piątek, 11 marca 2016

Rozdział XIII

Pamiętnik nastolatka

Na drugi dzień od przyjazdu do Barcelony wraz z Ivo szykowaliśmy się do występu. Najpierw obaj pojechaliśmy do filharmonii, aby dowiedzieć się co nieco o kolejności występów, gdy okazało się, że  w ogóle nie startujemy w tym dniu. Nauczyciel nie do końca rozumiał, o co chodziło, więc pośpiesznie znalazł kartę zgłoszeniową naszego chóru i przeczytał jeszcze raz zawartość tekstu. Spłonął ze wstydu, czytając informacje o tym, że konkurs trwa 4 dni i na każdy dzień przewidziany jest zestaw 12 występów. Na drugiej stronie znajdował się grafik, w którym byliśmy ostatni. Kulturalnie przeprosił organizatorkę i przez całą drogę powrotną powtarzał w kółko ‘’ Jestem debilem’’.

                                                              ***

Nie spałem najlepiej. Zdarzało się, że chodziłem po pokoju, wychodziłem na balkon zapalić albo oglądałem porno w telewizji. Bo cóż innego mogliby puszczać o tak późnej porze? Im szybciej zbliżała się godzina występu, tym bardziej byłem podekscytowany, zestresowany i zmęczony. Trzy przeciwstawne uczucia, a jednak mieszały się ze sobą.

Nad ranem zaciągnąłem kremowe zasłony ze śmiesznymi frędzlami  i zakryłem się porządnie kołdrą, w nadziei, że zasnę choćby na godzinkę. Na zewnątrz robiło się coraz cieplej, dlatego niezmiernie cieszyłem się, że mój pokój posiadał niezawodną klimatyzację.
Około jedenastej musiałem się już stawić u Ivo. Założyłem białą koszulę, czarne spodnie i niebieską marynarkę. Miałem nie lada wyzwanie z ułożeniem swoich włosów – były już zwyczajnie za długie, aby trzymać się kupy. Prostownicą musiałem prostować każdy zawijas, który wytworzył się przez wiercenie w łóżku.

Pokój nauczyciela był pięć pięter wyżej, więc podjechałem windą. Przez moment nie mogłem sobie przypomnieć numeru, pod którym rezydował, ale tułając się pomiędzy apartamentami, stwierdziłem intuicyjnie ze musi to być pokój 2013. Nie myliłem się – po zapukaniu, usłyszałem głos Ivo.

- Jestem punktualnie –  mruknąłem, zamykając za sobą drzwi. Jego lokum było  sto razy lepsze, niż moja klitka kilka pięter niżej. Miał własną kuchnie, wielki salon i łóżko z baldachimem. Wszystko ze sobą tak współgrało, że nie sposób było nie poczuć się jak prawdziwy król.
- Cieszę się – rzucił w drodze do łazienki. Miał na sobie gustowne, czarne spodnie i rozpiętą białą koszulę. Pospiesznie wiązał swój krawat. Jego złote włosy kręciły się delikatnie, co w ogóle nie pasowało do nauczyciela. Wyglądał wręcz komicznie.
- Jeszcze nie gotowy? – zdziwiłem się. Myślałem, że to ja będę mieć problem z ogarnięciem się, ale ten zaszczyt najwidoczniej przypadł na Ivo.
- Zaspałem – westchnął, układając swoje ubranie. Drzwi od łazienki były otwarte, wiec nie mieliśmy problemu z kontaktem wzrokowym. Nawet, jeśli w tej chwili delikatnie pochylony, prostował swoje niesforne włosy.
- Spokojnie, mamy czas. Nie spiesz się tak i nie lataj z kąta w kąt – zaśmiałem się, opierając się o komodę. Poważne spojrzenie nauczyciela plus prostowanie loków sprawiały, że Ivo wyglądał groteskowo. Nie potrafiłem nie unieść kącików ust za każdym razem, gdy na niego spoglądałem. 

Jeszcze raz rozejrzałem się po pokoju. Stąd widok na morze był jak z bajki – nie tak, jak u mnie. W dali pływały statki z wycieczkowiczami, a na plaży już zdążyli się rozłożyć turyści. Przeszedłem się do okna. Ivo był zajęty sobą, próbując opanować swoje niesforne włosy, więc postanowiłem pozwiedzać trochę jego rezydencję. Gdy tylko wszedłem do salonu, delikatnie uniosłem brwi. Na stole stała pusta butelka po whisky, a obok niej szklanka i książka prawnicza.

Zaniepokoiłem się. Czy  Ivo czuł się aż tak źle, by samemu wypić całą zawartość? I na dodatek bawić się, analizując prawo angielskie? Westchnąłem ciężko, słysząc jak mężczyzna wyłącza suszarkę.

Dlatego nie wstał na czas. Podejrzewałem, że w chwili obecnej ma potężnego kaca, więc próba może okazać się straszna. Poza tym, nadal przeżywał swoją sytuację w domu. Nie potrafiłem wyobrazić sobie, co może czuć osoba, która została zdradzona. Ale… tak, czy inaczej, sam Ivo również sypiał z moją matką.
Zacisnąłem pięści  i spojrzałem na blondyna.
- Dlaczego wczoraj piłeś? – zapytałem, wskazując na butelkę. Zastanawiałem się, czy mężczyzna powiedziałby mi o powodzie swojego wczorajszego upojenia.

- Stresowałem się  to wszystko – wzruszył ramionami, choć widziałem, że nie chce poruszać tego tematu. Natychmiast podszedł do małego stolika i zabrał z niego najpierw książkę, a dopiero później pustą butelkę, zupełnie tak, jakby nie chciał, aby ktokolwiek dowiedział się o tym  co czytał.
- Ale żeby wypić samemu całą butelkę?
- Daj spokój, dzieciaku – burknął pod nosem. W kuchni nalał sobie szklankę wody i kazał mi powoli zbierać dupę. W końcu, zaraz mieliśmy mieć próbę. Jednak za nim zauważyłem trzy  również puste, butelki po alkoholu. Ivo wypijał je codziennie od czterech dni pobytu w Barcelonie.

Pojechaliśmy najpierw do młodzieżowego ośrodka po chórzystki. Wszystkie dziewczyny były ubrane bardzo skąpo – jednej nawet widać było pośladki. Gdy Ivo to zobaczył, zauważyłem jak zaczyna się czerwienić z wściekłości. Natychmiast wybuchnął, każąc im zmienić strój na ‘’przyzwoity’’. Czyżby się bał, że te kobiety sprawią mu przykrą niespodziankę? Parsknąłem tylko w myślach. Chwilę potrwała cała kłótnia, gdzie chórzystki machały rękami  broniąc się, że zanim dojdą do sali prób, rozpuszczą się na tym skwarze. Jednak to na nic się zdało. Dwie opiekunki, jadące z nami, podzielały opinię Ivo i odmeldowały dziewczyny do pokoju. Pół godziny trwała zbiórka i sprawdzanie obecności, zanim udaliśmy się do celu naszej podróży.
Na próbie większość dziewczyn siedziała na krzesłach, wachlując się nutami. Ja zaś, siedziałem z Ivo przy fortepianie. Przez moje roztargnienie, zapomniałem wziąć nut, przez co zostałem wyzwany, pobity teczką i ogólnie zbesztany przy dziewczynach, które na ten widok nie mogły przestać się śmiać. Na szczęście Ivo o niczym nie zapomniał – rzucił we mnie zapiskami i kazał rozgrzewać palce. Chórzystkom zaś rozkazał ustawić się w szeregach.  Rozśpiewał je wszystkie, a potem kazał wziąć nuty w dłonie i tak, wszyscy zaczęliśmy dwugodzinną próbę. Wałkując te same utwory, miałem ochotę zwymiotować, jednak pocieszała mnie myśl, że zagram je tylko dzisiaj i do końca życia będę mieć spokój.

Po długim oczekiwaniu dostałem chwilę dla siebie. Rozprostowałem kości, a potem usiadłem na wielkim koźle, który ni chuja nie pasował do pomieszczenia. Tak samo jak inne przybory do ćwiczeń w rogu sali…

Dziewczyny właśnie śpiewały po kolei wszystkie piosenki, a Ivo chodził od jednej chórzystki do drugiej, nasłuchując, czy żadna nie fałszuje. Obserwowałem, jak skupiony, przysłuchuje się każdej i poprawia je, jeżeli coś mu nie pasowało, albo odsyłał do kąta, mówiąc, że nie będzie tego śpiewała. Obrażone panny posyłały mu tylko złowrogie spojrzenie albo obgadywały go za jego plecami. Nawet, jeśli niektóre z nich miały po 25 lat…

Patrząc na nauczyciela coraz bardziej miałem ochotę się na niego rzucić. Powstrzymywanie tego popędu były niezwykle trudne, ponieważ podniecał mnie widok pracującego Ivo. Był perfekcyjny w każdym calu, jeśli chodzi o tę robotę.  I oczywiście, był w swoim żywiole, a wykształcony mężczyzna z pasją zawsze jest do przodu. Przynajmniej u mnie…

Na obiad poszliśmy grupą do restauracji. Wszystko było opłacane przez Akademię Muzyczną i Zakład Edukacji Artystycznej, więc nikt się nie martwił o koszta.  Po próbie dołączyła do nas hiszpanka, dyrektorka ośrodka, w którym przed chwilą ćwiczyliśmy. Ciągle rozmawiała z Ivo i kierowała nas po mieście. W restauracji, usiadłem gdzieś z brzegu, z dala od wszystkich dziewczyn. Nauczyciel wraz z hiszpanką o dużym biuście i bujnych, prostych, ciemnych włosach, siedział przy oknie. Oboje rozmawiali o czymś i wydawało mi się, że Ivo jest nią zachwycony. Uśmiechali się do siebie, mężczyzna okazywał jej szacunek, ale ukradkiem zerkał na jej piersi…

Choć od początku wiedziałem, że miedzy mną a Ivo nigdy nic się nie wydarzy, poczułem się zazdrosny. Miał prawo otwarcie flirtować z tą kobietą, w końcu był w trakcie rozwodu i nie musiał już się kryć ze swoimi romansami. Mimo to nie mogłem znieść ich widoku. Zacząłem jeść swój posiłek, gdy nagle usłyszałem głos nauczyciela. Uśmiechnął się do mnie i gestem zapraszał, abym się do nich przysiadł. Zrobiło mi się niezwykle głupio, ale też gdzieś w głębi duszy, ucieszyłem się. Wziąłem swoją porcję i posadziłem swoją skromna osobą obok Ivo. Mężczyzna objął mnie ramieniem, przez co miałem wrażenie, że w tej restauracji chwilowo przestała działać klimatyzacja. Kobieta, choć sympatyczna budziła we mnie niesmak, z powodu tego, jak flirtowała z nauczycielem.
- A to mój podopieczny, Luis, o którym ci przed chwilą opowiadałem – rzekł, pocierając palcami moje ramię. Uśmiechnąłem się delikatnie, a kobieta podała mi rękę.
- Jestem z niego niezwykle dumny – kontynuował, a moje uszy dosłownie się paliły ze wstydu. Ivo, jak mogłeś mi  to zrobić?! – W listopadzie wygrał konkurs w Leeds, organizowany przez tamtejszy instytut artystyczny. A był zaledwie po dwóch miesiącach ćwiczeń! Niezwykle zdolny, prawda?
- Jak najbardziej. Znaleźć takiego pianistę, to skarb, Ivo – mruknęła, popijając koktajl truskawkowy. Blondyn z dumną zerkał w moją stronę, a ja wkurzyłem się, gdy nazwała go po imieniu. Generalnie, nie było w tym nic nadzwyczajnego, ale ten fakt jakoś mnie frustrował.
Zimna dłoń mężczyzny przejechała  wszerz moich pleców, a potem spoczęła na kolanach nauczyciela. Do końca obiadu rozmowa między nimi się bardzo kleiła, a mnie, sporadycznie o coś pytali.

- Marzę o tym, aby wejść pod zimny prysznic. Mam wrażenie, że cały śmierdzę – rzucił zniesmaczony. Byliśmy w garderobie, razem z dziewczynami i obaj, odwróceni plecami do przebierających się kobiet, gadaliśmy o pierdołach.
- Nic od ciebie nie czuć, prócz dezodorantu. – westchnąłem. – Nie mogli dać nam oddzielnego pomieszczenia?
- Nie jesteśmy tutaj jedyni, pamiętaj. Filharmonia ma ograniczoną ilość pokoi. Ciesz, się, że nie dostaliśmy czegoś mniejszego, bo ci z Portugali mają malutką klitkę na raptem kilka osób.
-Fakt. Przepraszam… - mruknąłem pod nosem. Zapach Ivo był taki gorzki i intensywny, że znów miałem ochotę… a z reszta. Za dużo ostatnio myślałem i niepotrzebnie się nakręcałem. Nic nie mówiłem, ani nie myślałem.
- Stresujesz się? – zapytał nagle, zerkając na mnie. Wzruszyłem tylko ramionami. Nie wiedziałem dlaczego, ale w tej chwili, godzinę przed naszym występem byłem spokojny i opanowany.
- Chyba nie… A Ty?
- Bardzo.

Sala była ogromna. Badając teren wraz z Ivo, widziałem tłum ludzi, zbierający się na widowni. Zacząłem czuć strach, ponieważ nigdy wcześniej nie występowałem przed tak dużą publicznością. To nie było to samo, co w Leeds, o na pewno nie. To było jak w Leeds, ale pomnożone razy dziesięć. Zerknąłem na Ivo – pojedyncze krople potu spływały mu po czole. Współczułem mu…
Na początku, jak zwykle, było przemówienie. Młoda dziewczyna po kolei prezentowała chóry i dyrygentów. My mieliśmy być ostatni na przesłuchaniach, dlatego wszyscy grzecznie siedzieliśmy w garderobie. W pokoju był powieszony mały telewizor, na którym wyświetlano aktualne występy. Ivo ze skupieniem słuchał i obserwował, ja zaś oparłem się na krzesło, podziwiając dziewczyny.  Większość z nich po nałożeniu stroju, wyglądała bardzo seksownie.  Ich długie, niebieskie spódnice, połączone z białymi, delikatnymi bluzkami  dodawały im elegancji, seksapilu i czegoś, czego nie potrafiłem nazwać. Na dodatek, blondyn nakazał im pomalować usta czerwonymi szminkami. Prezentowały się o wiele lepiej, niż w krótkich spodenkach odsłaniających tyłki.
Nadeszła nasza chwila. Ivo pośpiesznie ustawił wszystkie chórzystki w dwóch szeregach i powiedział, jak mają wychodzić na scenę, a gdy tylko wywołano jego nazwisko, zmył się w mgnieniu oka. Chwilę potem, usłyszałem swoje nazwisko i drżąc lekko ze strachu, wyszedłem na scenę. Reflektory świeciły tak mocno, że nie widziałem zebranych tłumów. Zasiadłem przy fortepianie, układając pasaże i modląc się w głębi duszy o to, by nie zawieść Ivo.

Niedługo po tym, zaczęliśmy występ.


                                                              ***


Podałem im czysty dźwięk, aby dostosowały się do mojego głosu. Rozstawiłem szerzej nogi, nie chcąc stracić ze stresu równowagi. Luis zaczął już grać piosenkę, a ja delikatnie uniosłem obie dłonie, zaczynając kierować głosem moich dziewcząt.

Ivo, nie zepsuj tego. Nie musisz wygrać, wystarczy tylko to, aby nie wyjść na debila. A teraz, skup się! – pomyślałem, zaczynając trzecią piosenkę z repertuaru.

Przy końcowej melodii, Luis pomylił jeden dźwięk, a kilka dziewczyn  nie dopasowało się do tonów. Zacisnąłem mocno wargi, starając się nie reagować. To nie była próba – teraz to było przesłuchanie, na którym musiałem się skoncentrować.

 Ukłoniłem się publiczności po zakończonym występie. Otrzymaliśmy gromkie owacje na stojąco. Moja duma została mile połechtana, ale nie sądziłem, że zajmiemy jakiekolwiek miejsce. Chórzystki z gracją zeszły ze sceny, a ja musiałem zostać na uboczu. Zwoływano dyrygentów ze wszystkich krajów i ich pianistów.

Przemowa niezgrabnej hiszpanki trwała około piętnastu minut. Widziałem, jak większość profesorów ziewa z nudów albo zaciska pięści z nerwów. Próbowałem się opanować – serce niezwykle szybko biło w mojej piersi i czasem delikatnie kręciło mi się w głowie.

-  Nie mamy szans z nimi… – usłyszałem szept Luisa. Odwróciłem się delikatnie do niego, delikatnie się uśmiechając.
-  Musisz odnaleźć nadzieję.
- Chyba już ją straciłem… - odparł, wzdychając ciężko. Patrzył zawiedziony na artystę z Warszawy.
- Czasami sama nadzieja potrafi zdziałać cuda. Trzeba wierzyć, bo bez wiary o wiele trudniej odnieść sukces. – mruknąłem, odrywając od niego wzrok. Również byłem zawiedziony faktem, że jednak nie otrzymamy żadnego miejsca na podium, bo konkurując z takimi chórami nie było żadnej szansy. Szczególnie z tymi pomyłkami na końcu. Ale jeszcze zostały wyróżnienia, więc jest nikła szansa, że z pośród 36 chórów, jakieś dostaniemy.

- Drodzy państwo! Pierwsze miejsce na podium oraz brązowy puchar otrzymuje Chór Akademii Muzycznej z Londynu, na czele z dyrygentem, szanownym panem Ivo Pavlichenko!
Zamyśliłem się i nie usłyszałem swojego nazwiska. A może, nie mogłem w to uwierzyć? Luis z radością na twarzy dźgnął mnie łokciem, bym ruszył tyłek i podszedł do mikrofonu. Wyrwany z zadumy i rozkojarzony wyszedłem z szeregu. Na sali wybuchły śmiechy, zmieszane z oklaskami, a ja stanąłem w świetle reflektorów odbierając brązowy puchar. Ale.. dlaczego? Nie byliśmy tacy świetni, jak Portugalczycy czy Rosjanie. Nie trenowaliśmy tak wiele jak oni, więc dlaczego?...
Po odebraniu pucharu wypadało wygłosić kilka słów. Zestresowany, przed widownią i kamerami, próbowałem tak sklejać zdania, by nadać im jakikolwiek sens. Nie wiem na ile się to udało, bo w emocjach chyba nie do końca byłem świadom tego, co mówię.

Nim oklaski ucichły, dziewczyna ogłosiła kolejnego zwycięzcę. Był nim chór z Polski pod dyrygenturą Piotra Dyzmy. Choć język rosyjski i polski pokrywał się ze sobą, z trudnością potrafiłem w myślach powtórzyć to nazwisko.  Mężczyzna ukłonił się publiczności i ze srebrnym pucharem w ręku stanął obok mnie. Podobno srebrni medaliści zwykle zastanawiają się ile zabrakło im do pierwszego miejsca i są źli na siebie, że byli tak blisko a nie postarali się bardziej. Nie wiem, co myślał Dyzma po otrzymaniu srebrnego pucharu, ale jego podziękowania były pełne profesjonalizmu, a na twarzy widniał uśmiech. Wyglądał całkiem szczerze.
Ja sam nie czułem jakiejś specjalnej zazdrości. Byłem szczęśliwy, że w ogóle mam puchar w ręku i mogę z dumą stać na podium.
- A teraz czas na naszych zwycięzców. Jury adekwatnie podchodziło do zaangażowania i wkładu pracy w przygotowaniach. Tak, więc, pierwsze miejsce należy do.. Chóru Vivace z Wiednia!
Uśmiechnąłem się i zacząłem bić brawa. Należało im się. Joseph Banhof wyszedł z szeregu zebranych, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie się wydarzyło. Szczerze zaskoczony, wygłosił krótkie przemówienie i opowiedział wszystkich o trudach pracy ze studentami.
Okazało się, że to nie koniec naszych sukcesów. Luis dostał wyróżnienie za zagranie 144 pieśni. Miał taką samą minę jak ja, gdy odbierał swój dyplom. Uśmiechnąłem się do niego i kiedy podszedł, nie mogłem nie przytulić go do siebie. Uścisk Lu był niewiarygodnie mocny i głęboki. Przez chwilę miałem ochotę trwać w nim przez wieczność, tak bardzo brakowało mi drugiej osoby.
- Miałeś rację. Nadzieja pozwoliła nam osiągnąć to wszystko – mruknął, gdy schodziliśmy ze sceny. Posłałem mu delikatny uśmiech, a potem poprosiłem opiekunki o zajęcie się dziewczętami i Luisem, ponieważ mnie poproszono do kilku małych wywiadów. Przetarłem pot z czoła idąc za uroczo niską dziennikarką. Stanąłem koło zwycięzców, odpowiadając na skierowane do mnie pytania. Czasem nawet we trojkę odpowiadaliśmy na jeden temat.

Po drobnym przyjęciu na cześć dyrygentów i nauczycieli, wróciłem sam do hotelu. Radość szybko przeszła – zamiast niej, pojawiła się gorycz. Rozpiąłem mankiety swojej koszuli i usiadłem na fotelu,  otwierając kolejną butelkę whisky. Wypiłem kilka szklanek i zabrałem się za zapoznawaniem się praw, jakie mnie dotyczyły. Miałem zamiar zabrać dzieci od Miriam i sam je wychować, więc potrzebowałem czegoś, do czego mógłbym się odwołać.
Telefon zawibrował na komodzie. Niechętnie podszedłem do urządzenia i odebrałem przychodzące połączenie.
- Ivo Pavlichenko, słucham.
- Boże, Ivo gratuluję! – usłyszałem głos swojego przełożonego. Nie krył zadowolenia z mojego występu, który najpewniej zobaczył w Internecie.
- Dziękuję – odchrząknąłem. – Ilu z was założyło się o moją porażkę?
- Słucham?
-  Przestań udawać. Wiem, jak każdy z was z niecierpliwością czeka, aż się potknę.
- To nie tak Ivo… Cieszymy się, że ci się udało. Trzecie miejsce, to naprawdę wielki zaszczyt i nie wiem, czemu tak mówisz. Rozluźnij się, popij. Korzystaj z wakacji.– Zaśmiał się nerwowo. –No, to czekamy na kolejny zdobyty puchar! Trzymaj się – dokończył pospiesznie i zakończył połączenie. Wzruszyłem ramionami, gdy znów poczułem wibrację. Tym razem dostałem SMS-a od Miriam o treści
‘’Widzieliśmy twój występ, Ivo! Victor nie krył podziwu, a dzieci zachwycone nie mogły oderwać od ciebie wzroku. Gratuluję!!’’
Parsknąłem i nawet nie odpisując, rzuciłem telefon na łóżko. Wypiłem kolejna szklankę, czując jak procenty wbijają mi do głowy. Zapaliłem lampę z brązowym abażurem i kontynuowałem czytanie.
Po kilku łykach, literki powoli zaczęły mi się rozmywać przed oczyma. Odchrząknąłem, rozpinając swoją koszulę. Zrobiło się zbyt gorąco. Kilka chwil później poczułem się coraz bardziej śpiący i śpiący… aż usnąłem.

                                                  

Pamiętnik Nastolatka

Patrzyłem z podziwem na swój dyplom. ‘’Wybitemu pianiście, za zagranie…” ohh To było jak istne marzenie. Zadzwoniłem do Lilith, musiałem komuś o tym powiedzieć. Dumna, pogratulowała mi.  Na koniec rozmowy szepnęła ‘’Kocham cię’’.
Miałem ochotę płakać. Tak dawno nie słyszałem od niej tych słów, że prawie o nich zapomniałem. Wtuliłem się w pościel, próbując powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu.
Po chwili słabości, ogarnąłem się w toalecie. Powinienem zajść do Ivo i zaproponować coś na wieczór. W końcu w Leeds, obaj spiliśmy się z okazji wygranej, a ten konkurs był o wiele ważniejszy niż ten, w którym brałem wcześniej udział.

Przebrałem się w luźne ubrania  i zamknąłem swój pokój. W windzie było tłoczno, lecz większość ludzi opuściła ją na wyższych piętrach. Do apartamentów dodarłem sam. Westchnąłem ciężko, stojąc przed pokojem 2013. Zawahałem się przez moment, ale odważyłem się zapukać. Miałem nadzieję, że Ivo jest w swoim chwilowym mieszkaniu i że nie wybrał się na przykład na spacer po plaży z jakąś cycatą hiszpanką.

Zero odpowiedzi.

Zapukałem głośniej i mocniej, jednak i tym razem nie usłyszałem głosu Ivo. Nie rób mi tego…

Zapukałem trzeci raz, ale wiedziałem, że spotka mnie ta sama odpowiedź, co wcześniej – cisza.

Zmarnowany, już miałem wracać do swojego pokoju, ale coś podpowiedziało mi, abym pociągnął za klamkę. To wydawało się głupie, jednak intuicja była silniejsza.  Od niechcenia złapałem za uchwyt i szarpnąłem. Drzwi okazały się być otwarte, wiec Ivo musiał być w środku…
W pokoju było ciemno, zupełnie jakbym był sam. Może Ivo zasnął, a ja właśnie przebywam w jego prywatnej przestrzeni?

Przeszedłem do salonu i zaobserwowałem sylwetkę nauczyciela, swobodnie ułożoną na fotelu. Jego ciało było delikatne oświetlone w  srebrnym świetle pełnego księżyca. Usta Ivo lśniły delikatnie. Przełknąłem ślinę na ten widok. Miałem ochotę pochylić się nad jego ciałem i pocałować jego blade usta. Złote, pocieniowane włosy opadały mu na ramiona, a niektóre kosmyki ułożone prostopadle do okna wydawały się siwe. Niepewnie stawiałem kroki, podchodząc do mężczyzny. Na stole, leżała do połowy pusta butelka po alkoholu, a obok niej książka. Zacisnąłem wargi, nie chcąc wydać z siebie niepotrzebnego dźwięku. Byłem tak zahipnotyzowany jego widokiem i jednocześnie tak zestresowany rozgrywającą się sytuacją, że nie potrafiłem powstrzymać głupiej myśli krążącej gdzieś w mojej głowie.

Pochyliłem się nad ciałem śpiącego Ivo. Oddychał płytko,  zupełnie jakby za chwilę miał się obudzić. Oparłem delikatnie dłonie o oparcie fotela, na którym leżał i przybliżyłem się do niego. Serce waliło mi w piersi tak mocno, że mogłem usłyszeć jak pompuje mi krew. Co zrobię jeżeli się obudzi?  Poczułem zapach gorzkich perfum zmieszanych z alkoholem. Jeszcze przez chwilę się wahałem, jednak emocje wzięły nade mną górę. 
Przymknąłem oczy i musnąłem ustami jego lekko rozchylone wargi. Ich smak, choć gorzki, spodobał mi się do tego stopnia, że gdy skończyłem pierwszy pocałunek, odważniej zabrałem się za drugi. Wiedziałem, że jednym  niewłaściwym ruchem, mogłem obudzić Ivo, a wtedy nigdy bym sobie tego nie wybaczył. W końcu teraz spełniało się jedno, z moich najskrytszych marzeń…
Przejechałem koniuszkiem języka po jego ustach. Miałem ochotę włożyć go głębiej, zatracić się w nim, zaznać jego smaku. Gorycz alkoholu, zamiast mnie odpychać prowokowała do dalszych działań. Niestety, musiałem poprzestać na tych dwóch, delikatnych pocałunkach.
Niechętnie oderwałem się od miękkich warg mężczyzny. Ivo poruszył się, odwracając głowę w drugą stronę. O mały włos nie doznałem palpitacji serca. Mogłem nawet powiedzieć, że całe moje życie przeleciało mi przed oczami.

Na szczęście, Ivo się nie obudził.

Uśmiechnąłem się ze szczęścia. Spojrzałem z bliska na jego twarz. Choć dla większości idealni mężczyźni nie istnieli, dla mnie Ivo był ideałem.

- Wiesz, co, Ivo? – szepnąłem, tuż nad jego uchem. Skoro nie obudziło go moje dobijanie się do drzwi, dlaczego szept miałby go wzruszyć?- pomyślałem.
Przymknąłem na chwilę oczy, zastanawiając się nad składnią zdań, które chciałem wypowiedzieć.
- …Chyba się w tobie zakochałem.



- Nie wiedziałem, że interesujesz się sztuką – mruknąłem, siadając koło niego. Byliśmy w Muzeum Picassa, a Ivo właśnie oglądał jedno z  jego dzieł.
- To nie tak, że się nią interesuję.  Po prostu lubię kubizm. Jest przyjemny dla oka, choć większość woli realizm lub naturalizm. A Picasso akurat tworzył chaotyczne, nadzwyczajnie obrazy. Może dlatego mi się to tak bardzo  podoba. Już nie wspominając o tym, że jeżeli się jest w jakimś miejscu, to warto zobaczyć wszystko, co tylko możliwe. – odparł, wstając i prostując kości. Zrobiłem podobnie, podążając powolnym krokiem za nauczycielem.
- Sam też kiedyś malowałeś? – zapytałem z ciekawości. Ivo spojrzał na mnie, ironicznie wykrzywiając usta.
- Dzieciaku, żebym ja umiał malować, już dawno zarabiałbym miliony.
- Dzięki muzyce też masz niemało pieniędzy.
- Fakt, ale malując siedzisz tak naprawdę na tyłku i nie jeździsz z miejsca na miejsce. Poza tym, każda robota ma plusy i minusy. Osobiście czuje się spełniony, mogąc pracować jako dyrygent – uśmiechnął się delikatnie. Pochylił się nad jednym obrazem, chcąc obejrzeć go dokładniej.
- Generalnie wolę wykonywać szkic niż bawić się w mieszanie farb. Ale są różni ludzie – pokręciłem głową. Przypomniała mi się zeszła noc. Dziwnie się czułem z tą myślą. Ivo o niczym nie wiedział, chodził beztrosko oglądając obrazy, podczas gdy ja myślałem o tym, jak wczoraj wieczorem napawałem się smakiem jego ust. Na samo wspomnienie poczułem gorąco.
- Wszystko w porządku? Zrobiłeś się strasznie czerwony… - mruknął i podszedł do mnie. Był znów tak blisko… - Chcesz wody?
- Nie, dzięki -  przejechałem palcami po swoich włosach, próbując uniknąć jego wzroku. – To przez wczorajszy dzień…
- Dalej nie możesz uwierzyć w to, co się stało, prawda? – uśmiechnął się, a ja zamarłem. Wystraszony spojrzałem na jego radosną twarz, a on uniósł delikatnie brwi.
- W co nie mogę uwierzyć? – jęknąłem cicho.
- W to, że stanęliśmy na podium– powiedział to tak, jakby czuł, że właśnie powiadomił mnie o czymś, co działo się na drugim końcu Hiszpanii.
- Aaa no tak!  - odparłem, czując olbrzymią ulgę. Przez chwilę pomyślałem, że Ivo nie spał podczas wczorajszego wieczoru ,że był świadom moich pocałunków.
- Chyba nie spałeś dobrze – tak tylko skwitował moje zachowanie i poszedł dalej, wzdłuż gablot.


Ehh, Ivo. Gdybym ja wczorajszej nocy mógł choć na sekundę zmrużyć oczy…

7 komentarzy:

  1. Czytam to drugi raz i dochodzę to fragmentu "Dzieciaku, żebym ja umiał malować, już dawno zarabiałbym miliony." i zboczenie zawodowe podsuwa mi wizję Ivo malującego... nie obrazy, ale twarze. W sensie jako wizażysta. I siedzę i rechoczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, widzę Ivo jak maluje dzieciom twarze. Np. Jakieś klauny albo coś w tym stylu xDDDD

      Usuń
  2. O
    mój
    Boże.
    Udusiłam się na momencie "wyznania" Luisa. Oficjalnie n i e ż y j ę.
    Co za cudo! Mam wrażenie, że bałam się o to, czy Ivo otworzy oczy, jak sam młodzieniec.
    Wspaniałe, wspaniałe, wspaniałe! Życzę weny i miłego dnia~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję dziękuję!! Też się zastanawiałam, co zrobić? Niech się obudzi, niech go zobaczy? Czy jednak niech śpi, jak dziecko niczego nie świadomy? ^^
      No, ale powstało takie coś. Teraz pracuje już nad 14 rozdziałem i postaram się jakoś popchać akcję do przodu :D

      Usuń
  3. Hej,
    czemu Ivo, miał lepszy pokój, i znaleźli się na podium, Lucas dostał wyroźnienie i ten pocałunek, a może Ivo zdaje sobie sprawę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniały rozdział, och fantastycznie znaleźli się na podium, Lucas dostał wyróżnienie tutaj... i ten pocalunek...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    rozdział jest wspaniały, cudownie znaleźli się na podium w konkursie, a nawet Lucas dostał wyroźnienie... a ten pocałunek...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń