Źle mi. – odparłem, zaczesując
wszystkie włosy do tyłu. Poczułem naglę ochotę na wyżalenie się ze wszystkiego
dla Ivo. Jednak bałem się , że mógłby powiedzieć o moich sprawach dla matki, a
wtedy miałbym przesrane.
- Może się połóż?
I przyniosę ci wody – zaproponował i już miał zamiar wstać, gdy gestem
go zatrzymałem.
- Chodziło mi raczej….psychicznie. Fizycznie jest mi
zajebiście – uśmiechnąłem się, opierając głowę o dłonie. Kazałem mu też rozdać
ponownie karty. Ivo spojrzał na mnie krytycznie. Gdy kolejna butelka whisky
wylądowała na stole, bardzo szybko zniknęła. Mnie kręciło się już w głowie, za
to nauczyciel dopiero teraz był podpity. Obaj leżeliśmy na podłodze. Ivo leżał
w białej bokserce i zaciągał się kolejnym papierosem. Ja patrzyłem w sufit zastanawiając się nad
tym wszystkim.
- Więc, jesteś
homoseksualny tak?
- Co? – zmarszczyłem brwi i odwróciłem głowę ku niemu. On też na mnie
spojrzał. Byliśmy tak blisko siebie, że czułem się niezręcznie. Zagapiłem się w
jego zielone oczy. Były tak cholernie piękne. Delikatne a zarazem ostre,
chłodne, ale i też ciepłe.
- Przed chwilą powiedziałeś, że lubisz mężczyzn –
powtórzył. Wgiął się delikatnie w łuk, śmiejąc się. Zerknął na mnie znów, a ja
poczułem, jak płonę. Naprawdę to powiedziałem?
- Co w tym złego?...
- A czy ja powiedziałem, że coś jest w tym złego? –
mruknął, zaciągając się ostatkiem tytoniu. – Moim zdaniem płeć nie ma
znaczenia. Jeśli kogoś kochasz, to nic się nie liczy poza tą osobą. Ale też
trzeba być pewnym. Wiesz, mnie to trochę bawi, ponieważ masz dopiero 17 lat.
Nie wiele jeszcze wiesz o życiu. No i dalej dojrzewasz. Wszystko może się
jeszcze zmienić – zacisnął usta w wąską linie.
Nie wiem czy miał rację. Odkąd pamiętam, zawsze
ciągnęło mnie do mężczyzn. Spoglądając na dziewczyny w zasadzie nic nie czułem.
Nie było obrzydzenia, ale nie było też zainteresowania. Z mężczyznami było
inaczej. Podniecały mnie dołeczki w policzkach. Czyjeś szczupłe nadgarstki,
kostki, jabłko Adama…
- Uprawiałeś już seks z chłopakiem? – zapytał nagle, kładąc
się na boku. Najwidoczniej chciał mieć ze mną kontakt wzrokowy, jednak to
bardziej mnie rozpraszało, niż pomagało w nawiązaniu nici porozumienia.
- T..tak… - odparłem nieśmiało. Na samą myśl
podkurczyłem nogi. Nie było to przyjemne uczucie. Poza tym, najadłem się wtedy
wstydu, ponieważ mój były partner chyba nie był do końca przekonany ‘’ w co się
pakuje’’’, a przecież to rzecz całkiem naturalna… chyba że ja głupio myślę.
- Zabezpieczasz się chociaż? Nie chce ci prawić o tym,
ani nic, ale uważaj też na swoje zdrowie. Wiesz jakie to ma skutki. – mruknął,
a ja kiwnąłem głowa, potwierdzając, iż wiem co ma na myśli.
- A te szramy na nadgarstkach?...
- To właśnie
przez moją orientację. Widziałeś, jak traktują mnie w szkole… no i rodzina… -
na ostatnie zdanie Ivo zrobił dziwną minę.
- Mogę spytać, o co chodzi z rodziną?
- Nic ich nie obchodzę.
To wszystko. – odparłem, zaciskając mocno wargi. Zabolało. Przypomniałem
sobie sytuacje z poprzedniej nocy. Odwróciłem głowę od Ivo, nie chcąc by
zobaczył moje łzy. Na chwilkę poczułem przyjemne ciepło. Dłoń mężczyzny
spoczywała na moim ramieniu i delikatnie mnie głaskała. Nie uspokoiłem się,
lecz zawyłem żałośnie. Dlaczego obca osoba traktuje mnie lepiej od bliskich?
Nie chcę brać go na żadną litość!
Zakryłem twarz dłońmi, próbując zahamować potok łez.
Mężczyzna usiadł, po czym delikatnie uniósł moje ciało, pozwalając mi wtulić
się w siebie.
- Wypłacz się. Przepraszam, że tylko tyle mogę dla
ciebie zrobić – szepnął cicho, przytulając mnie do siebie. Opuszkami palców gładził
delikatnie i z wyczuciem gładził moją skórę na plecach i szyi. Po dłuższym
czasie, stopniowo się uspokajałem, a kiedy byłem zdolny cokolwiek wypowiedzieć,
zebrałem w płuca powietrze, mówiąc :
- Zrobiłeś dla mnie więcej, niż
ktokolwiek inny.
***
Obudził mnie deszcz dudniący w
szklane okna i wiatr, który szumiał sto razy mocniej niż zwykle. Przetarłem
twarz dłońmi, by się rozbudzić i niechętnie podszedłem do okna, by zasłonić
aksamitne firany. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, a język przylepiał się do
podniebienia , szukając choćby kropelki śliny. Rozejrzałem się po pokoju. Luis
spał na moim łóżku – prawdopodobnie po tym, jak się rozpłakał, usnął w moich
ramionach , a ja położyłem go na łóżku. Sam zaś spałem na podłodze.
Zrobiło mi się strasznie przykro.
Luis leżał w takiej pozycji, że mogłem zobaczyć wszystkie jego szramy na
dłoniach. Wiedziałem, że cierpi. I wiedziałem też, ze Lilith ma zbyt duże
ambicje co do niego. Na palcach przemknąłem koło chłopaka – nie chciałem go
obudzić. Wziąłem szybki prysznic, posprzątałem po wczorajszej nocy i wypiłem z dwa litry wody.
Usiadłem przy chłopaku i
delikatnie pogłaskałem go po włosach.
- Luis.. – szepnąłem mu nad
uchem. Wyczułem lawendę pomieszaną z alkoholem. Uśmiechnąłem się ciepło, widząc
jak Luis powoli się przebudza – wstawaj, wracamy już do domu.
Chłopak wyciągnął się w łóżku.
Jego bluzka podwinęła się delikatnie ukazując jego szczupły brzuch i ścieżkę do
tak zwanego raju. Przynajmniej tak mówiły dziewczyny jeszcze za moich czasów.
Chłopak przywitał się ze mną i chyba przypomniał sobie o
czym rozmawialiśmy w nocy. Strasznie posmutniał i posępniał.
- Jeszcze będzie dobrze, zobaczysz –
westchnąłem. – Idź wziąć kąpiel, spakuj się i będziemy wracać do Londynu.
Chłopak skinął głową i wyszedł z mojego pokoju.
Droga do domu była niezwykle
smutna. Nie odzywaliśmy się do siebie, nie słuchaliśmy nawet muzyki by
zagłuszyć tę nieprzyjemną ciszę. Pogoda również nie dopisywała. Deszcz i ciemne
chmury pogłębiały depresję u chłopaka. U mnie również powodowała nieprzyjemne
myśli. Poczułem dziwną nostalgię, za czym, a raczej za kimś, kogo już nigdy nie
spotkam. Luis obudził we mnie wspomnienia, które żywiłem do pewnej osoby. John
Krupp, bo o nim myślę, był moim pierwszym partnerem. I ostatnim zarazem.
Poznaliśmy się w szkole średniej. Miałem tyle samo lat, co Luis teraz. Mnie
nazywano molem książkowym, a on zaś był koszykarzem i bogiem dla większości
tamtych dziewczyn. Jako jedyny facet z całej szkoły przychodziłem na jego
treningi i podziwiałem go. Wszyscy myśleli, że jesteśmy wspaniałymi przyjaciółmi,
podczas gdy obaj, zamknięci w ciasnej szatni pieprzyliśmy się jak dzikie
zwierzęta. Nikt nas o nic nie posądzał. Nikt nic nie wiedział. Przy nim mogłem
czuć się sobą. Był wyrozumiały dla mnie. Nie gnębił mnie za to, że chodzę do
szkoły muzycznej, wręcz przeciwnie. Zawsze kochał słuchać melodii, które dla
niego grywałem. Ten czas był dla mnie
naprawdę wyjątkowy. Żałuje tylko, że tamtego feralnego dnia nie mogłem
nic zrobić. Moja pierwsza miłość została pogrzebana wraz z jego ciałem, kilka
metrów pod chłodną, brudną i ciemną ziemią.
Po nim, nie było już nikogo,
kogo pokochałem tak mocno i tak pięknie.
Zawsze na mojej twarzy pojawia się niewyobrażalna radość, kiedy widzę, że pojawił się nowy rozdział. Jak zwykle świetny. To co przeżywa Luis jest bardzo smutne. Liczę, że uda mu się z tego wyjść, a Ivo będzie miał w tym wkład. Kocham to, co piszesz, wychodzi Ci to genialnie za każdym razem. Życzę weny i standardowo trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńO jejku jejku jej ^^
OdpowiedzUsuńTo jest świetne. Stało się moją lekturą ,i oderwaniem od nędznego świata i problemow. Czekam na next ^^.
widze w luisie bratnią dusze jestem bardzo podekscytowana na myśl o kolejnych rozdziałach :D
OdpowiedzUsuńDziękuję, ciesze się, że Ci się podoba :D
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńoch pięknie, wiele rozmawiali, udało mu się wygrać konkurs, i wiemy trochę o przeszłości Ivo, co to za matka w ogóle...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńoch przepięknie, wiele rozmawiali ze sobą, wygrał konkurs o ta, także poznaliśmy Ivo lepiej...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział jest fantastyczny rozmawiali ze sobą, wiele się dowiedzieli, uch jak cudownie wygrał konkurs... i Ivo poznaliśmy lepiej...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza